Tuż przed rozpoczęciem 100. edycji lekkoatletycznych mistrzostw Polski seniorów spoglądamy wstecz i przypominamy historie związane z inną jubileuszową odsłoną walki o prymat w kraju. Pomiędzy 18 i 20 lipca 1974 roku stadion Skry w Warszawie był areną 50. Mistrzostw Polski Seniorów w Lekkoatletyce, chociaż pierwotnie gospodarzem wydarzenia miała być… Bydgoszcz!
50 lat temu europejska lekkoatletyka podobnie jak w roku 2024 spoglądała na Rzym, który był gospodarzem mistrzostw kontynentu. W Polsce emocjonowaliśmy się rekordami świata Krystyny Kacperczyk i Ireny Szewińskiej, a w połowie lipca na stołecznym stadionie Skry odbyły się jubileuszowe 50. lekkoatletyczne mistrzostwa Polski seniorów. Mimo, iż odbyły się w połowie lipca to towarzyszyła im deszczowa pogoda. Do udziału dopuszczono zawodników zagranicznych, a mistrzostwa niemal w ostatniej chwili zostały przeniesione do Warszawy… z Bydgoszczy, która za kilka dni będzie organizować 100. edycję czempionatu. W stolicy w tym terminie pierwotnie miały odbyć się zawody o puchar Przeglądu Sportowego, ale ostatecznie na obiekt Skry przyjechali najlepsi z najlepszych lekkoatletów. Zmieniono wstępnie planowany termin zawodów z okresu19-21 lipca na 18-20 lipca i przy niemałych kłopotach organizacyjnych Warszawa została gospodarzem jubileuszowych 50. Mistrzostw Polski.
Od czasu gdy 15 sierpnia 1969 roku obiekt przy Wawelskiej 5 jako pierwszy w naszej części Europy otrzymał nawierzchnię tartanową stał się najważniejszym miejscem na lekkoatletycznej mapie Polski. Plany związane z areną na Ochocie były wtedy ambitne – dość poważnie rozważano organizację na niej w roku 1971 mistrzostw Europy. Ostatecznie czempionat zorganizowano w Helsinkach, a niejako na pocieszenie Skra w drugiej połowie lat 70. gościła rundy eliminacyjne pucharu Europy. Niemniej stołeczny stadion w pierwszej połowie lat 70. XX wieku był prawdziwą mekką polskiej lekkoatletyki. Liczne imprezy o zasięgu krajowym i międzynarodowym były niemal codziennością. Memoriały Michałowicza czy Kusocińskiego gromadziły nie tylko znakomitych zawodników, ale także niemałe grono kibiców, którzy tłumnie wypełniali trybuny stołecznego stadionu. Skra posiadała też dobre zaplecze socjalne dla trenujących sportowców.
– Był hotel, świetne jedzenie i stadion na miejscu. Miło to wspominam – mówił ostatnio, przy okazji rocznicy ustanowienia właśnie na Skrze rekordu Polski na 100 metrów Marian Woronin.
Począwszy od roku 1970 przez pięć kolejnych lat – do czasu modernizacji stadionu bydgoskiego Zawiszy – to właśnie Skra była areną mistrzostw kraju. Pomiędzy 18 i 20 lipca 1974 roku szykująca się do rzymskich mistrzostw Europy polska reprezentacja świętowała 50. edycję mistrzostw Polski. Chociaż może określenie „świętowała” jest użyte ciut na wyrost. Jak można przeczytać na łamach periodyku „Lekkoatletyka” mistrzostwa nie miały specjalnej oprawy.
– Jubileusz nie miał specjalnie uroczystych akcentów. Nie ukazał się nawet okolicznościowy program lub folder – pisał niezastąpiony kronikarz tamtych czasów Zygmunt Głuszek.
Na szczęście o odpowiednią oprawę zadbali sportowcy, chociaż fachowcy wskazywali, że silnych i rozwijających się konkurencji polska lekkoatletyka miała naówczas coraz mniej. Jako pozytywny wyjątek wskazywano wówczas bieg przez płotki. Potwierdzeniem tego były wyniki finałowego biegu na mistrzostwach Polski. Rozegrany pierwszego dnia zawodów – 18 lipca – bieg na 110 metrów przez płotki przyniósł wartościowe wyniki. Wygrał z wyrównanym rekordem Polski 13.3 Mirosław Wodzyński, który na mecie wyprzedził swego brata Leszka (13.4). Zawodnicy ze stajni Andrzeja Radiuka formę potwierdzili ponad miesiąc później sięgając po srebro i brąz mistrzostw Europy w Rzymie.
Rekord Polski w biegu na 3000 metrów z przeszkodami – wynikiem 8:19.2 – ustanowił także Bronisław Malinowski. Przeszkodowiec grudziądzkiej Olimpii krajowy rekord poprawiał niezwykle regularnie. W sezonie 1974 sztuki tej dokonał czterokrotnie, wieńcząc rok startowy wynikiem 8:15.04, który zapewnił mu złoto europejskiego czempionatu.
Stadion Skry nigdy nie dorobił się sztucznego oświetlenia i niejednokrotnie rozgrywane w godzinach wieczornych konkursy musiały wspierać… zapalone reflektory aut. Tak też było wieczorem 20 lipca 1974 roku, gdy o medale mistrzostw walczyli tyczkarze. Poziom tej konkurencji był – podobnie jak męskich płotków – wysoki. Wygrał Tadeusz Ślusarski, który przy strumieniu światła płynącego z zaparkowanych wzdłuż rozbiegu samochodów pokonał poprzeczkę zawieszoną na wysokości 5.40.
Władysław Kozakiewicz na rozbiegu podczas mistrzostw Polski w 1974 roku (foto z archiwum Lekkoatletyki)
Trójskok wygrał Michał Joachimowski, który kilka miesięcy wcześniej ustanowił w Göteborgu halowy rekord świata. W Warszawie skoczył 16.87, a o poziomie ówczesnego polskiego trójskoku niech świadczy fakt, że czwarty w konkursie Eugeniusz Biskupski ze stołecznej Legii zaliczył 16.07.
Specyficzna konstrukcja stadionu Skry sprawiała, że bardzo dziwnie układały się na nim prądy wietrzne. Podobno fachowcy zmierzyli kiedyś, ze siła wiatru na stadionie była różna dla sąsiadujących ze sobą torów na bieżni prostej. Jak wiadomo wiatr ma szczególnie duże znaczenie też w konkurencjach technicznych jak rzut oszczepem. 19 lipca 1974 roku, jak wspomina zwycięzca tamtych mistrzostw oszczepnik Bernard Werner, nad stadionem dość mocno wiało.
– Te mistrzostwa były dla mnie szczęśliwe. Miałem 23 lata i na koncie dwa srebrne medale. Pamiętam, że podczas zawodów panowały bardzo trudne warunki. Wiał bardzo silny boczny wiatr, który uniemożliwiał oddanie dalekiego rzutu. Zdobycie złotego medalu, w tych warunkach, bardzo mnie ucieszyło. Po tych 50 latach mam nadzieję, że na setnych mistrzostwach złoty medal zdobędzie mój wychowanek płotkarz Jakub Szymański i tym samym powtórzy moje osiągniecie – wspomina mistrz Polski w rzucie oszczepem z 1974 roku Bernard Werner.
Miesiąc przed jubileuszowymi 50. Mistrzostwami Polski stadion Skry był areną innego ważnego wydarzenia – 20. Memoriału Janusza Kusocińskiego. 22 czerwca na czerwonej bieżni stołecznego obiektu Irena Szewińska jako pierwsza kobieta w historii lekkoatletyki przebiegła 400 metrów w czasie poniżej 50 sekund. Nasza wielka gwiazda uzyskała wówczas rezultat 49.9. Co ciekawe był to jej dopiero drugi w karierze start w oficjalnych zawodach na tym dystansie! Rekordowy czas uzyskała biegnąc po drugim torze, a na podium sukcesu gratulowali jej znakomici aktorzy Andrzej Łapicki oraz Jan Englert. Szewińska nie specjalizowała się jeszcze wówczas w biegu na 400 metrów. Miesiąc po ustanowieniu rekordu globu pobiegła na mistrzostwach Polski 100 i 200 metrów. Oba te dystanse wygrała w cuglach osiągając odpowiednio 10.9 (wyrównany rekord Polski) i 22.2. Sukcesy ze Skry powtórzyła na początku września w Rzymie zdobywając dwa złote medale na 100 i 200 metrów podczas europejskiego czempionatu. W obliczu absencji na dystansie 400 metrów mistrzynią Polski została Krystyna Kacperczyk. Ona do mistrzostw Polski tak jak Szewińska przystępowała w glorii rekordzistki świata. Tydzień przed krajowym czempionatem podczas meczu Polska – RFN w Augsburgu uzyskała najlepszy w historii lekkoatletyk wynik w biegu na 400 metrów przez płotki – 56.51. Na mistrzostwach kraju Kacperczyk – zawodniczka Skry Warszawa – pobiegła płaskie 400 metrów. Wygrała z czasem 52.8.
– 50 lat temu zostałam na Skrze nie tylko mistrzynią Polski na 400 metrów, ale też w sztafecie 4 x 400 metrów. To było cudowne. Doping i mój ukochany stadion Skry z nowym tartanem. Dodatkowo byłam uskrzydlona tym rekordem świata na płotkach. Dziś po latach myślę, że mój potencjał nie był do końca wykorzystany. Nie miałam dietetyka, psychologa. Jadłam schabowe i może zbyt mało trenowałam. Cieszę się, że teraz Natalia Kaczmarek bije rekordy i życzę jej złota na igrzyskach. Marzę też żeby moja wnuczka, która ma 10 lat, za kilka lat biła rekordy świata. Lilianna Kasperczyk – już dziś warto zapamiętać to nazwisko – uśmiecha się dumna babcia i była rekordzistka globu w biegu na 400 metrów przez płotki Krystyna Kacperczyk.
Rekrodzistka świata w biegu na 400 metrów przez płotki Krystyna Kacperczyk wygrała na 50. MP rywalizację na 400 metrów
Chociaż na starcie finału mistrzostw Polski zabrakło Władysława Komara to godnie honoru polskiej kuli broniła Ludwika Chewińska. Miotaczka Gwardii Warszawa pewnie triumfowała w konkursie pokonując wszystkie rywalki.
– To były naprawdę piękne czasy. Pamiętam walkę z koleżankami, piękna rzecz i piękne wspomnienia. Wtedy uzyskałam wynik 18.11. Startowało się dużo, zawodów było mnóstwo. Oczywiście każdy start był inny, ale każdy się pamięta. Stadion Skry był pięknie położony. Odbywało się na nim mnóstwo imprez z mistrzostwami Polski i memoriałami Kusocińskiego na czele. Przykro, że nie mogę na nim wystartować teraz jako masterka. Może się doczekam! – mówi Ludwika Chewińska, która w rywalizacji mastersów radzi sobie znakomicie, czego dowodem jest chociażby złoto wywalczone podczas marcowych halowych mistrzostw świata w Toruniu.
Dwa lata po mistrzostwach Polski Chewińska pchnęła 19.58. To było 26 czerwca 1976 roku w Bydgoszczy. Nasza znakomita zawodniczka, dziś aktywny sędzia lekkiej atletyki i społecznie zaangażowana działaczka oraz nauczycielka, ustanowiła wówczas nadal aktualny rekord Polski. To najstarszy taki wynik w tabeli najlepszych krajowych rezultatów. W przededniu 100. PZLA Mistrzostw Polski minie dokładnie 48 lat od jego uzyskania. Kulomiotki o medale setnej edycji czempionatu powalczą 27 czerwca.
Maciej Jałoszyński / foto: archwium Lekkoatletyki, Wikimedia Commons