Menu
1 / 0
Aktualności /

MŚ W BERLINIE: Piątkowe emocje z Polakami

Czwarte miejsce Żanety Glanc, upadek Marcina Lewandowskiego, potknięcie Sylwii Ejdys, szczęście Teresy Dobiji i słaba postawa oszczepników – piątek był niezwykle emocjonujący dla Polaków startujących w Berlinie.

Czwarte miejsce Żanety Glanc, upadek Marcina Lewandowskiego, potknięcie Sylwii Ejdys, szczęście Teresy Dobiji i słaba postawa oszczepników – piątek był niezwykle emocjonujący dla Polaków startujących w Berlinie.

 

Dyskobolki rywalizowały w kilkadziesiąt minut po nawałnicy, jaka przeszła nad stadionem. Ale to nie przeszkadzało Polsce Żanecie. Glanc. Co prawda na początku jej rzuty nie były imponujące (po dwóch kolejkach była dziewiąta), lecz później Polka się poprawiła. Rzuciła 62.66 i wskoczyła na 4. miejsce. Na takim też ukończyła zawody. – Jestem bardzo zadowolona. Do medalu zabrakło sporo, musiałabym rzucić rekord życiowy. Byłam skoncentrowana, nic nie wyprowadzało mnie z równowagi. Byłam pewna siebie, ale tego dnia nie udało się zrobić nic więcej. Moim celem na kolejny sezon jest ustanowienie rekordu Polski.

Żabeta Glanc (fot. Adam Nurkiewicz/ www.mediasport.pl)

 

Wielkie emocje towarzyszyły półfinałom w biegach na 1500 merów pań i 800 m panów. Lidia Chojecka zajęła dopiero 7.miejsce w swojej serii, ale awansowała dzięki czasowi. Druga seria była dużo wolniejsza (jej zwyciężczyni miała gorszy czas od Polki). – Chyba źle taktycznie rozegrałam ten bieg, był szarpany, nie mogłam sobie znaleźć miejsca. Poza tym Hiszpanka strasznie przepychała się łokciami. Jest silniejsza ode mnie. Po dwóch nieudanych latach ten awans do finału jest dla mnie dużym sukcesem. Patrząc realnie na życiówki i tegoroczne wyniki dziewczyn tu startujących, nie miałam wielkich podstaw do optymizmu. W finale będzie bardzo szybko. Tam będzie walka na śmierć i życie. Trzeba biec mądrze, oszczędzać siły na koniec – powiedziała Lidia. W drugim półfinale ogromnego pecha miała inna z Polek, Sylwia Ejdys. Biegła w środku stawki, tempo było bardzo słabe. Na ostatnich 200 metrach zdecydowała się na atak. Kiedy wychodziła na drugi tor, by wyprzedzać, wpadła pod nogi Amerykance Christin Wurth-Thomas. - Zgubiłam rytm, poczułam jakbym stanęła i ruszała od nowa. W tej sytuacji nie było szans na normalny finisz – tłumaczyła Ejdys. – Cały bieg był wolny, czułam się bardzo dobrze. W takiej sytuacji trzeba chyba mieć oczy dookoła głowy. Miałam jeszcze siłę, by powalczyć na ostatniej setce. Jestem zła. Zrobiłam wszystko, co mogłam. Czuję rozczarowanie.

Lidia Chojecka (fot. Adam Nurkiewicz/ www.mediasport.pl)

 

Kolejny pech Polaka miał miejsce w półfinale biegu na 800 m. Po 250 metrach Marcin Lewandowski zajmował 5 pozycję i dobrze taktycznie rozgrywał bieg. Jednak wtedy przed nim przewrócił się reprezentant Sudanu Abubaker Kaki. Pociągnął za sobą Holendra Brama Soma. Ten z kolei padł przed Lewandowskim. Polak starał się go ominąć, lecz zahaczył nogą i również się przewrócił. Wstał i kontynuował bieg, ale miał już 25-30 metrów straty. Ukończył rywalizację na ostatniej pozycji (Som i Kaki zeszli z bieżni). Kierownictwo polskiej ekipy zareagowało natychmiast. Złożono protest, który sędziowie bez cienia wątpliwości rozpatrzyli na korzyść Lewandowskiego i dopuścili go do niedzielnego finału.

Marcin Lewandowski (fot. Adam Nurkiewicz/ www.mediasport.pl)

 

Zabraknie w nim z kolei młodzieżowego mistrza Europy, Adama Kszczota. Łodzianin zajął 6. miejsce w drugiej serii i odpadł z rywalizacji. W finałowej dwunastce skoczkiń w dal zobaczymy Teresę Dobiję. W pierwszej próbie eliminacji zaliczyła 6.55 i to wystarczyło do zajęcia 10. miejsca. W trakcie konkursu lunął deszcze i ostatnie skoki były oddawane w strugach deszczu. Sporo znakomitych zawodniczek odpadło. Polka nie posiadała się z radości. W ostatniej próbie oddała skok ok. 6.70, ale spaliła o… 7 milimetrów!

- Plan minimum wykonany. Jest awans do finału! Szczerze mówiąc, bałam się, że przytłoczy mnie stres. Ze zepnę się, zablokuję, nie będę mogła normalnie skoczyć. Ale stało się inaczej. Głowa mnie nie zawiodła. W finale będę walczyła o rekord życiowy. Co to da? Nie mam pojęcia. To jest sport, w wielu konkurencjach tych mistrzostw świata faworyci przegrywają. Będę chciała tam zrobić swoje – zapewniała Dobija.

Kompletnie nieudane eliminacje mieli nasi oszczepnicy. Igor Janik zajął miejsce z wynikiem 75.20, zaś Adrian Markowski rzucił tylko 74.13. – Formy nie traci się w dwa tygodnie, ale w Berlinie wiele błędów złożyło się na taki efekt końcowy. Nie chcę się teraz na ten temat wypowiadać. Pierwszy rzut, pośliznąłem się na tartanie i powietrze zdecydowanie uszło – krótko skomentował tegoroczny mistrz Polski.

 

Rafał Bała

Powrót do listy

Więcej