W 1999 roku w Sewilli czasem 19.98 ustanowił świetny rekord Polski w biegu na 200 metrów. Pięć lat później został finalistą halowych mistrzostw świata na tym samym dystansie, a w 2002 i 2005 był medalistą halowych mistrzostw Europy. – Każdy liczy na to, że młodzi mistrzowie zastąpią starych. Bardzo mocno trzymam kciuki za Marka Zakrzewskiego – mówi nam świetny przed laty sprinter, który w Glasgow komentował halowe mistrzostwa świata dla Telewizji Polskiej.
25 sierpnia 1999 roku Marcin Urbaś biegnąc w drugiej serii półfinałowej biegu na 200 metrów podczas lekkoatletycznych mistrzostw świata w Sewilli uzyskał znakomity czas 19.98. „Będzie w finale i będzie po prostu rekord Polski” – komentował na antenie Telewizji Polski finisz tego sprintu Włodzimierz Szaranowicz. Wtedy Urbaś wymazał z tabel rekord kraju Leszka Duneckiego z 1979 roku. Trzy lata później w Wiedniu został halowym mistrzem Europy na 200 metrów poprawiając w półfinale czasem 20.55 halowy rekord kraju na tym dystansie. Dwa lata później zdobył brąz mistrzostw Europy w hali, a w 2004 był finalistą halowych mistrzostw świata w Budapeszcie. Po dwóch dekadach od tego startu wrócił na halowy czempionat globu – tym razem w roli komentatora Telewizji Polskiej. W rozmowie z nami ten niegdysiejszy znakomity sprinter przyznaje, że mocno trzyma kciuki za Marka Zakrzewskiego oraz opowiada m.in. o tym co stało za jego sukcesami w trudnych halowych biegach na 200 metrów.
Rozmawiamy w Glasgow podczas halowych mistrzostw świata. Czy pamiętasz co działo się 20 lat temu na imprezie tej rangi?
No nie (śmiech)!
To był 2004 roku i mistrzostwa w Budapeszcie.
To znaczy pamiętam, ale jednak mgliście. Dwie dekady naprawdę potrafią człowiekowi wymazać bardzo wiele informacji z głowy.
Sięgnijmy zatem do zakamarków Twojej pamięci.
Mam jakieś przebłyski z tamtych dni. Pamiętam, że startował tam mój idol Frankie Fredericks. Nie awansował do finału, a mnie się udało.
No właśnie, byłeś wtedy uczestnikiem finału biegu na 200 metrów. Z czasem 21.49 zająłeś szóste miejsce, ale startowałeś z pierwszego toru. To był ostatni w historii światowej lekkoatletyki finał halowych mistrzostw świata na 200 metrów. Czy dobrą decyzją było zrezygnowanie z rozgrywania tego dystansu na międzynarodowych imprezach halowych?
Można to było rozwiązać inaczej. Wiadomo, że nie jest to sprawiedliwie i zawodnicy z pierwszego czy drugiego toru nie mają szans nawiązać równorzędnej walki z rywalami biegnącymi na torach piątym i szóstym. Ta siła odśrodkowa jest zbyt potężna, łuk jest zbyt ścięty i tego się nie da przeskoczyć. Natomiast jeśli by to zorganizowano tak, że w biegach eliminacyjnych wykluczono by tory pierwszy, drugi i trzeci to mniej więcej zrównałyby się szanse. Wszyscy musieliby biegać na maksimum możliwości i wtedy w kolejnych rundach mogliby mieć tylko pretensje do siebie jeżeliby nie uzyskali dobrego czasu. Mieliby wówczas losowane tory według czasów eliminacji. To byłoby już sprawiedliwe, bo w już w pierwszej rundzie wszyscy biegaliby na maksimum swoich możliwości. Przełożyłoby się to na ich miejsca w kolejnych rundach.
Mimo tych przeciwności, o których wspominasz, odnosiłeś liczne sukcesy w halowej rywalizacji na 200 metrów. Pewnie jakiś sentyment do tego dystansu, trudnego w bieganiu na hali, posiadasz?
200 metrów na hali trzeba umieć biegać. Nie można tego dystansu biec tak samo jak na otwartym stadionie. Przede wszystkim mamy tutaj dwa łuki. Siła odśrodkowa jest potężna, łuk jest dodatkowo profilowany. Szósty tor jest dużo wyżej niż pierwszy żeby skompensować te siły wyrzucające nas na zewnątrz. Natomiast każdy zawodnik wypracowuje sobie jakieś sposoby, metody pokonywania tego dystansu. Ja biegałem pulsacyjnie. Zmieniałem rytm w trakcie biegu. Inaczej biegłem na prostej, inaczej na łukach. Stąd też dzięki wypracowaniu sobie takich „myków” byłem w stanie być bardzo skuteczny w tym bieganiu halowym. Nie można jednak powiedzieć, że się specjalizowałem w biegu halowym. Po prostu udawało się wstrzelić z formą i bez kontuzji w sezonach halowych dużo częściej niż w sezonach letnich.
Po występie Marka Zakrzewskiego w Luksemburgu, gdzie pobił rekord Europy juniorów w hali rozmawiałem z jego trenerem Tomaszem Czubakiem. Powiedział wtedy, że mówił do Marka przed tym startem żeby poprawił rekord mityngu Marcina Urbasia. Jak myślisz, jak będzie dalej rozwijała się kariera Zakrzewskiego? Czy pójdzie w Twoje ślady i pobiegnie 200 metrów w czasie poniżej 20 sekund? Chyba wszyscy polscy kibice na to czekają.
Marek Zakrzewski to wspaniały chłopak. Każdy liczy na to, że młodzi mistrzowie zastąpią starych. Naprawdę minęło już wiele lat od tych moich rekordowych biegów. Każdy zawodnik jest co prawda trochę pyszałkiem i chciałby żeby jego rekordy trwały wiecznie, ale jednak jesteśmy też lekkoatletami. Chcielibyśmy kibicować tym najlepszym aktualnie polskim zawodnikom. I chcemy widzieć jak oni biją te rekordy. Liczę na to i trzymam kciuki. Rozmawialiśmy z Tomkiem Czubakiem podczas niedawnych mistrzostw Polski. Bardzo mocno trzymam kciuki za Marka Zakrzewskiego. To ogromny talent i mam nadzieję, że będą go omijały kontuzje i będzie rozwijał się równomiernie. Wierzę, że gładko przejdzie z biegania 20.80 w hali do biegania 20.00 na otwartym stadionie.
Maciej Jałoszyński / foto: Marek Biczyk