Świetny występ Pii Skrzyszowskiej podczas lekkoatletycznych halowych mistrzostw świata w Glasgow. Polka uzyskała czas 7.79 i wywalczyła brązowy medal w rywalizacji na dystansie 60 metrów przez płotki. – Moje dzisiejsze wyniki pokazują, że jestem w światowym topie – podkreślała po biegu Skrzyszowska.
W drodze po medal Skrzyszowska zaimponowała już w półfinale. Finiszowała wówczas druga za rekordzistką świata i wyrównała własny najlepszy wynik w karierze, czyli 7.78. W finale pobiegła niewiele wolniej -osiągnęła 7.79 i wywalczyła brązowy medal.
– Pobiegłam dziś trzy najlepsze wyniki w sezonie. Nie wiem czy to był szczyt moich możliwości, ale na mistrzostwach świata biega się na miejsca. To mi dziś zdecydowanie wystarcza. Te wyniki są świetne. Pokazują, że jestem w topie światowym – powiedziała Skrzyszowska.
Na finiszu Polka wykonała typowy dla biegów płotkarskich rzut na metę.
– Rok temu takim rzutem się kontuzjowałam. Teraz postanowiłam, że mogę nawet upaść. Ważny był medal, a ja czułam że jestem trzecia – przyznała Polka.
Dla Skrzyszowskiej medal mistrzostw świata to wypełnienie celu jaki postawiła sobie przed sezonem halowym.
– Zapisałam sobie na początku roku, że chcę wywalczyć tutaj medal. Nie mam zatem sobie nic do zarzucenia. Bardzo mnie to co się stało satysfakcjonuje – podkreśliła podopieczna trenera Skrzyszowskiego, który prywatnie jest ojcem medalistki.
U progu kończącego się sezonu halowego Skrzyszowska mówiła także o tym, że ma w planach poprawienie rekordu Polski Zofii Bielczyk, który wynosi 7.77.
– Dziś powtórzyłam dwa moje najlepsze wyniki z zeszłego roku, czyli 7.78 oraz 7.79. Widać, że ta setna mi nie służy. Ale jeśli mam biegać na tym poziomie i mieć medal mistrzostw świata to powiem tylko tyle, że pani Zofia Bielczyk może dalej cieszyć się ze swego rekordu – śmiała się Skrzyszowska. Generalnym sponsorem reprezentacji Polski jest Grupa ORLEN.
W finałowym biegu, który na trzecim miejscu zakończyła Skrzyszowska zwycięstwo rekordem świata 7.65 przypieczętowała Bahamka Devynne Charlton.
– Biegałam z nią w tym roku w Madrycie. Tam była o 0.01 od rekordu świata. Przyznam jednak, że dziś nie zwracałam zupełnie uwagi na to co dzieje się dookoła. Najbardziej cieszył mnie mój wynik, ale wielkie brawa dla niej – zaznaczyła polska płotkarka.
Męska sztafeta 4 x 400 metrów, biegnąca w finale w składzie Maksymilian Szwed, Jan Wawrzkowicz, Daniel Sołtysiak, Mateusz Rzeźniczak zajęła w finale piąte miejsce. Polacy uzyskali czas 3:08.00, ale nie uniknęli naturalnych dla biegów rozstawnych w hali przepychanek i kontaktów z rywalami.
– Dostaliśmy pierwszy tor w losowaniu. On nie był korzystny. Maks na pierwszej zmianie dał z siebie ile mógł. Widziałem jak przepychał się z Kenijczykiem przy bandzie. Ja odebrałem pałeczkę mniej więcej na równi z Kenijczykiem. Wtedy niespodziewanie zaczął napierać na moje plecy rywal. Walczyłem ile mogłem, potem tak samo Daniel i Mateusz – mówił po zejściu z bieżni Jan Wawrzkowicz.
Biało-czerwoni byli pod względem średniej wieku najmłodszą ekipą w sześciozespołowej stawce finalistów.
– Przyjechaliśmy tutaj naprawdę młodym składem. Myślę, że i tak daliśmy radę. Dużym osiągnięciem był już awans do finału. Wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia więc myśleliśmy, że uda się wywalczyć ten medal. Natomiast miejmy nadzieję, że ten start jest dobrym prognostykiem przed latem. Już w maju na Bahamach będziemy przecież walczyć o kwalifikację olimpijską – przypomniał Mateusz Rzeźniczak.
Bez zaliczonej wysokości zakończył udział w mistrzostwach świata Piotr Lisek. Polski tyczkarz po nieudanym skoku na 5.50 najpierw przeniósł kolejne próby na 5.65, a w obliczu nieudanego skoku także na tej wysokości pozostawił sobie ostatnią szansę na 5.75. Niestety i ona zakończyła się niepowodzeniem.
– Skoczenie 5.50 nie dałoby mi nic. Przyjechałem tutaj, aby walczyć z najlepszymi więc ryzykowałem. Przykro mi, że zawiodłem kibiców, rodzinę, siebie – podsumował występ w Glasgow doświadczony polski tyczkarz.
Reprezentacja Polski kończy mistrzostwa w Glasgow z dwoma medalami – srebrnym sprinterki Ewy Swobody oraz brązowym płotkarki Pii Skrzyszowskiej.
Kolejne halowe mistrzostwa świata odbędą się za rok w Nankinie. Będzie to impreza, która w tym chińskim mieście pierwotnie miała odbyć się już w 2020 roku, ale dwukrotnie była przenoszona na kolejne lata w związku z trwającą pandemią COVID-19. W marcu 2026 roku gospodarzem halowego czempionatu będą Kujawy i Pomorze – zawody odbędą się w doskonale znanej kibicom lekkoatletyki Arenie Toruń.
Glasgow, Maciej Jałoszyński / foto: Marek Biczyk