Menu
1 / 0
Aktualności /

ADAM KSZCZOT: Wszystko było w moich nogach

ADAM KSZCZOT: Wszystko było w moich nogach

  Marcin Lewandowski (halowy wicemistrz Europy w biegu na 800 m):

Prawie na całym dystansie byłem zamknięty, nie jestem zadowolony, bo mogłem biec trochę inaczej. Tempo było za wolne, a ja nie byłem w stanie tego zmienić. Próbowałem przesunąć się do przodu po zewnętrznej, ale stawka była mocno ściśnięta. Czułem się jak w opakowaniu. Musiałbym zostać na końcu i stamtąd mijać wszystkich po kolei. Ale wtedy strata byłaby już duża. Owszem, srebrny medal to też  sukces. Wytrzymałem presję, starczyło mi sił na trzy biegi z rzędu. Mimo że czułem się osłabiony z powodu choroby. A poza tym, co już wielokrotnie podkreślałem, nie szykowałem się do startów halowych. Przyleciałem do Paryża bez typowego treningu tempowego. A mimo to udało się. Co więcej, mam jeszcze rezerwy sił. Finał mnie nie zmęczył, mogłem powalczyć o złoto. Ale trochę zaspałem, a finisz jest atutem Adama. Dzisiejszy bieg miał dużą dramaturgię. Mało brakowało, a ja też bym się przewrócił, bo biegłem za Hiszpanem, który zaliczył wywrotkę. Musiałem go przeskakiwać, co wytrąciło mnie z rytmu. Na szczęście utrzymałem się na nogach i dobiegłem do mety. Przy okazji chciałem podziękować osobie, która uwierzyła we mnie po ubiegłorocznych mistrzostwach Europy. Chodzi o prezesa firmy PKN Orlen, pana Jacka Krawca. To, że znalazłem się w grupie sponsorowanej przez Orlen bardzo mi pomogło. I teraz chyba nie zawiodłem.

fot. Marek Biczyk

Adam Kszczot (halowy mistrz Europy w biegu na 800 m):

Mam już brąz halowych mistrzostw świata i mistrzostw Europy na otwartym stadionie, teraz jest złoto halowych mistrzostw Starego Kontynentu. W kolekcji brakuje więc srebra, ale z tym zaczekajmy może do następnej seniorskiej imprezy... Dzisiejszy bieg poszedł po mojej myśli. Wszystko to, co sobie zaplanowałem udało się wykonać. Do tego doszedł splot okoliczności w postaci wywrotek rywali. Pierwsze 200 metrów, zgodnie z oczekiwaniami, było bardzo nerwowe. Dobrym posunięciem okazało się pozostanie nieco z tyłu. Później rywale prowadzący bieg zwalniali. Wtedy podjąłem decyzję o przesunięciu się do przodu. Chciałem załapać się na zakładkę z Hiszpanem, czyli biec obok niego po linii pierwszego toru. Jednak on się przewrócił. Było ciasno, zrobiło się nerwowo, ktoś go chyba popchnął. On szurnął kolcami po tartanie i potknął się. Od tej pory wszystko zostało w moich... nogach. Na końcówce zachowałem najwięcej sił i wygrałem.

 

Stanisław Jaszczak (trener Adama Kszczota):

Już w październiku oficjalnie mówiłem, że szykujemy się do sezonu halowego. Adam był na zgrupowaniu w RPA, gdzie wykonał dobry trening. Później miał tylko jeden z start – w Duesseldorfie. Nabiegał niezły wynik, chociaż liczyliśmy na więcej. Ale wszystko wyglądało bardzo dobrze. To pierwszy rok, kiedy Adam nie ma żadnej kontuzji. Przed mistrzostwami czuł się dobrze, był pewny siebie. Może nawet wypowiadał się trochę zbyt pewnie. Widać jednak było, że czuje moc i musiało być dobrze. Po pierwszym biegu nie był zmęczony, a po półfinale wyglądał chyba nawet jeszcze lepiej. Gdyby finał był jeszcze szybszy, Adam i tak pewnie dałby sobie radę. Cieszę się, że omijają go kłopoty zdrowotne. W zeszłym roku bolał go Achilles, pojawiły się problemy ze stopą. Tym razem wszystko poszło gładko. Jeśli tak będzie dalej, to w młodzieżowych mistrzostwach Europy powinien obronić złoto, a pod koniec sierpnia wejść do finału mistrzostw świata. Jest dobrze, nie chcemy nic zmieniać, idziemy tą drogą w stronę Londynu. Przed Adamem ciężki rok, zaplanowaliśmy trzy medale wielkich imprez, jeden już zdobył. W przyszłym roku zrezygnujemy z hali i skupimy się na przygotowaniach do igrzysk.

Powrót do listy

Więcej