Menu
1 / 0
Aktualności /

HME: Polacy podbili Paryż!

HME: Polacy podbili Paryż!

To był polski dzień w paryskiej hali Bercy. W ciągu pół godziny biało-czerwoni wywalczyli trzy medale – na 3000 m i 800 m. Chwilę później brąz zdobył Bartosz Nowicki na 1500 m, a na koniec złoto dołożyła Anna Rogowska.

To był polski dzień w paryskiej hali Bercy. W ciągu pół godziny biało-czerwoni wywalczyli trzy medale – na 3000 m i 800 m. Chwilę później brąz zdobył Bartosz Nowicki na 1500 m, a na koniec złoto dołożyła Anna Rogowska.

 

 

- Worek z medalami wreszcie się rozwiązał – odetchnął prezes PZLA Jerzy Skucha, czekając w mixed zonie na Lidię Chojecką. To właśnie najbardzej doświadczona zawodniczka w polskiej ekipie wywalczyła pierwszy krążek dla Polski na tych mistrzostwach. Od początku biegła bardzo mądrze, trzymając się mocnej Brytyjki Helen Clitheroe. Znakomicie rozłożyła siły, a na 300 metrów przed metą wyszła na prowadzenie! – Może zrobiłam to trochę za wcześnie... – zastanawiała się później. W każdym razie efekt był taki, że Polka zameldowała się na mecie jako trzecia – za Clitheroe i Rosjanką Olesją Syrewą. To szósty medal HME w karierze Chojeckiej (pierwszy brązowy). – Czuję, jakbym znów coś zaczynała i ten początek jest piękny. Podobnie jak 14 lat temu, kiedy w tej samej hali wkraczałam w dorosły sport. Przede mną jeszcze dwa lata biegania. Chciałabym w tym czasie odnosić jeszcze kolejne sukcesy – powiedziała szczęśliwa Chojecka po zejściu z podium.

Niespełna pół godziny po tym, jak wywalczyla w Bercy brąz, na bieżni stanęli nasi dwaj kolejni kandydaci do medali. Adam Kszczot w eliminacjach i półfinale prezentował się bardzo dobrze. Widać było, że ma jeszcze siły, by mocniej przycisnąć w decydującym biegu. – Założenia taktyczne wykonał w stu procentach. Atakował, przechodził do przodu dokładnie w tym momencie, w którym sobie zaplanował – krzyczał ze szczęścia po finale trener Adama, Stanisław Jaszczak. Jego podopieczny nie miał sobie równych w Bercy, ostatnie 200 metrów pokonał jak rasowy sprinter. Za jego plecami toczyła się walka o srebro. Wygrał ją kolejny Polak, Marcin Lewandowski. Ostatnie dni wiele go kosztowały. Przeziębił się, nie wiedział dokładnie, na co stać go w tych mistrzostwach. Odparł jednak ataki rywali i wbiegł na metę tuż za Kszczotem. Mimo że miał podrapane całe łydki (rywale zaczepiali go kolcami). W trakcie tego finału dramat przeżyli Niemiec  Schembera (nie ukończył rywalizacji) i Hiszpan Marco (po przewrotce podniósł się i biegł dalej, ale stracił szanse na medal). To drugi złoty medal dla Polski na dystansie 800 m w historii HME (w 2002 roku we Wiedniu zwyciężył Paweł Czapiewski) i jednocześnie pierwszy przypadek, że dwaj polscy ośmiusetmetrowcy stanęli na podium tej imprezy.

fot. Marek Biczyk

Ale to nie koniec medali polskich średniodystansowców w Paryżu. Do poziomu kolegów z drużyny dostosował się Bartosz Nowicki. Podopieczny Marka Adamka miał co prawda trzeci czas eliminacji na 1500 m, ale przed finałem nie czuł się najpewniej. – Myślałem, że będę sklasyfikowany na miejscach 4-6 – przyznał później. Jednak bieg finałowy ułożył się dla niego znakomicie. – Tempo było idealne, w sam raz na to, by zmęczyć sprinterów i rozciągnąć stawkę. Trzymałem się Turka, wiedziałem, że on i Hiszpan będą najmocniejsi. Udało się i mam medal! – cieszył się tuż po zejściu z podium (był trzeci z czasem 3:41.48). Nowicki, ktory zdobył w Paryżu siódmy medal dla Polski na 1500 m w historii HME, to mistrz Europy juniorów z 2003 roku. Później jego losy różnie się układały. Teraz, w wieku 27 lat, ma nową motywację i pierwszy medal dużej seniorskiej imprezy. Przed nim ciężki sezon, bo żeby awansować do MŚ w Daegu trzeba ustanowić rekord Polski. – Wiem, że będzie mnie na to stać – deklaruje nasz średniodystansowiec.

Królową wieczoru w Bercy była bezapelacyjnie Anna Rogowska. Mistrzyni świata z 2009 roku przyjechała do Paryża będąc w rewelacyjnej formie. Nie wybiło jej z rytmu nawet to, że w trakcie eliminacji jeden z sędziów domagał się, by odkleiła z tyczki plaster, który wcześniej nawinęła (pomaga to utrzymać stabilną pozycję, dłoń nie ślizga się na tyczce). – Tak Ania skakała przez ostatnie dwa lata i nie było z tym problemu. Podziękowania należą się kierownictwu PZLA za natychmiastową interwencję i przekonanie sędziów, że taka taśma nie jest niedozwolona – mówił maż i trener Rogowskiej, Jacek Torliński.

Jego żona-podopieczna skakała w Bercy jak natchniona. Rozpoczęła od bezblędnego skoku na 4.35. Co prawda na 4.60 miała jedno strącenie, ale w kolejnej próbie nie było już problemów. Za pierwszym razem pokonała też poprzeczkę zawieszoną na 4.70. W tym momencie byla liderką – ex aequo z Niemką Silke Spiegelburg. Obie zaliczyły po strąceniu na 4.75, a więc znów przewodziły w konkursie. Ale to wszystko, an co tego dnia stać było Niemkę. Tymczasem Polka rozkręcał się ze skoku na skok. W pierwszej próbie zaliczyła 4.80, a w drugiej 4.85! To absolutny rekord Polski (dotychczasowy rownież należał do Ani i wynosił 4.83) i trzeci wynik w historii skoku o tyczce w hali (5 metrow skoczyła Isinbajewa, a 4.86 Jennifer Suhr). To również... wyrównany rekord życiowy męża i trenera Rogowskiej, Jacka Torlińskiego. Póżniej Polka poprosiła o zawieszenie poprzeczki na 4.91. – Bylam już jdnak bardzo zmęczona i nie dałam rady – tłumaczyła później. Była jednak rozpromieniona, bardzo szczęśliwa. – Gdyby w tych zawodach startowały Isinbajewa i Fieofanowa pewnie Ania pokonałaby i tę wysokość i obie Rosjanki... – dodał Jacek.

fot. Marek Biczyk

Na zakończenie imprezy w biegu sztafetowym 4x400 metrów wystartowali nasi reprezentanci. Jako pierwszy ruszył z bloków Mateusz Fórmański. Oddał pałeczkę Marcinowi Marciniszynowi na piątej pozycji, ale strata do pierwszej czwórki była znaczna. Ani najbadziej doświadczonemu Marciniszynowi, ani kolejnym zawodnikom – Łukaszowi Krawczukowi i Jakubowi Krzewinie – nie udało się „dojść“ rywali. Podobnie jak kilka miesięc temu w Barcelonie, tak i teraz polska sztafeta zajęła więc piąte miejsce ME.

To były bardzo udane mistrzostwa dla reprezentacji Polski. Nieliczna (18-osobowa) ekipa wywalczyła 5 miejsc na podium (podobnie jak w 2007 roku w Birmingham) i uplasowala się na 5. pozycji w klasyfikacji medalowej (w klasyfikacji punktowej przypadło nam 5. miejsce). Kolejne HME w 2013 roku w Sztokholmie.

 

Z Paryża

Rafał Bała

Powrót do listy

Więcej