Menu
1 / 0
Aktualności /

HMPS w SPALE: wypowiedzi mistrzów

HMPS w SPALE: wypowiedzi mistrzów

Oto, co po zwycięstwie w swoich konkurencjach powiedzieli bohaterowie I dnia HMPS w Spale.

Oto, co po zwycięstwie w swoich konkurencjach powiedzieli bohaterowie I dnia HMPS w Spale.
PAWEŁ WOJCIECHOWSKI (1. miejsce w skoku o tyczce – 5.70)


fot. Marek Biczyk

Jestem zadowolony, z tych zawodów. Nie tyle z wyniku, który mógł być lepszy, ale z możliwości startu i kolejnej pracy nad techniką. To było potrzebne przetarcie przed mistrzostwami Europy. Dziś nie biegałem dobrze w końcówce rozbiegu i popełniałem drobne błędy na wejściu. Dlatego były góry, a nie dojazdy. Wiem nad czym przez te dwa tygodnie mam jeszcze pracować. Będę ćwiczył w Bydgoszczy, a do Spały przyjadę tylko na technikę. Co by mnie satysfakcjonowało w Paryżu? Chciałbym tam skoczyć swoje – 5.70, może więcej. Co prawda jeszcze niedawno mieliśmy z trenerem wątpliwości, czy lecieć do Francji, ale postanowiliśmy wystartować w HME. To przecież duża impreza, kolejna możliwość start ze światową czołówką, bez żadnej presji. A co do sezonu letniego, finalizuję umowę z menedżerem Januszem Szydłowskim, będę z nim współpracował do końca roku. Chciałbym zacząć skakanie na otwartym stadonie od Diamentowej Ligi w Szanghaju. Zobaczymy jak będzie.

 

MAŁGORZATA TRYBAŃSKA (1. miejsce w skoku w dal – 6.61)

fot. Marek Biczyk

Nie jestem do końca zadowolona. Pierwszy skok wyprowadził mnie trochę z równowagi. Na szczęście udało mi się utrzymać nerwy na wodzy. W halowych mistrzostwach Europy w Paryżu wystartuję tylko w trójskoku, bo pogodzenie tych dwóch konkurencji w ciągu trzech dni jest prawie niemożliwe. A większe szanse na dobry wynik mam chyba w trójskoku. Niedawno rozmawiałam z mistrzynią Europy z Barcelony, Olhą Saladuhą, która powiedziała, że nie wstartuje we Francji. Odpada więc jedna bardzo silna rywalka. Tak naprawdę nie ma dziś murowanej faworytki. Ta, która będzie miała lepszy dzień, wygra. Moim celem jest start na równym poziomie – nie tylko w eliminacjach, ale i w finale. Chciałabym znów pobić rekord Polski. Mam nadzieję, że to będzie dla mnie przełomowy rok.

 

MATEUSZ DEMCZYSZAK (1. miejsce w biegu na 1500 m – 3:41.01)

fot. Marek Biczyk

Widać rezultaty obozu w RPA. Wykonałem tam dużą pracę. Dlatego przeżywałem ciężkie chwile od razu po powrocie z Afryki, czułem się trochę zablokowany. Przebiegłem dwa razy po 3:43 i do tego musiałem się nieźle „nażyłować“. Natomiast w Spale to byłem zupełnie inny ja. Czułem, że mam siłę w nogach, było z czego ruszyć. Spadł mi kamień z serca. Wiem, że moja forma będzie rosła. Mistrzostwa Europy wypadają w trzecim tygodniu po moim zejściu z gór, więc powinno być dobrze. Sporo dał mi ubiegły sezon, kiedy nabrałem doświadczenia w mistrzostwach Europy, czy w Pucharze Interkontynentalnym. W mistrzostwach Europy będę walczył, trzymał się pierwszej czwórki w eliminacjach, żeby awansować do finału.

 

URSZULA BHEBHE (1. miejsce na 60 m pł – 8.43)

fot. Marek Biczyk

Nie spodziewałam się, że wygram w finale, to dla mnie duże zaskoczenie. A na dodatek jeszcze rekord życiowy. Czego chcieć więcej? Urodziłam się w Warszawie, ale przez kilka lat mieszkałam z rodziną w Olsztynie. Moja mama jest Polką, tata pochodzi z Zimbabwe. Zaczynałam od sprintu, ale moja była pani trener, Krystyna Żegis, która kiedyś sama biegała przez płotki, zaszczepiła we mnie miłość do tej konkurencji. Tak naprawdę nikt specjalnie nie musiał mnie namawiać do uprawiania lekkiej atletyki. Zainteresowałam się tym sportem w szkole, a że całkiem nieźle mi szło, postanowiłam kontynuować treningi. Jeśli chodzi o technikę, na pewno mam jeszcze dużo do poprawienia. Ale jest już coraz lepiej. Kiedy wróciłam z Olsztyna do Warszawy trenowałam z panią Grażyną Rabsztyn, którą biorę sobie za wzór, przecież osiągnęła w tym sporcie bardzo wiele. Obecnie moim trenerem jest pan Edward Bugała. Chciałabym latem zakwalifikować się do mistrzostw Europy juniorów.

OLAF PARUZEL (1. miejsce w biegu na 60 m – 6.70)

fot. Marek Biczyk

Mimo wszystko myślałem, że będzie trochę szybciej. Usztywniłem się jednak w finale. Do tego trochę boli mnie Achilles, bo mam stan zapalny i myślałem nawet, że tutaj nie wystartuję. Jest jednak lekki niedosyt, bo liczyłem na nieco więcej. Tym bardziej po eliminacjach, gdzie pobiegłem luźno, a tylko jedną setną wolniej. No, ale to jest finał i tylko 60 m, a więc tak naprawdę loteria, w której ciężko wyczuć, ile się pobiegnie. Teraz muszę doleczyć kontuzję i mocno trenować przed sezonem letnim.

Zebrał rb

Powrót do listy

Więcej