Menu
1 / 0
Aktualności /

Kilka dni po Memoriale Janusza Kusocińskiego

Obawy okazały się płonne. 52. Międzynarodowy Memoriał Janusza Kusocińskiego nawiązał do najlepszych tradycji tej najstarszej obok mistrzostw Polski lekkoatletycznej imprezy w naszym kraju, przez lata otwierającej lekkoatletyczny sezon w Europie.

Rekordy kraju i memoriału oraz wiele minimów na 52. Memoriale „Kusego”

            Obawy okazały się płonne. 52. Międzynarodowy Memoriał Janusza Kusocińskiego nawiązał do najlepszych tradycji tej najstarszej obok mistrzostw Polski lekkoatletycznej imprezy w naszym kraju, przez lata otwierającej lekkoatletyczny sezon w Europie. Dzisiaj przy hegemonii Złotej Ligi Mityngów IAAF trudniej o gromadzenie światowych gwiazd bez bardzo solidnego budżetu i mocnej stawki własnych lekkoatletek i lekkoatletów, ale jednak w Warszawie się to udaje.

                Dzięki temu, że dla rodzimej czołówki była to walka o kwalifikacje na Puchar Europy w Maladze (28-29 bm.) i jedna z ostatnich krajowych szans zdobywania minimów na sierpniowe mistrzostwa Europy w Göteborgu oraz mistrzostwa świata juniorów w Pekinie rodzimych gwiazd nie zabrakło i większość wykazała obiecująca formę. Ułatwiły to liczne konfrontacje z zawodniczkami i zawodnikami z czołówki europejskich i światowych list.

Łatwiej do Göteborga niż na Bielanach

                O tym jak trudno utrzymywać rangę zawodów niech świadczy fakt, że łatwiej przychodziło zdobywanie minimów (a w przypadku ME zazwyczaj nieco lepszych wskaźników PZLA) niż poprawianie rekordów memoriału. Padło ich w sumie siedem, ale aż cztery w rzucie młotem kobiet, a więc w tabelach zmiany będą cztery. Wróćmy do młotu pań. Dwa razy rekord Rosjanki Olgi Kuzienkowej z 2003 roku poprawiała Kamila Skolimowska (w 1. kolejce rezultatem 71,83 m i czwartej – 72,39), ale w tabelach pozostanie wynik Niemki Bety Heidler, która ją dwukrotnie kontrowała. Najpierw w 2. kolejce (72,32) i ostatecznie w 6. – 73,97. Trzykrotnie powyżej poprzedniego rekordu rzucała także Białorusinka Wolka Czander (71,81; 71,07 i 71,74), ale rekordzistką była ani przez chwilę (pierwszy rzut tuż po Kamili). Również Szymon Ziółkowski rozprawił się z rekordem należącym do niego od 5 lat (80,64m) już w pierwszym rzucie (81,52) poprawiając także swój najlepszy tegoroczny wynik sprzed 2 tygodni w Rehlingen o 16 cm i wychodząc na czoło światowej listy 2006. Jeszcze dwa razy rzucał ponad 80 m pozostawiając w pokonanym polu dotychczasowego lidera Białorusina Waleriego Światochę. Kolejne rekordy padły łupem Anny Jesień (55.29), która poprawiła swój wynik sprzed rok o 0.11 s oraz Moniki Pyrek (4,60), której rezultat zastąpił 4,50 uzyskane przez nią przed rokiem, a przez Annę Rogowską i rok i dwa lata temu.

Pokazali się juniorzy

                W sumie padło 18 minimów i wskaźników PZLA na ME w Goteborgu oraz dalszych kilka na MŚJ w Pekinie. Aż 0 6 cm przekroczyła je w skoku wzwyż rewelacja Memoriału 17-letni Sylwester Bednarek (RKS Łódź) wynikiem 226 cm poprawiając (dwukrotnie),a ostatecznie o 4 cm swój tegoroczny rekord Polski juniorów młodszych. Lepszy od wyśrubowanego minimum PZLA na Pekin w biegu na 1.500 m (3:45.00) był także 19-letni Marcin Lewandowski (UKL Ósemka Police), któremu poprawienie tegorocznego rekordu życiowego (z 3.45,03 na 3.43,84) umożliwiło równe tempo biegu seniorów. To drugie minimum na Pekin tego utalentowanego średniaka (ostatnio w Bydgoszczy pobiegł na 800 m 1:48.81), pierwszego od dobrych kilku lat zawodnika, który  w obu tych konkurencjach zbliżył się wreszcie do rekordów Polski (3:40.93 i 1:47.67).  Kwalifikację do Pekinu zdobyła także m. in. sztafeta 4 x 100 m juniorek (45.18).

Rekordowy bieg średniaczek

                Zaskakująco dobry był poziom biegu na 800 metrów kobiet. Aż 6 zawodniczek w tym cztery Polki pobiegły szybciej niż klasa Mistrzowska Międzynarodowa (2:01.00). Cieszy kolejne w przeciągu kilku dni przełamanie 2 minut przez zwyciężczynię Anetę Lemiesz (Warszawianka), rekordy życiowe Eweliny Sętowskiej (2:00.08) i Lidii Chojeckiej (2:00.86) oraz dwóch młodszych zawodniczek Renaty Pliś z Maratonu Świnoujście (2:02.50) i Sylwii Ejdys z AZS-AWF Wrocław (2:03.22), które podobnie jak Justyna Lesman pobiegły lepiej od klasy Mistrzowskiej Krajowej (2:04.00). Zwyżkę formy zaprezentowała Anna Jakubczak, której łatwiej przyszło zrobienie minimum na PZLA na 800 m (2:00.99 do 2:01.50) niż na 1.500 metrów.

Zwycięstwa tylko dla asów, ale walczyliśmy

                W sumie w zawodach uzyskano aż 75 rezultatów na poziomie klasy MK, a 39 MM. Chwaliłem Bednarka, bo on bijąc juniorskie rekordy jako jedyny nawiązał walkę z zawodnikami ze światowej czołówki. 232 cm uzyskane przez Rosjan Jarosława Rybakowa i Andrieja Silnowa zepchnęły na trzecie miejsce utytułowanego Stefana Holma z 228 cm, a niestety Aleksander Waleriańczyk (226) i Grzegorz Sposób (222) oraz wciąż niemogący dojść do siebie po kontuzji Michał Bieniek (215) z pokazaniem formy jakoś w silnej stawce  mają większy problem. Tomasz Majewski już praktycznie doszedł do swego najlepszego poziomu (20,63 o 1 cm mniej od „życiówki") i wygrał w doborowym gronie.

                Nasi dyskobole, mający w komplecie pezlowskie minima (Piotr Małachowski, Olgierd Stański i Andrzej Krawczyk) na ME (63,00)  tym razem ulegli liderowi światowych list Estończykowi Aleksandrowi Tammertowi (64,82) i brązowemu medaliście olimpijskiemu z Sydney Frantzowi Krugerowi (63,45), ale pokonali brązowego medalistę MŚ (2001 i 2005) oraz ostatnich ME Niemca Michaela Mölenbecka (60,27) i ta obniżka formy to już chyba z myślą o szukaniu szczytu formy na sierpień. Wioletta Potępa tym razem uległa  aktualnej mistrzyni olimpijskiej Rosjance Natalii Sadowej (61,85 do 63,39m), ale za jej plecami było kilka czołowych światowych dyskobolek.

                W trójskoku Jacek Kazimierowski walcząc  z Brazylijczykiem Sabino Jaffersonem (17,22 w br., a na memoriale 16,73) i Ukraińcem Wiktorem Jastrebowem (były medalista MŚ i Europy juniorów – 17,00) poprawił swój najlepszy tegoroczny wynik z 16,24 na 16,53 czyli lepiej niż minimum EAA, a gorzej od wskaźnika PZLA (16,50 – 16,75). W walce o podium pokonał o 8 cm halowego wicemistrza Europy sprzed 2 lat Rosjanina Wiktora Guszinskija. W dal 8,05 m Marcina Starzaka nie wystarczyło do wygrania z Jamajczykiem Jamesem Beckfordem (8,10), ale to dobry prognostyk na szwedzkie mistrzostwa dla 21-letniego krakowianina. Ubiegłorocznemu liderowi list krajowych (7,94) Michałowi Łukasiakowi 7,75  m wystarczyło do trzeciego miejsca.

Kenijczycy od razu uciekli

            Smutno było niestety już chwile po starcie memoriałowego biegu na 3.000 metrów, gdy już po 200 metrach za 7-osobową czołówką murzyńskich biegaczy reszta stawki z naszymi biegami ustawiła się kilkadziesiąt metrów z tyłu. Na finiszu Ugandyjczyk Wilson Busienei poradził sobie z koalicją Kenijczyków, a nas cieszyć musiało, że jako pierwsi za czarnoskórymi przybiegli z „życiówkami” młodzi polscy zawodnicy, 21-letni Łukasz Parszczyński (Polonia Warszawa) – 8:01.52 i 20-letni Kamil Murzyn (Cracovia Krajów) – 8:02.15, m. in. ubiegłoroczny drużynowy mistrz Europy juniorów w biegach przełajowych. W młodzieżowym biegu „Życia Warszawy” na 3 km dzięki efektownemu długiemu finiszowi Mateusza Demczyszaka ze Śląska Wrocław (był 5. ze swoim rekordem 8:19.27) aż 7 zawodników pobiegło poniżej 8.20 (a więc na poziomie przedwojennego rekordu świata „Kusego”) a dalszych 11 poniżej 8.30 (cały grad życiówek) i to pozwala na pewien optymizm, co do przyszłości polskich biegów średnich i długich. Ten optymizm podtrzymał Grzegorz Krzosek wygrywając w niezłej międzynarodowej stawce 800 metrów w czasie lepszym od göteborskiego minimum (1:46.38 do 1:46.80). Niestety popularny „Czapi” po kontuzji jakoś nie może odnaleźć rytmu dawnych skutecznych pogoni z ostatniego miejsca i chyba poddał sezon schodząc 300 metrów przed metą.

Pyrek i Rogowska mają rywalki w kraju

                W skoku o tyczce kobiet ucieszył nie tylko rekord memoriały Pyrkówny, ale i naciskanie jej przez parę lat młodsze tyczkarki: z  Warszawy Joanna Piwowarska i Gdańska Różę Kasprzak, które po pokonaniu 4,50 i zrzutce na tej wysokości księżny Moniki zmusiły ją do szukania szansy na zwycięstwo w przełożeniu drugiego i trzeciego skoku na 4,55 m. Tym razem się jeszcze udało, ale nawet, gdy nie było Rogowskiej Pyrek musiała się sprężyć na całość. Cała trójka na podium przed zupełnie przyzwoitą koalicją zabużańsko-brazylijską. Cieszą postępy tyczkarek, a zwłaszcza pobity aż o 15 cm rekord życiowy Kasprzakówny. 

Tylko Urbaś i sztafety?

                Na 200 metrów ucieszył efektowny triumf Marcina Urbasia (20.64), który mógł sobie pozwolić na finisz z podniesionymi rękoma,  a zmartwił sztywny i pasywny bieg białego Murzyna czyli bez problemu Marciny poradziły sobie z Dariuszem Kuciem i Łukaszem Chyłą (obaj na podium setki z rezultatami poniżej 10.50) z minimum, a 39.12  u progu sezonu pozwala na optymistyczne prognozy. Podobnie jak u juniorów, którzy rezultatem 40.16 poradzili sobie o 00.4 s minimum na Pekin. Poradziłyby sobie i nasze panie, ale ostatnia zmiana się im zaczęła udawać dopiero w połowie ostatniej prostej.

Czterystumetrowy się wyrzynali

                Trochę niepotrzebnych emocji wzbudziła rywalizacja najlepszych czterystumetrowców. Kadrowy opiekun Józef Lisowski przeforsował pomysł wewnętrznej rywalizacji Polaków o miejsca na 400 m i w sztafecie 4 x 400 m na Puchar Europy w Maladze (28-29 bm.).Siódemka najlepszych Polaków walczyła więc ze sobą, a zagraniczni goście mieli za rywali ich dublerów. Dąbrowski wygrał pewnie całą konkurencję (45.65), a  ucieszyła także forma Rafała Wieruszewskiego (46.16). Wyraźnie pod kreską byli Piotrowie: Klimczak i Rysiukiewicz (47.18 i 47.34), co ten drugi tłumaczył trochę opóźnioną adaptacją po mocnych, obozowych przygotowaniach.

Płotkarski bój o długą sztafetę

                Wspomniałem o rekordzie Anny Jesień, ale warto dodać, ze poniżej 56 sekund pobiegły także Małgorzata Pskit (AZS-AWF Wrocław) i po raz pierwszy w życiu Agnieszka Karpiesiuk z Gdańska (55.88). W ten sposób drugiej z wrocławianek Marcie Chrust-Rożek mimo posiadania pezlowskiego minimum na ME trochę się ten start oddalił, a na razie przegrała z koleżanką płotkarką miejsca w sztafecie 4 x 400 m na Malagę.

Czy Formeli uda się we Wrocławiu?

                Na 1.500 metrów Mirosław Formela (3:40.83) przegrał tylko z utytułowanym Wiaczesławem Szabuninem (rekord życiowy 3:32.28, a w Warszawie 3:40.34), ale to wystarczyło to do pokonania „Jarka” Shegumo (3.41,37) w walce o nominację na Malagę i do uzyskania minimum EAA (3:41.00).  O wskaźnik PZLA (3:38.50) milerowi ze Sportingu Międzyzdroje łatwiej będzie w sobotę 24 bm. we Wrocławiu w memoriałowym biegu Edwarda Listosa niż podczas biegu na miejsca w PE. W zeszłym roku wygrał we Wrocławiu  z rezultatem 3:39.54, a więc chyba można.

Elegancko, mistrzowsko i medalowo

                Warto wspomnieć jeszcze o elaganckiej oprawie imprezy. Choć rozgrywana po raz 10. na stadionie AZS-AWF na warszawskich Bielanach ledwie się tam może pomieścić – to rangi nie traci. W gronie zaproszonych przez panią prezes Irenę Szewińską gwiazd królowej sportu znalazło się wiele dawnych mistrzyń i mistrzów. To m. in. od Grażyny Rabsztyn, Teresy Sukniewicz, Ludwiki Chewińskiej i Henryka Piotrowskiego, medaliści memoriału mieli okazję odbierać medale, puchary i nagrody. Nie zabrakło i specjalnych honorowych odlewów memoriałowych dla wszystkich dawnych sław królowej sportu. Były fanfary i efektowne kosze z nagrodami.

Do zobaczenia za rok na 53. memoriale Janusza Kusocińskiego.

Maciej Głowacki z Wrocławia

Powrót do listy

Więcej