Sezon 2025 rozpoczął od poprawienia młodzieżowego rekordu Polski Bronisława Malinowskiego w biegu na 10 000 metrów. Podczas Memoriału Ireny Szewińskiej w Bydgoszczy czasem 8:23.01 został liderem europejskich tabel w kategorii U23 w swojej koronnej konkurencji, czyli biegu na 3000 metrów z przeszkodami. – W Bergen interesuje mnie tylko złoto – zapowiada na dwa dni przed rozpoczęciem mistrzostw Europy U23 Maciej Megier.
Urodzony w 2003 roku Maciej Megier, podopieczny trenera Zbigniewa Rolbieckiego, jest zawodnikiem Sopockiej Klubu Lekkoatletycznego. W reprezentacji Polski zadebiutował jako junior, a przed dwu laty upadek wykluczył go z walki o czołowe miejsce na mistrzostwach Europy do lat 23. Jest jednym z największych odkryć w polskich biegach w sezonie 2025. W kwietniu w Warszawie wymazał z tabel rekord Polski U23 Bronisława Malinowskiego w biegu na 10 000 metrów. Maj i czerwiec to z kolei pozycja lidera europejskich tabel wśród zawodników do lat 23 na koronnym dystansie, czyli 3000 metrów z przeszkodami oraz wartościowy start w reprezentacji na drużynowych mistrzostwach Europy w Madrycie. W Bergen Maciej Megier pobiegnie w weekend – eliminacje rywalizacji przeszkodowców w sobotę rano, finał w niedzielę o 13:05.
Maciej Megier, lider europejskich tabel do lat 23 w biegu na 3000 metrów z przeszkodami. Czujesz w związku z tym presję przed startem w Bergen?
Na pewno presja jest, aczkolwiek jestem bardzo dobrze przygotowany. Wierzę, że zrealizuję założone przed tym startem cele. Jesteśmy z trenerem dobrej myśli.
Polska ma fantastyczne tradycje w biegu przeszkodowym, także, jeśli chodzi o bieg z przeszkodami i mistrzostwa Europy U23. Warto wspomnieć fakt, że 20 lat temu w Erfurcie Radosław Popławski zdobył złoty medal. On jest też rekordzistą Polski U23. Kusi Cię poprawienie tego wyniku?
Pewnie, że kusi. Zobaczymy jednak, jak potoczy się bieg w Bergen. Od tego będzie dużo zależało. Czy to będzie taki bieg z końcówki, czy może jakoś szybciej poprowadzony.
Niedawno na mistrzostwach Polski w Krakowie zdobyłeś złoty medal, a ten bieg też wyglądał na chaotyczny. Zostałeś za rywalami, później dopiero zaatakowałeś. Czy to też była jakaś próba taktyki w kontekście mistrzostw Europy?
Generalnie w Krakowie plan był taki, żeby pomóc mojemu o 5 lat młodszemu koledze Michałowi Gajdusowi wywalczyć minimum na mistrzostwa Europy juniorów w Finlandii.
Świetnie poprowadziłeś mu bieg już wcześniej, w Oleśnicy.
Tak! Natomiast na mistrzostwach Polski udało mi się równo poprowadzić Michałowi półtoraka. Potem założeniem była pogoń za pierwszym miejscem i ruszyć z końcówki.
Zacząłeś ten sezon od imponującego biegu na 10 000 metrów podczas mistrzostw Polski w Warszawie. Zdobyłeś wtedy złoty medal, ale też wymazałeś z tabel rekord kraju U23 Bronisława Malinowskiego, wybitnego przeszkodowca. Jak to jest gonić legendę?
Fajne uczucie. W Warszawie zrobiłem niejako pierwszy krok, bijąc młodzieżowy rekord na 10 000 metrów. Generalnie takie było moje założenie na ten sezon. Celowaliśmy z trenerem w bieg na poziomie 28:30.00. Muszę jednak powiedzieć, że na miesiąc przed tym startem nie sądziłem, że uda mi się to zrobić w samotnym biegu.
Wtedy, w kwietniu, byłeś w zasadzie tylko Ty i bieżnia nowego stadionu Skry. Żadnego pacemakera, nikt Ci nie pomagał, a zrobiłeś świetny wynik. Rodzi to pytanie, na co byłoby Cię stać, gdyby ktoś nadawał w tym biegu tempo.
Wtedy wiało, ale temperatura była dobra pod bieganie na 10 000 metrów. Myślę, że byłbym w stanie w tych warunkach urwać jeszcze z 15 sekund, pobiec na poziomie 28:15.00.
Mówimy o biegu na 10 000 metrów, ale Twoją główną specjalnością jest rywalizacja na przeszkodach. Tam ten seniorski rekord Polski od dekad dzierży Bronisław Malinowski. Śni Ci się czasem po nocach ten jego wynik?
Z pewnością, ale myślę, że jeśli wszystko będzie szło zgodnie z planem, nie przytrafią się jakieś kontuzje, to za 2-3 lata ja będę rekordzistą Polski.
Ten wynik Malinowskiego z Montrealu, sprzed 49 lat, 8:09.11 nawet dziś dawałby czołowe lokaty na wielkich imprezach.
W Europie na pewno pozwalałby myśleć o medalach, aczkolwiek na świecie myślę, że trzeba jeszcze z 5 sekund z tego czasu urwać. Chyba że ktoś dysponowałby mocnym przyspieszeniem na końcu, a sam bieg byłby wolniejszy. Wtedy może nawet na mistrzostwach świata i igrzyskach można by z takim wynikiem namieszkać.
Dużo zależy od tego, jak ułoży się bieg. Zobaczymy, jak będzie wyglądał ten w Bergen. Często jest tak, że to, co dzieje się na bieżni mocno mija się z tym, co zawodnik sobie przed startem zakładał.
To prawda, my w kontekście startu w Bergen zakładamy jednak, że jak będzie dobra pogoda, to nawet pokusimy się z trenerem na to, że wyprowadzę ten bieg. Aczkolwiek to okaże się na miejscu, tam często są silne wiatry. One mogą wpłynąć na rywalizację.
Może być też chłodno, to jednak północna Europa.
Oczywiście. Nie wyobrażam sobie, żebym na przykład poprowadził bieg, kiedy będzie wiało 50 kilometrów na godzinę z porywami. Zobaczymy, jak będzie z pogodą.
Ty jesteś ciągle młodym zawodnikiem, więc z pewnością patrzysz w przyszłość. Chcesz nadal łączyć bieganie belek z innymi długimi dystansami?
Na pewno tak będzie. Łączenie biegu przeszkodowego z rywalizacją na 1500, czy 5000 metrów będzie raczej naturalne. Myślę też, że będę startował w biegu na 10 000 metrów jeszcze przed głównym sezonem. Tak jak było w tym roku, w kwietniu. To jest bardzo dobry test przed sezonem letnim, można sprawdzić się tak tlenowo.
Sezon zimowy wykorzystujesz też do startów w biegach przełajowych. One są niezwykle popularne w krajach, które mają świetnych długodystansowców. Jak ważne są dla Ciebie przełaje?
To istotny etap przygotowań. Jako Polak mam też do nich sentyment. Mieliśmy przecież medale na mistrzostwach świata w biegach przełajowych, zdobywał je Bronisław Malinowski…
To też pokazuje, że chyba przez całą karierę będziesz gdzieś gonił jego legendę.
Tak! Ale wracając do przełajów, to one są bardzo fajne dla przeszkodowca. Trenujemy sobie w terenie, w górach. Obudowujemy się siłowo i takie przełaje naprawdę mogą fajnie oddać pod kątem lata i przeszkód.
A jaki trening preferuje Maciej Megier?
Generalnie patrząc, to większość czasu z trenerem poświęcamy na przesuwanie progów tlenowych. Kiedy zbliżają się starty, to wchodzimy też na prędkości, na ten kwas. Natomiast większość czasu, tak jak mówię, to jest takie budowanie.
Budujesz to wszystko i mówisz, że w perspektywie 2-3 lat możesz poprawić rekord Polski na 3000 metrów z przeszkodami. Kibic sportu zauważy, że za 3 lata są igrzyska w Los Angeles.
Zmierzamy w ich kierunku z nastawieniem, że będę biegał wtedy na poziomie 8:10.00. Po prostu nie chodzi tylko o to, żeby tam pojechać. Chciałbym coś tam namieszać.
A co Twoim zdaniem jest najtrudniejsze w biegu przeszkodowym?
Biegam ten dystans już kilka lat i chyba najtrudniejsze jest samo pokonywanie przeszkód. Aczkolwiek zrobiłem z trenerem już tyle treningów, gdzie skupialiśmy się na technice, że się po prostu tego nie boję.
A policzyłeś, ile w życiu już tych przeszkód pokonałeś?
Oj, no już naprawdę dużo. Chyba nie jestem w stanie ich zliczyć.
Pytam też o takie przeszkody poza sportowe. Jak Twoje zdrowie?
Mam to szczęście, że nie dotknęła mnie żadna kontuzja, uraz od zeszłego roku. Cały czas jestem w treningu, więc super. To cieszy. Gdyby coś zakłóciło moje przygotowania do sezonu to i tej dyszki w kwietniu bym tak nie pobiegł. Wiadomo, jak ważny jest w biegach długich regularny trening.
Wróćmy na koniec jeszcze do mistrzostw Europy U23. Medal tej imprezy mogłeś zdobyć już dwa lata temu.
W Espoo byłem bardzo blisko medalu, ale wywróciłem się na ostatnim rowie z wodą. Wtedy byłem w stanie wywalczyć drugiej, trzecie miejsce.
Zatem w Bergen interesuje Cię medal, czy tylko złoto?
Wiadomo, że przeszkody to bardzo techniczna konkurencja i wiele rzeczy może się zdarzyć. Natomiast jestem liderem tabel, zatem interesuje mnie złoto.
Maciej Jałoszyński / foto: Tomasz Kasjaniuk