Menu
1 / 0
Aktualności /

HME W PARYŻU: Tymińska o włos od medalu

HME W PARYŻU: Tymińska o włos od medalu

Karolina Tymińska zajęła czwarte miejsce w pięcioboju podczas HME w Paryżu. Do finału na 1500 m awansowały Sylwia Ejdys i Renata Pliś, w połfinałe na 800 m pobiegną Marcin Lewandowski i Adam Kszczot, a Paweł Wojciechowski będzie walczył o medal w skoku o tyczce.

Karolina Tymińska zajęła czwarte miejsce w pięcioboju podczas HME w Paryżu. Do finału na 1500 m awansowały Sylwia Ejdys i Renata Pliś, w połfinałe na 800 m pobiegną Marcin Lewandowski i Adam Kszczot, a Paweł Wojciechowski będzie walczył o medal w skoku o tyczce.

 

Po trzech konkurencjach Tymińska zajmowała czwartą lokatę, ze stratą 166 punktów do Holenderki Ramony Fransen. Na koniec rywalizacji zostały jej jednak dwie najsilniejsze konkurencje – skok w dal i 800 m. Podczas rozgrzewki na skoczni miała trochę problemów z wymierzeniem rozbiegu, ale w pierwszej próbie konkursowej bardzo dobrze trafiła w belkę. Nie pofrunęła jednak tak daleko, jak można było oczekiwać – 5.98 (jej najlepszy tegoroczny wynik to 6.16). Po inauguracyjnej kolejce był to siódmy rezultat konkursu (zepchnął Polkę na 5. miejsce w klasyfiacji generalnej). W drugiej próbie wejście na belkę było jeszcze lepsze (niemal idealnie przy plastelinie), a lot w powietrzu znakomity. Nic dziwnego, że Karolina wylądowała daleko. Na tablicy wyników pojawił się rezultat 6.33 – zaledwie centymetr mniej od najlepszej w tym konkursie Francuzki Nana Djimou. W tej kolejce żadna z rywalek nie skoczyła tak daleko. Polka odrobiła więc dużo punktów. W trzeciej kolejce znów znakomicie trafiła w belkę i potwierdziła wysoką formę (6.28). Na skoczni w dal zbobyła więc 953 punkty. Po czterech konkurencjach zajmowała czwarte miejsce. Do trzeciej, Ramony Fransen (Holenderka w tej konkurencji również ustanowiła rekord życiowy – 6.07) brakowało 84 punktów. Faworytką biegu na 800 metrów była Czeszka Zuzana Hejnova, specjalistka od dystansu 400 m pł (finalistka IO 2008 i rekordzistka Czech). – Jest mocna, ale to dobrze, będzie miał kto dyktować tempo – mówiła przed rozpoczęciem piątkowej sesji popołudniowej Karolina Tymińska. Okazało się, jednak, że Czeszka słabo spisywała się w innych konkurencjach i została przydzielona do pierwszej serii. Tymińska startowała w drugim biegu. Prowadziła oczywiście od początku, w pewnym momencie miała nawet kilkanaście metrów przewagi. Ale Fransen zachowała wystarczająco dużo sił, by nie pozwolić Polce na zbyt wiele. Karolina finiszowała pierwsza z czasem 2:14.06 (gdyby mogła rywalizować z Hejnovą, pewnie zdobyłaby medal, bo Czeszka była najszybsza na 800 metrów z dużo lepszym czasem – 2:09.93). Ostatecznie Tymińska zajęła w HME w Paryżu 4. miejsce z wynikiem 4612 pkt (do brązu zabrakło 53 punktów). To o 70 punktów więcej niż uzbierała dwa lata temu w Turynie. Złoto w Paryżu zdobyła reprezentantka gospodarzy, Nana Djimou (4723 pkt – rekord Francji).

Dla Tymińskiej są to już czwarte HME. W 2005 roku w Madrycie była ósma, w 2007 w Birmingham siódma, a przed dwoma laty w Turynie wywalczyła piąte miejsce. Pięciobój rozgrywany jest w Halowych Mistrzostwach Europy od 1992 roku. Dotychczas na podium tej imprezy stawała tylko jedna Polka, ale za to aż pięciokrotnie. Urszula Włodarczyk – bo o niej mowa – w 1998 roku w Walencji zdobyła złoto, dwa lata wcześniej w Sztokholmie srebro i aż trzykrotnie 9 (1992, 1994 i 2000) zdobywała brązowy medal.

W biegu na 60 m pł w Paryżu Karolina Tymińska wyrównała

rekord życiowy - 8.34 s (fot. M. Biczyk)

- Szkoda mi straconej szansy. Gdybym biegła w jednej serii z Hejnovą na pewno powalczyłabym jeszcze mocniej i byłaby szansa zejść poniżej 2:10. Nie udało się – powiedziała Karolina Tymińska. - Robiłam co mogłam, prowadziłam na całym dystansie, ale to nie wystarczyło. Powalczyłam, starałam się „sprzedać“ to, co mam w nogach. Tak naprawdę we wszystkich konkurencjach mam jeszcze rezerwy. Do sezonu letniego jest trochę czasu, mam nadzieję, że się poprawię. Muszę pracować m.in. nad techniką pchnięcia kulą. Rozpoczęłam w tym celu współpracę z trenerem Antczakiem. Wiem już, jakie popełniam błedy. Teraz trzeba nad nimi pracować. Szkoda, że ten medal mi uciekł. Ale nie kończę jeszcze kariery, więc będę miała szansę, żeby powalczyć w kolejnych latach.

Bez najmniejszego problemu do finału skoku o tyczce awansował Paweł Wojciechowski. 21-letni Polak, od którego młodszy w konkursie był tylko 19-letni Włoch Claudio Stecchi (nota bene, podobnie jak Wojciechowski – wicemistrz świata juniorów), rozpoczął konkurs od wysokości 5.40. – Ten chłopak znakomicie zachowuje się nad poprzeczką. Biega też bardzo dobrze, musimy tylko poprawić końcówkę rozbiegu i będzie idealnie – tak dzień przed rozpoczęciem mistrzostw chwalił swojego podopiecznego trener Włodzimierz Michalski. Zapewniał też, że jego syn, Łukasz Michalski, będzie gotowy do rywalizacji z Wojciechowskim w sezonie letnim. – Już trenuje na poziomie rekordów życiowych, na pewno będzie mocny – mówił szkoleniowiec. Jednak Łukasz odpuścił sezon halowy (głównie ze względu na naukę – studiuje medycynę). W Paryżu Polskę reprezentuje więc tylko Paweł Wojciechowski, który już w pierwszym skoku pokazał ogromne możliwości. Wysokość 5.40 pokonał z wielką łatwością i olbrzymim zapasem. Później, na 5.55 Polak musnął poprzeczkę, ale ta została na stojakach. Kolejną wysokością, którą atakował była 5.65 – również zaliczona w pierwszej próbie. To wystarczyło, aby awansować do finału, bo poprzeczkę na 5.65 pokonało siedmiu zawodników (tylko Wojciechowski, Lavillenie i Lobinger skończyli konkurs bez żadnej zrzutki). – Przed eliminacjami trochę się stresowałem. Wiadomo, to moja pierwsza tak duża impreza seniorska. Na szczęście wszystko poszło dobrze – mówił po zejściu ze skoczni. – Jestem bardzo zadowolony. Zrobiłem to, co chciałem. Są jeszcze pewne błędy w rozbiegu, ale mam nadzieję, że do czasu finału uda się je wyeliminować.

Bardzo dobrze spisały się Polki starujące w eliminacjach biegu na 1500 m. Seria, w której biegła Sylwia Ejdys była nieco szybsza od kolejnej, w której startowała Renata Pliś. Sylwia musiała się więc trochę namęczyć, by na finiszu wywalczyć bezpieczną kwalifikację. Wbiegła na metę jako druga, za Rosjanką Jeleną Arżakową. – Nie biegło mi się dziś tak dobrze jak na przykład niedawno podczas mityngu w Sztokholmie – przyznała. – Mam nadzieję, że w sobotnim finale z moimi nogami będzie już lepiej. Dziwne, bo tempo na 4:10 nie powinno mnie zmęczyć, a jednak dało się we znaki. Może to ta 10-dniowa przerwa od ostatniego startu? Liczę, że dzisiejszy bieg był przetarciem przed lepszym finałem. Nie ukrywam, że czuję na sobie presję z racji tego, że jestem liderką list europejskich. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że Rosjanki i Hiszpankę stać na dużo więcej niż wskazują tegoroczne rezultaty. Podejrzewam, że w finale mogą być spore niespodzianki.

Renata Pliś wygrywa bieg eliminacyjny na 1500 m (fot. Marek Biczyk)

Rozpromieniona z bieżni schodziła Renata Pliś, która z czasem 4:12.15 wygrała drugą serię. W finale zobaczymy więc obie reprezentantki Polski. – Bardzo się cieszę, chcę małymi krokami osiągać coraz więcej – powiedziała Pliś. – Do tej pory dwukrotnie odpadałam w eliminacjach dużych imprez, wreszcie jestem w finale. Postaram się wypaść tam jak najlepiej. W dzisiejszym biegu kątem oka obserwowalam czas. Było wolno, więc postanowiłam podkręcić tempo, żeby nie ryzykować przepychanki na finiszu. Udało się. Chociaż, szczerze mówiąc, ja niespecjalnie nadaję się do biegania w hali, przede wszystkim ze wzgledu na długi krok. Trzeba uważać, żeby rywalki mnie nie skopały. Trener powiedział wczoraj, że jeśli wejdę do finału to wszystko może się zdarzyć. Zobaczymy. Może być również tak, że bieg eliminacyjny kosztował mnie bardzo dużo i jutro mogę czuć się słabiej.

W eliminacjach biegu na 800 metrów mieliśmy dwóch reprezentantów. Mistrz Europy z Barcelony (na otwartym stadionie) Marcin Lewandowski startował w pierwszej, najmocniejszej serii. Biegł spokojnie, w połowie stawki. Mocne tempo narzucił Irlandczyk Darren McBrearty. – Szczerze mówiąc to ja chciałem dyktować tempo, ale Irlandczyk wyszedł przed szereg, więc postanowiłem się go trzymać. Mój brat i trener krzyczał do mnie w trakcie biegu żebym jednak trochę odpuścił – opowiadał później Lewandowski, który zwyciężył z czasem 1:48.81. – Zdaję sobie sprawę, że po ubiegłorocznym sukcesie w Barcelonie są wobec nie spore oczekiwania. Ale ja przypominam, że nie szykowałem się specjalnie do startów halowych. Na pewno tu powalczę, nie mogę jednak obiecać żadnego konkretnego wyniku. Nie ukrywam, że przez kilkanaście ostatnich dni miałem problemy zdrowotne. Jeszcze odczuwam skutki przeziębienia, mówię przez nos, mam lekką chrypkę. Ale nie mam tu nic do stracenia, nie jestem faworytem. Postanowiłem więc wystartować i zobaczymy, co z tego wyjdzie.

Lewandowski w sobotę pobiegnie w drugiej serii połfinałowej (m.in. z Niemcem Robinem Schemberą). Drugi z Polaków, Adam Kszczot, startował w piątek w trzeciej serii eliminacyjnej. Bieg był wolny i rozstrzygnął się na ostatnich metrach. Najlepiej finiszował Polak, zwyciężając z wynikiem 1:51.02. W sobotę pobiegnie w pierwszym półfinale, m.in. z najszybszym w tym roku Hiszpanem Kevinem Lopezem.

 

Z Paryża

Rafał Bała

Powrót do listy

Więcej