Menu
1 / 0
Aktualności /

PIOTR MAŁACHOWSKI: Gdybym umiał rzucać pod wiatr…

Piotr Małachowski zaliczył kolejny znakomity start w Diamentowej Lidze. Tym razem zwyciężył w Eugene, posyłając dysk na odległość 67.66 m. Nasz wicemistrz olimpijski jest pod wrażeniem amerykańskiej publiczności.

Piotr Małachowski zaliczył kolejny znakomity start w Diamentowej Lidze. Tym razem zwyciężył w Eugene, posyłając dysk na odległość 67.66 m. Nasz wicemistrz olimpijski jest pod wrażeniem amerykańskiej publiczności.

 

 

 

Razem z Tobą w Oregonie było jeszcze kilkoro Polaków. Podobno wystartowaliście tam z marszu…

Przylecieliśmy późno i nie mieliśmy możliwości zrobić treningu, bo… stadion był zamknięty. Zrobiliśmy więc tylko rozruch. Tomek robił podskoki z Arturem na plecach, ja przysiady z Tomkiem. Było trochę śmiechu, ale poradziliśmy sobie.

Jak wyglądały zawody w Eugene? W Stanach atmosfera na stadionach jest dość specyficzna.

Fajny mityng, fajna publiczność. Mnóstwo ludzi – zawody pierwsza klasa. Kibice dopingowali bardzo żywiołowo. Prosiłeś ludzi o brawa w trakcie rzutu i dostawałeś wielkie owacje. Jak na razie najlepsza publiczność przy jakiej startowałem w tym sezonie. To był dobrze zorganizowany mityng. Bardzo fajny stadion i w ogóle kompleks sportowy. Mnóstwo obiektów do każdej dyscypliny i każdej konkurencji. Wspaniałe warunki do treningów. Tylko ta podróż ciężka, bo to przecież daleko.

Jak ocenisz swoje rzuty? Wynik 67.66 jest znakomity.

Ogólnie jestem zadowolony. Parę dni ciężko potrenowałem w Spale, nie wiedziałem więc, na co w tej chwili naprawdę mnie stać. Okazało się jednak, że konkurs ułożył się dobrze. Trochę żałuję rzutu z szóstej kolejki, bo był bardzo daleki. Niestety, nastąpiłem na obręcz, może 2-3 centymetry i próba nie została uznana.

 

Piotr Małachowski podczas MŚ w Berlinie (fot. Adam Nurkiewicz)

 

 

W Eugene zabrakło twojego najgroźniejszego rywala…

To prawda, nie było Hartinga. Ale rywale byli naprawdę godni. Wielkie słowa uznania dla Amerykanów, którzy są mistrzami rzucania pod wiatr. U nas rzadko mamy takie warunki treningowe. Stadiony przeważnie są usytuowane tak, że rzucamy natomiast wiatrem. Wtedy trzeba posyłać dysk wysoko. Oni natomiast potrafią idealnie wyrzucić dysk płasko, tak, by niósł go wiatr. Gdybym to umiał tak jak oni, pewnie już dziś rzucałbym ponad 70 metrów.

Wkrótce czeka Cię kolejny poważny sprawdzian – mityng w Gateshead.

Tam będzie już Harting i cała czołówka. Znów trzeba się zmobilizować.

Wcześniej jednak mistrzostwa Polski w Bielsku-Białej. Jest szansa, byś pokusił się tam o dobry wynik? Nie masz w Polsce rywali na swoim poziomie…

Jest przecież Konrad Szuster, Przemek Czajkowski. Ich też stać na dalekie rzuty. Poziom będzie wysoki. Ja muszę trochę odsapnąć po męczącej podróży ze Stanów. Mam nadzieję, że będę w pełni sił i rzucę daleko.

Jak będą wyglądały Twoje ostatnie tygodnie przed mistrzostwami Europy?

W czwartek wieczorem wracam z Bielska do Warszawy, a w piątek wylatuje do Gateshead. Tam startuje i wracam 12 lipca. Potem treningi w Spale i 20 wylot do Monako. Cieszę się z tego startu, przyjdzie w idealnym momencie, na tydzień przed mistrzostwami w Barcelonie. Po Diamentowej Lidze koncentruję się już tylko na hiszpańskim czempionacie.

 

Rozmawiał Rafał Bała

Powrót do listy

Więcej