Menu
1 / 0
Aktualności /

Maria Andrejczyk: nadzieje są duże, ale oczekiwań nie mam żadnych

Maria Andrejczyk: nadzieje są duże, ale oczekiwań nie mam żadnych

W 2016 roku sprawiła wielką niespodziankę zajmując czwarte miejsce podczas igrzysk w Rio de Janeiro. Pięć lat później Maria Andrejczyk – bo o niej mowa – wywalczyła w Tokio wicemistrzostwo olimpijskie. Dziś wraz z nowym trenerem Cezarym Wojną wraca na ścieżkę prowadzącą do startu w przyszłorocznych paryskich igrzyskach. – Wiąże duże nadzieje z naszą współpracą, ale oczekiwań nie mam w tej chwili żadnych, bo one są bezsensowne– mówi nam u progu przygotowań rekordzistka Polski w rzucie oszczepem.

Siedem lat temu Andrejczyk – wówczas już mistrzyni Europy juniorek – podczas rozgrywanego w Warszawie memoriału Zygmunta Szelesta wyrównała wynikiem 64.08 rekord Polski Barbary Madejczyk. Kilka miesięcy później zajęła znakomite czwarte miejsce na igrzyskach w Rio de Janeiro. W kolejnych latach lekkoatletka nie zawsze była na szczycie, ale w maju 2021 roku wróciła na pierwsze strony gazet gdy w Splicie – podczas pucharu Europy w rzutach – poprawiła rekord kraju wynikiem 71.40 i jednocześnie przesunęła się na trzecie miejsce w światowych tabelach historycznych rzutu oszczepem. Latem 2021 roku została w Tokio wicemistrzynią olimpijską. Niestety później ponownie przyszedł dla niej trudny czas. Teraz pod okiem nowego szkoleniowca – Cezarego Wojny – pełna nadziei rozpoczyna przygotowania do kolejnego olimpijskiego sezonu.

Wkraczasz w przygotowania do sezonu olimpijskiego z nowym trenerem. Jakie nadzieje wiążesz z pracą z Cezarym Wojną?

Nadzieje duże, ale oczekiwań nie mam żadnych. Oczekiwania w tej chwili są bezsensowne. Niemniej pokładam ogromną wiarę w naszą współpracę i w wiedzę jaką dysponuje. Już na początku zaimponowało mi to, że tak chętnie zgodził się mi pomóc, ale jednocześnie dał sobie czas na przemyślenie tej współpracy. Wiem jak odpowiedzialnie do niej podchodzi. To też daje mi poczucie bezpieczeństwa, że on nie porywa się z motyką na słońce.

Jak zatem wyglądają pierwsze tygodnie waszej współpracy?

Nie zapeszając są bardzo dobre. Podoba mi się styl w jakim współpracujemy. Nasze spojrzenia na kwestie treningowe korelują. Nadzieje i apetyty są duże, ale wiemy też z jakiego poziomu startujemy. Jeśli tylko dopisze zdrowie i praca będzie dobrze szła to efekty z pewnością będą zadawalające.

Gdzie będziesz przygotowywać się do sezonu olimpijskiego?

Przede wszystkim będziemy trenować w Białymstoku. Przeprowadziłam się do tego miasta żeby pracować z trenerem na miejscu. Póki co jesteśmy na pierwszym zgrupowaniu, w Szczyrku. W grudniu na kilka dni pojedziemy do Cetniewa, a nowy rok to już obóz w Spale. Chcielibyśmy później wyjechać na obóz klimatyczny żeby porzucać trochę w cieplejszym klimacie. Mamy to wszystko fajnie rozplanowane.

Widać, że chcecie trenować w dobrze znanych ośrodkach.

Tak, bazujemy na miejscach, które kojarzą mi się z dobrą pracą. Muszę podkreślić, że zależy mi na mojej mentalności. Dlatego szukamy takich komfortowych miejsc. Cieszę się, że trener jest przychylny temu i możemy dopasować to wszystko tak, aby obie strony były zadowolone. 

Poprzedni sezon olimpijski rozpoczęłaś podczas pucharu Europy w Splicie, na początku maja, rzucając 71.40 i poprawiając rekord Polski. Czy kolejny sezon olimpijski też rozpoczniesz od startu w pucharze Europy w rzutach? Ten odbędzie się co prawda już w marcu, ale może dać solidny „zastrzyk” punktów do rankingu olimpijskiego.

Szczerze mówiąc ciężko teraz mówić o tym kiedy rozpocznę sezon olimpijski. Oczywiście ten poprzedni zaczęłam od świetnego wyniku. Z perspektywy czasu mogę jednak przyznać, że to nie było dobre iż wysoka forma pojawiła się już w maju. Ona powinna przyjść dopiero na igrzyskach w Tokio. Wracając jednak do bieżących przygotowań to być może rozważmy marcowy start w pucharze Europy. To jednak będzie zdecydowanie zależne od efektów treningów. One mają pokazać czy będziemy się o ten start ubiegać. Oczywiście jesteśmy z trenerem na niego otwarci, ale to najbliższe dwa miesiące pokażą czy możemy o nim poważnie myśleć.

Naturalne jest to, że priorytetem jest dla Was sezon letni.

Oczywiście. Natomiast tak jak mówię, jeśli uda się przygotować niezła dyspozycję do marca to wtedy będę chciała wystartować w Portugalii. Podchodzimy do tego jednak luźno.

Sezon 2024 to nie tylko igrzyska w Paryżu, które rzecz jasna są najważniejszym wydarzeniem czterolecia. Już w czerwcu czekają nas jeszcze mistrzostwa Europy w Rzymie. Start tam będzie dla Ciebie ważnym etapem sezonu olimpijskiego?

W tym momencie przede wszystkim moim priorytetem będzie przetrenowanie zimy i wiosny w pełnym zdrowiu. Wraz z trenerem Wojną chcemy zrobić wszystko żeby tak było. Jeśli to pójdzie po naszej myśli to mistrzostwa Europy w Rzymie będą naprawdę fajnym przetarciem. Trzeba podkreślić, że jestem w takim momencie jeśli chodzi o wyniki, że nie mogę gardzić żadną imprezą. Tak jak mówiłam – o ile luźno podchodzę do występu w pucharze Europy w marcu to już kalendarz letni będziemy chcieli rozplanować bardzo zdroworozsądkowo. Znam siebie, swój organizm i wiem, że jeśli mentalnie będę dobrze przygotowana – a trening mentalny w moim przypadku jest bardzo istotny – to nie będę potrzebowała przetarcia w startach. To pokazał przecież rok 2021 i występ w Splicie. Podsumowując to jeśli wszystko będzie fajnie grać w przygotowaniach to mistrzostwa Europy w Rzymie będą istotnym krokiem w drodze do igrzysk w Paryżu.

Maciej Jałoszyński / foto (ilustracyjne): Marek Biczyk

Powrót do listy

Więcej