Menu
1 / 0
Aktualności /

PIOTR MAŁACHOWSKI: Nie przyjechałem tu przegrać

Fenomenalna walka, postawa godna prawdziwego mistrza i srebro okraszone dwoma rekordami Polski. Po roku od wywalczenia wicemistrzostwa olimpijskiego Piotr Małachowski znów jest wielki. Tym razem ma tytuł wicemistrza świata.

Fenomenalna walka, postawa godna prawdziwego mistrza i srebro okraszone dwoma rekordami Polski. Po roku od wywalczenia wicemistrzostwa olimpijskiego Piotr Małachowski znów jest wielki. Tym razem ma tytuł wicemistrza świata.

 

Tuż po zejściu z rzutni Małachowski cieszył się, ale mimo wszystko czuł lekki żal, że nie udało się zwyciężyć, mimo prowadzenia do ostatniej kolejki.

 

Jak się czuje świeżo upieczony wicemistrz świata?

PIOTR MAŁACHOWSKI: No cóż, jestem wiecznie drugi. Za rok w mistrzostwach Europy chyba znów czeka mnie ten los.

Ja dokonuje się czegoś tak wielkiego, jak Ty dziś?

Wchodzi się do koła, rzuca się, utrzymuje się rzut i patrzy jak daleko leci. Sam byłem w szoku po swoim pierwszym rzucie. Myślałem, że dysk poleci na odległość 66 metrów. A tu 68.77. Fajny konkurs, szkoda, że nie ułożył się do końca po mojej myśli, ale i tak jest dobrze.

Piotr Małachowski przygotowuje się do konkursu finałowego (fot. Adam Nurkiewicz/ http://www.mediasport.pl/)

 

Co pomyślałeś przed piątą kolejką, w której zdołałeś ustanowić drugi rekord Polski?

Nie pamiętam. Po prostu wszedłem do koła i rzuciłem luźno. To, co wychodziło mi w rzutach próbnych podczas eliminacji powtórzyłem w finale. Stąd taki wynik. Tak widocznie miało być.

Co z Twoim kontuzjowanym palcem? Jeszcze niedawno każdy rzut sprawiał Ci ból.

To jest „Palec Boga”. Nie boli mnie już od jakiegoś czasu. Doktor Śmigielski zrobił mi zastrzyki, pokazał tape’a, jakiego mam zakładać. Nic mnie nie boli, lekarz spisał się na medal i jest medal. Na treningach nie wykonałem oczywiście tylu rzutów, co powinienem, ale i tak jestem w szoku. W Berlinie mieliśmy dobry wiatr, dobre koło, dobre dyski. I jest dobry wynik.

Czy po ostatnim rzucie Hartinga wierzyłeś, że jesteś w stanie go pokonać?

Oczywiście, wierzyłem do samego końca. Nie przyjechałem do Berlina przegrać zawodów.

Dzień przed finałem Kanter powiedział: złoto dla mnie, srebro dla Aleksy, brąz dla Hartinga. Ciebie w tej wyliczance pominął. Byłeś zły?

Zapowiadałem, że tanio skóry nie sprzedam. Zapomniał o mnie, rozdał medale, ale za szybko. Zajął trzecie miejsce. Już na boisku rozgrzewkowym wyglądał bardzo źle. Nawet mój fizjoterapeuta Andrzej Krawczyń i trener Witold Suski zauważyli, że jego masażysta przyniósł mu lód. Zaczęliśmy się śmiać, że czaszka mu dymi…

W finale miałeś komfortową sytuację, bo przed Tobą rzucał słaby Piszczalnikow, a za Tobą Kanter.

To między innymi ich doping pomógł w środę Małachowskiemu - od lewej: Paweł Januszewski, Andrzej Krawczyk i Tomasz Majewski (fot. Adam Nurkiewicz/ www.mediasport.pl)

 

Tak, z tą informacją zadzwonił do mnie Andrzej Krawczyk. Jak to usłyszałem, od razu odpowiedziałem: w takim razie ja wygrywam ten konkurs. No cóż, było blisko, ale się nie udało.

To jednak nie Kanter, a Harting był bohaterem tego konkursu.

Rzeczywiście. Tak mi się wydawało, że jeśli nie ja, to on wygra te zawody. Rzuca bardzo równo, systematycznie w granicach 67 metrów. Wiedziałem, że będzie groźny do końca i rzuci 69 metrów. Ale miałem cichą nadzieję, że mnie nie przeskoczy. Stało się inaczej.

Konkurs podobny do rywalizacji kulomiotów: Tomka Majewskiego też w ostatniej próbie pokonał największy rywal, Amerykanin Chrystian Cantwell.

Nie mam do siebie żalu. Więcej dać z siebie już chyba nie mogłem. Myślałem jeszcze, że dołożę coś w szóstej kolejce. Ale usztywniłem się, odchyliłem. Mam nagrane te rzuty. Obejrzę je i zobaczę, jak wyglądały technicznie.

Spodziewałeś się konkursu na tak wysokim poziomie?

Tak, ale nie sądziłem, że będę w nim odgrywał główną rolę.

Jak w ciągu kilku tygodni z 64 metrów można się poprawić na 69?

Cały czas byłem przygotowany fizycznie, po prostu gubiłem się technicznie. W Berlinie wyszły mi dwa dobre rzuty i jest super.

Czujesz się ograny ze złotego medalu?

Nie. Przegrałem ze znakomitym zawodnikiem. Robert jest naprawdę mocny, gratuluję mu. Jak miałem przegrać to już wolałem z nim, niż z Gerdem Kanterem. Ale w przyszłości będzie ciężko z nim wygrać. Jest naprawdę dobrze przygotowany. W Berlinie chyba nie podała mu głowa, zawiodła psychika. Mam nadzieję, że razem z Robertem Hartingiem na wielkich imprezach będziemy rzucać daleko. Na mityngach możemy nawet przegrywać z Kanterem.

Piotr Małachowski w trakcie pierwszej próby - 68.77 m (fot. Adam Nurkiewicz/ http://www.mediasport.pl/)

 

Czy po tak dalekich rzutach myślisz już o złamaniu bariery 70 metrów?

Uwierzyłem, że jestem na tyle przygotowany. Ale chyba dziś nie przyszła jeszcze moja pora. Może wkrótce.

Czy można porównywać to srebro do olimpijskiego srebra, które wywalczyłeś rok temu w Pekinie?

Na pewno więcej radości przyniósł mi medal, zdobyty w Pekinie. Wtedy byłem w szoku. Tutaj zrobiłem to z premedytacją. Pierwszy rzut na maksa no i wyszło.

Co z operacją palca, którą masz zaplanowaną na wrzesień?

Nie wiem, zobaczymy za kilkanaście dni.

 

Rozmawiał Rafał Bała

Powrót do listy

Więcej