Menu
1 / 0
Aktualności /

MARCIN LEWANDOWSKI: Razem do Londynu

MARCIN LEWANDOWSKI: Razem do Londynu

Niespełna tydzień temu w Warszawie Marcin Lewandowski zakończył starty, biegnąc na 800 m podczas Memoriału Kamili Skolimowskiej. Teraz może juz spokojnie przweanalizować mijający rok i zastanowic się nad przygotowaniami do sezonu olimpijskiego. Na swojej oficjalnej stronie internetowej zamieścił tekst, w którym zawarł najważniejsze przemyślenia dotyczące tegorocznych startów. Oto on:

Niespełna tydzień temu w Warszawie Marcin Lewandowski zakończył starty, biegnąc na 800 m podczas Memoriału Kamili Skolimowskiej. Teraz może juz spokojnie przweanalizować mijający rok i zastanowic się nad przygotowaniami do sezonu olimpijskiego. Na swojej oficjalnej stronie internetowej zamieścił tekst, w którym zawarł najważniejsze przemyślenia dotyczące tegorocznych startów. Oto on:


"Zakończył się tegoroczny sezon startowy. Teraz czeka mnie również ważny, ale dużo bardziej spokojny okres – roztrenowanie. Pierwsza jego część to zabiegi regeneracyjne. Nigdy tego nie zaniedbuję, dzięki czemu - jak do tej pory - nie byłem kontuzjowany. I chciałbym tego uniknąć najdłużej jak się da. Dlatego w sposób szczególny dbam o swoje ciało, przede wszystkim o nogi. Druga część roztrenowania to wakacje. W końcu sobie odpocznę całkowicie, wyjadę z moją dziewczyną na upragniony urlop.
Mam teraz czas, by nadrobić sprawy na uczelni. Kończę już pisać pracę magisterską i mam nadzieję, że przed rozpoczęciem przygotowań do nowego roku uda mi się ją obronić. Chcę przystąpić do najważniejszego, olimpijskiego sezonu bez akademickiego obciążenia..
Brak treningu powoduje, że mam dużo czasu w ciągu dnia i mogę już na spokojnie przeanalizować to co wydarzyło się w minionym sezonie.
Cel na ten sezon był jeden – udany występ w Korei na mistrzostwach świata. I tam miała być forma. Wszystkie starty jakie miałem w tym sezonie były startami pomocniczymi, a tym głównym startem miał być finał w Daegu. I pięknie się to wszystko toczyło, forma cały czas zwyżkowała, potwierdziłem, że nie rzucam słów na wiatr. Nie pompowałem bańki z medalami, nie zapowiadałem rekordów, wiedziałem, że nie jestem faworytem. I naprawdę do medalu było bliziutko, niewiele zabrakło. Udało się też wyśrubować bardzo konkretnie rekord na 1000 m. Coraz pewniej czułem się w rywalizacji z biegaczami z Afryki, dwa razy byłem na podium Diamentowej Ligi i ponownie zająłem czwarte miejsce w finale tych zawodów. Zdobyłem też tytuł Mistrza Świata Wojskowych oraz tytuł Mistrza Polski. Czego chcieć więcej? Może tylko tego medalu z MŚ co był tak bardzo, bardzo blisko. Ale wiem, że jeśli mam go zdobyć to w końcu to osiągnę! Gdybym w to nie wierzył, nie rozpoczynałbym przygotowań do kolejnego sezonu!
Muszę w tym momencie pochwalić mojego brata i trenera – Tomka. Co ten gość wyczynia ze mną, to aż sam w to nie wierzę. Przecież sport to nie matematyka, nie da się zawodnika zaprogramować, bo to nie maszyna, a człowiek. A on od 8 lat zawsze tak mnie przygotuje, że szczyt formy mam tam gdzie mam mieć, że z roku na rok eliminuję swoje największe wady. Dzięki niemu ustabilizowałem się na wysokim poziomie. Jak powiedział „spokojnie, możesz przegrywać teraz byle by wygrać w ostatecznej rozgrywce, byle mieć formę tam, gdzie to sobie zakładaliśmy, my robimy swoje i tak właśnie będzie” - tak zrobił. I muszę powiedzieć, że to uczucie, po finale, uczucie spełnienia, zdania testu generalnego przed igrzyskami, wynagrodziło mi małe, chwilowe niezadowolenie po pierwszych startach w sezonie, czy też brak rekordu życiowego na 800 m. Cieszę się, że ostatnie słowo należało do mnie, że w finałowym starciu zostawiłem za plecami tak świetnych zawodników jak Alfred Kirwa Yego, Nick Symmonds, Mohammed Aman czy kolega z reprezentacji Adam Kszczot.

Finałowy bieg na 800 m w Daegu (fot. Marek Biczyk)

Ten sezon to bez wątpienia mój najlepszy sezon, a sukcesy w 2011 to życiowe sukcesy, dużo więcej warte niż złoto Mistrzostw Europy w Barcelonie. Jestem przecież czwartym zawodnikiem na świecie! Kosztowało mnie to dużo więcej niż złoto na ME, ta droga do czwartego miejsca była znacznie trudniejsza, a więc jej efektywne ukończenie, tym bardziej cieszy. Tak sobie teraz o tym myślę na spokojnie i muszę stwierdzić, że cieszę się z całego serca, jestem szczęśliwy.
Przykro tylko, gdy niektóre media wrzucają mnie do worka z niepowodzeniami, tytułując swoje artykuły takimi hasłami jak „czarny wtorek”, „blamaż faworytów” (mimo, że takim nie byłem), czy „zawiedli nas…” itd. Twierdzą tak ci, co nie znają się na sporcie. Być czwartym na świecie człowiekiem to wspaniałe uczucie i wielkie osiągniecie. Trudno, niech piszą i mówią co chcą, ja robię swoje dalej, konsekwentnie. Robię to dla siebie, dla najbliższych, dla Was – moich Kibiców.
I właśnie w tym miejscu chciałbym Wam podziękować za to, że byliście ze mną cały ten czas, że jeździcie za mną (jak nie fizycznie to duchowo) po całym świecie, że byliście cierpliwi, że wierzyliście tak samo jak ja, że forma przyjdzie na MŚ, że ściskaliście kciuki, że pomagaliście życzliwym telefonem, ciepłymi wpisami na naszej stronie i na naszym profilu na Facebooku, że nie zawodzicie mnie kiedy Was potrzebuję, za przywitanie na lotnisku. Jest Was tak wielu, że nie jestem w stanie wszystkich wymienić, ale Wy wiecie że to o Was i do Was.
Dziękuję również moim sponsorom (Orlen, Adidas, Powerade), którzy cały czas udzielają mi niezbędnego wsparcia, abym mógł w spokoju przygotowywać się do startów. Tegoroczne sukcesy są również ich sukcesami. Dziękuję także mojemu klubowi Zawiszy Bydgoszcz, Polskiemu Związkowi Lekkiej Atletyki oraz wielu ludziom i instytucjom, bez których wsparcia nie osiągnąłbym w sezonie tak dobrych wyników.

Dziękuję Wam wszystkim z całego serca i serdecznie pozdrawiam! A teraz razem do Londynu…"

Źródło: oficjalna strona internetowa Marcina Lewandowskiego.

Powrót do listy

Więcej