Menu
1 / 0
Aktualności /

JERZY SKUCHA: Teraz ładowanie akumulatorów

W zastępstwie kontuzjowanego dyrektora sportowego PZLA Piotra Haczka jego funkcję podczas DME w Bergen pełnił – jak przed laty – prezes Związku, Jerzy Skucha. Poprosiliśmy byłego szefa szkolenia o analizę występu biało-czerwonych w Norwegii.

W zastępstwie kontuzjowanego dyrektora sportowego PZLA Piotra Haczka jego funkcję podczas DME w Bergen pełnił – jak przed laty – prezes Związku, Jerzy Skucha. Poprosiliśmy byłego szefa szkolenia o analizę występu biało-czerwonych w Norwegii.

 

 

 

Nasza drużyna zajęła w Bergen szóste miejsce. Oczekiwania były chyba trochę wyższe.

Była walka o nieco wyższą pozycję i nic z tej walki nie wyszło. Jak zwykle w zespołem, które wystąpiły powyżej oczekiwań i tacy, którzy wystąpili poniżej możliwości. Mam przekonanie, że nie stać nas zasady kwalifikacji do reprezentacji na podstawie wyniku z konkretnych, ostatnich zawodów. Amerykanie mają swoje „trialsy”, ale tam zawodników na równym poziomie w wielu konkurencjach jest kilku lub kilkunastu. Mogą sobie pozwolić na takie eliminacje. U nas powinny chyba obowiązywać decyzje dyrektora sportowego, czyj występ w drużynowych mistrzostwach będzie korzystniejszy dla ekipy. Na podstawie dotychczasowych wyników w sezonie i z uwzględnieniem doświadczenia lekkoatletów. Straciliśmy w Bergen sporo punktów. W sumie nikt, kto według zasady „zwycięzca ostatnich zawodów” zakwalifikował się do reprezentacji nie błysnął w Norwegii. Pozytywne wrażenie pozostawiła po sobie Agnieszka Bronisz, ale przecież ona była pewniaczką do startu w Bergen. Jest dziś naszą najlepszą kulomiotką.

 

Sylwester Bednarek (fot. rb)

 

 

Sporo punktów stracili w Bergen Sylwia Ejdys i Sylwek Bednarek.

Forma Sylwii jest w tym sezonie letnim niestabilna. Przyczyn można pewnie upatrywać w tym, że podczas zgrupowania borykała się z kontuzją pleców. Liczyliśmy na jej miejsce na podium w Bergen, nie udało się. Do mistrzostw Europy w Barcelonie jest jeszcze trochę czasu, mam nadzieję, że Sylwia znów będzie dobrze biegała. Jeśli chodzi o Sylwka Bednarka, to na pewno niespodzianka na minus. 2.18 to nie jest wynik dla zawodnika klasy światowej. Mam nadzieję, że był to wypadek przy pracy. Z drugiej strony wydaje mi się, że doświadczeni zawodnicy, którzy są etatowymi reprezentantami, a w Bergen nie wystartowali, poczuli wejście im na ambicję i na mistrzostwach Europy się pokażą. Na przykład Żaneta Glanc, która – wydawałoby się – jest pewniakiem na drużynowe zawody. Przegrała jednak bezpośrednią rywalizację. Może to obudzi w niej złość, dodatkowo zmobilizuje. Trzeba od niej oczekiwać wyników w granicach 64-65 metrów i walki o medal w Barcelonie. Podobnie ma się sprawa z kilkoma innymi osobami.

W Norwegii nie startowała Anita Włodarczyk. Nieobecność takiej gwiazdy spowodowała niższą pozycję drużyny niż można było oczekiwać.

To prawda. Start Anity i normalna dyspozycja naszych liderów w pozostałych konkurencjach sprawiłaby, że nie martwilibyśmy się o piąte, czy szóste miejsce, ale walczylibyśmy o podium. Ale najważniejsze są mistrzostwa Europy w Barcelonie i chciałbym, żeby tam Anita była zdrowa.

Co jeśli chodzi o sztafety 4x400 m? W Bergen wypadły bardzo słabo.

Jestem zdenerwowany tym faktem. Czy wysyłać je na mistrzostwa Europy do Barcelony? Decyzja należy do dyrektora sportowego. Ja mogę jedynie doradzić. Na dzień dzisiejszy nie widzę sztafety kobiet w Barcelonie. Nie zamierzam się wtrącać w sprawy szkoleniowe. Uważam jedynie, że sztafetę kobiet trzeba budować. Chyba także ze sprinterek, bo niektóre z nich mają predyspozycje do przedłużania dystansu. Cieszę się natomiast, że mamy coraz mocniejszą żeńską sztafetę 4x100 m. Nasze panie powinny zaznaczyć swoją obecność już w Barcelonie, a później w Londynie. Jeśli chodzi o męską sztafetę – 4x400 m – to przecież piąta ekipa ostatnich mistrzostw świata. Teraz biegają gorzej, a przecież kiedyś potrafili zrobić sporo. Są ambitni, pan Lisowski jest bardzo dobrym trenerem, ale nie osiągają dobrych wyników. Trzeba się zastanowić dlaczego, wyciągnąć wnioski. Czy jesteśmy w stanie uratować tę sztafetę na Barcelonę?

Odnosząc to pytanie do całej drużyny – czy w Hiszpanii Polska znów może być bardzo silna, tak jak rok temu w Berlinie?

Stać nas na to, nasza czołówka startuje w tym sezonie dobrze. Każdemu potrzeba teraz trochę oddechu, zebrania sił, „naładowania akumulatorów”. Od mistrzostw Polski do mistrzostw Europy czasu będzie już niewiele. Poza naszymi gwiazdami jest jednak też kilka osób, które mogą wskoczyć na podium – np. Tomek Szymkowiak, Marcin Lewandowski.

 

Tomasz Szymkowiak (fot. rb)

 

 

Znalazł Pan jeszcze jakieś pozytywy występu reprezentacji w Norwegii?

Do tej pory, często na drużynowych pucharach zawodziła u nas wytrzymałość. Pamiętam wynik na 5000 m mężczyzn powyżej 15 minut, czyli rezultat kobiecy. Tym razem trzeba pochwalić naszych biegaczy. Na tle Europy wypadamy nieźle. Bardzo się cieszę, że nie tylko Lewandowski, Szymkowiak, ale i Nowicki, Kłeczek, Demczyszak – dzielnie walczyli. To nie uzdrowienie naszych biegów, ale na pewno pozytywny sygnał.

 

Rozmawiał Rafał Bała

 

W dziale Galeria pod hasłem "Imprezy Sportowe" znajdą Panstwo mnóstwo zdjęć z Drużynowych ME w Bergen. Pod hasłem "Inne" można też obejrzeć fotografie z głosowania naszej ekipy w I turze wyborów prezydenckich. Zapraszamy!

 

Powrót do listy

Więcej