Do zbliżającego się sezonu, Anita Włodarczyk przygotowuje się w Dosze. Pierwszy start ma zaplanowany na 23 maja w Chorzowie, podczas 71. ORLEN Memoriału Janusza Kusocińskiego. Imprezą docelową będą dla Polki mistrzostwa świata w Tokio. – Uwielbiam startować w Japonii i pracuję na tym, aby szczyt formy przyszedł we wrześniu – zapewnia trzykrotna mistrzyni olimpijska w rzucie młotem.
W poprzednim sezonie Anita Włodarczyk udowodniła, że nadal należy do absolutnej światowej czołówki młociarek. Najpierw zdobyła w Rzymie wicemistrzostwo Europy, a kilkanaście tygodni później otarła się o olimpijski medal podczas zawodów na paryskim Stade de France. Od listopada Polka intensywnie trenuje i przygotowuje się do starów w sezonie 2025. Obecnie przebywa na zgrupowaniu w Katarze, bezpośrednio z którego przyleci do Polski na pierwszy start – 71. ORLEN Memoriał Janusza Kusocińskiego.
Kilkanaście dni temu media w Polsce obiegła informacja, że Anita Włodarczyk pobiła rekord życiowy w Dosze. To oczywiście był rzut treningowy i to lżejszym młotem niż ten, którego używa się podczas zawodów. Nie zmienia to jednak faktu, że takie rekordowe próby mogą pozytywnie nastrajać przed rozpoczynającym się sezonem.
Zdecydowanie tak, to dobry prognostyk, tym bardziej że ciągle jesteśmy w ciężkim etapie treningu. Mam za sobą dużo rzutów cięższym młotem, a dopiero zaczynamy próby trójką. To będzie praca nad szybkością. Wynik tym lżejszym sprzętem mnie cieszy. To naprawdę dobry rezultat. Podobny wynik, na poziomie nieco ponad 84 metrów, uzyskałam też na zgrupowaniu przed igrzyskami w Tokio. To mnie bardzo podbudowało i pokazało, że jestem na dobrej drodze, jeśli chodzi o przygotowania do tego sezonu. Dodam tylko, że przy tej próbie było trochę niebezpiecznie, bo nigdy w Katarze nie rzuciłam tak daleko. Młot wylądował na sztucznej trawie, za sektorem. Na szczęście wszyscy przeżyli, nic złego się nie wydarzyło.
A ten pachołek, który tak często był trafiany na ostatnich treningach?
To już standard. Śmieję się, że będę mogła chyba startować w rzutach do celu. Trener Ivica jest nadal zaskoczony, że mam taką zdolność – jak powiem „trenerze rzucam teraz w pachołek” to zawsze się udaje w niego trafić. Ostatnio była taka sytuacja, że udało mi się to rzut po rzucie. Pierwszy raz w karierze! Nawet zastanawialiśmy się, czy nie możemy wystartować w jakiś rzutach do celu. Zawsze mi trener rozstawia pachołki, bo uwielbiam mieć na horyzoncie taki widok, gdzie powinnam rzucić.
Wrócmy jeszcze do tych rzutów lżejszym młotem. Są różne przeliczniki, dzięki którym można oszacować na podstawie wyniku uzyskanego młotem o wadze 3 kilogramów, jaka odległość mogłaby zostać osiągnięta tym cięższym sprzętem. Natomiast nikt nie czuje tego lepiej niż sam zawodnik. Zatem Twoje 84 metry z Dohy na ile metrów powinno przełożyć się w sezonie letnim młotem czterokilogramowym?
W 2021 w Tokio po takich rzutach uzyskałam 79 metrów. Nie można oczywiście tego porównywać jeden do jednego, bo jestem na innym etapie swojej kariery. Kiedy biłam rekord świata, to wtedy rzuciłam trójką 94 metry. Myślę, że na dziś to 84 przełoży się na próby w granicach 72 metrów. To nie powinno być problemem na treningu, a zawsze na zawodach rzucam dalej.
Kibice pierwszy raz w tym sezonie będą mogli Cię zobaczyć 23 maja podczas 71. ORLEN Memoriału Janusza Kusocińskiego w Chorzowie.
Fajnie, że kolejny raz zacznę sezon na polskiej ziemi. Bardzo lubię startować na Stadionie Śląskim i mam nadzieję, że to będzie dobry występ. Liczę, że już w tym pierwszym starcie będę rzucać ponad 70 metrów. Tak jak mówiłam, na zawodach rzucam dalej niż na treningach – także dzięki publiczności i atmosferze panującej na starcie.
Jak będą wyglądać Twoje przygotowania do tego pierwszego startu?
Będę trenować w Dosze. Na kilka dni przed Memoriałem wracam do Polski. Natomiast sezon jest bardzo długi, bo mistrzostwa świata dopiero we wrześniu. Plan treningowy mamy tak przygotowany, żeby szczyt formy był wtedy. Mam nadzieję, że zdrowie będzie mi dopisywało i te kilka miesięcy od listopada, kiedy zaczęliśmy przygotowania, zaowocują.
W takim razie, jaki wynik zadowoli Cię w tym pierwszym starcie, na Kusocińskim?
72 z plusem byłoby super, jak na ten czas. Myślę, że z zawodów na zawody będę się rozkręcała.
Ten sezon będzie obfitował w liczne starty. Zanim dotrzecie do Tokio, będą też drużynowe mistrzostwa Europy w Madrycie, czy mistrzostwa Polski w Bydgoszczy. To trudne dla zawodnika, tak doświadczonego jak Ty, utrzymywać formę tak długo?
Jestem doświadczoną zawodniczką i znając kalendarz startów, przygotowania zaczęliśmy nieco później. Nigdy nie byłam takim typem sportowca, który jak w maju rzuca daleko to później w sierpniu też. W moim przypadku ta forma rośnie w ciągu sezonu, rozkręcam się. Mam nadzieję, że teraz też tak będzie.
Zatem najwyższa będzie w Tokio?
Chciałabym! Do Japonii mam bardzo duży sentyment. Uwielbiam tam startować i cieszę się, że wrócę na stadion olimpijski w Tokio. Mam nadzieję, że teraz będzie zapełniony kibicami, nie jak podczas igrzysk. Jestem typem sportowca, który uwielbia doping, więc liczę, że Japończycy się spiszą i na pewno będzie duże zainteresowanie ze strony kibiców podczas mistrzostw świata.
Bilety na mistrzostwa sprzedają się ponoć bardzo dobrze. My możemy trzymać kciuki też za to, aby wejściówkę kupił słynny pan od tabliczki „Anita daj spokój”.
Jestem w kontakcie z miastem Takasaki, bo planujemy tam być na zgrupowaniu aklimatyzacyjnym. Moja prośba do burmistrza była taka, żeby spotkać się z tym panem. Mam nadzieję, że dojdzie do takiego spotkania.
Jesteś rozpoznawalana w Kraju Kwitnącej Wiśni?
Ostatnio miałam miła sytuację w Japonii. Byłam na meczu piłkarskim zespołu Urawa Red Diamonds i jeden starszy pan rozpoznał mnie na trybunach. Powiedział, że pamięta mnie z Tokio, jak zdobywałam medal olimpijski. Gdy dowiedział się, że teraz w Tokio będą lekkoatletyczne mistrzostwa świata to, proszę sobie wyobrazić, od razu przy mnie kupił bilet. Zobaczył tylko, że rzut młotem kobiet jest zaplanowany na niedzielę i poniedziałek. Nie będzie go na eliminacjach, ale w poniedziałek weźmie dzień wolny z pracy i przyjdzie na stadion na mój finał. To było dla mnie totalne miłe zaskoczenie!
Szczególnie że Japończycy nie przepadają za braniem urlopów!
Dokładnie tak! Tam jest z tym trochę inaczej. Uwielbiam Japonię, więc to dla mnie będzie dodatkowy czynnik, że będę się tam dobrze czuła. Nastawienie psychiczne jest tak naprawdę bardzo ważne.
Maciej Jałoszyński / foto: Tomasz Kasjaniuk