Menu
1 / 0
Aktualności /

Norbert Kobielski: skok na 2.33 pokazał jaki drzemie we mnie potencjał

Norbert Kobielski: skok na 2.33 pokazał jaki drzemie we mnie potencjał

Podczas sobotniego mityngu Diamentowej Ligi w Eugene Norbert Kobielski wynikiem 2.33 wypełnił minimum na igrzyska w Paryżu. – To był skok, który pokazał jaki drzemie we mnie potencjał – mówi nam zawodnik MKS-u Inowrocław.

Norbert Kobielski od lat jest czołowym europejskim skoczkiem wzwyż. Przed czterema laty zdobył medal mistrzostw Europy do lat 23. W minionym sezonie był piąty na halowych mistrzostwach Europy w Stambule oraz był finalistą mistrzostw świata w Budapeszcie. Przez lata dążył do pokonania 2.30. W sobotę udało mu się to w pierwszym skoku na 2.33. Ustanowił tym samym rekord życiowy, wypełnił minimum na igrzyska olimpijskie w Paryżu oraz przesunął się na szóste miejsce w polskich tabelach historycznych.

Od dawna byłeś na granicy 2.30, legitymując się rekordem życiowym 2.29. Wreszcie się udało! Czy już przed przylotem do Eugene czułeś, że to mogą być te zawody, na których wreszcie będzie skakania na poziomie ponad 2.30?

Bardzo dobrze wiedziałem, że najwyższy szczyt formy miałem podczas mistrzostw świata, więc przynajmniej jej część musiała jeszcze zostać. Tak naprawdę już 4 września w Bellinzonie wiedziałem, że jeśli będę miał jeszcze jeden start w tym sezonie to 2.30 „pęknie”. Tam nie udało się ze względu na nawierzchnię, która nie sprzyjała wysokim lotom. Natomiast właśnie podczas tych zawodów zacząłem w końcu skakać technicznie tak jak należy. W obliczu tego nie mogłem doczekać się informacji, że jednak wystartują w Eugene. W zasadzie jednym zmartwieniem była 24-godzinna podróż. Przez mój wzrost takie długie trasy znoszę tragicznie.

Jak opisałbyś ten skok na 2.33?

To była próba, która pokazała jaki naprawdę drzemie we mnie potencjał. Skok był bardzo dobry technicznie. Zresztą wszystkie moje skoki w Eugene takie były. Już od próbnych czułem się dobrze. Nawet ataki na 2.35 były bardzo bliskie powodzenia.

Tymi skokami odczarowałeś stadion Hayward Field, na którym przed rokiem nabawiłeś się paskudnej kontuzji.

Traktowałem te zawody bardzo osobiście. Cieszyłem się na ten start już w samolocie. Już wtedy czułem, że właśnie w Eugene będzie mi dane przeskoczyć magiczną barierę 2.30. Można powiedzieć, że w potyczce Norbert Kobielski vs. Hayward Field mamy remis 1:1.

W Oregonie wypełniłeś minimum olimpijskie i możesz spokojnie przygotowywać się do igrzysk. Jakie masz teraz plany, czy będziesz normalnie startował w hal?

Oczywiście będę startował w hali. Myślę, że dla nas skoczków odpuszczanie sezonu halowego to zły pomysł. Ja w końcu przestałem przeszkadzać sam sobie w tym wysokim skakaniu. Z trenerem Lechem Krakowiakiem wiedzieliśmy, że problemy w skokach na poziomie 2.30 nie są związane z głową, bo mam ją naprawdę nastrojoną koncertowo. To wszystko była kwestia niuansów technicznych, które mnie blokowały. Dziś jest ich już bardzo mało, dlatego sezon halowy chcę wykorzystać do opanowania do perfekcji wszystkich moich atutów. Czuję, że teraz jestem na dobrej drodze by za rok skakać na poziomie rekordu Polski. I mówię to z pełną odpowiedzialnością.

Maciej Jałoszyński / foto (ilustracyjne): Marek Biczyk

Powrót do listy

Więcej