Menu
1 / 0
Aktualności /

Paulina Buziak: warto być cierpliwym

Paulina Buziak: warto być cierpliwym

Paulina Buziak to jedna z najlepszych polskich specjalistek od chodu sportowego, przed laty znakomicie zapowiadająca się juniorka. Ostatnio jednak nie miała zbyt dobrej passy. Ale sezon 2012 zaczęła z wysokiego „C”, wygrywając zawody w Dudincach i Zaniemyślu.

Paulina Buziak to jedna z najlepszych polskich specjalistek od chodu sportowego, przed laty znakomicie zapowiadająca się juniorka. Ostatnio jednak nie miała zbyt dobrej passy. Ale sezon 2012 zaczęła z wysokiego „C”, wygrywając zawody w Dudincach i Zaniemyślu.

W tej drugiej imprezie zawodniczka Sokoła Mielec ustanowiła rekord Polski na 20 km, uzyskując czas 1:29:44. To o prawie 2 minuty lepiej od wymaganego przez PZLA minimum olimpijskiego. Oczywiście do końca okresu, w którym można wypełniać normy pozostało jeszcze trochę (ostateczna rozgrywka odbędzie się w czerwcu podczas mistrzostw Polski), ale trudno sobie wyobrazić, by aż trzy rywalki okazały się szybsze od Pauliny i odebrały jej rekord kraju.

W miniony weekend w Sarańsku, podczas zawodów Pucharu Świata, Buziak zajęła 31. miejsce i była najlepsza z Polek.

- Zrobiłam to, co mogłam. Założenie było takie, byśmy walczyły o jak najlepszą pozycję w klasyfikacji drużynowej. Niestety, nie udało się. Agnieszka nie ukończyła zawodów, a Kasia poszła jak poszła. Na trasie były trudne warunki, start niemal w samo południe, temperatura ponad 30 stopni. Chyba dlatego, że polewałam się zimną wodą dziś jestem przeziębiona. Ale efekty tego czułam od razu po starcie. Zresztą, często łapię takie infekcje. Muszę na siebie uważać na przykład w samolocie, bo zaszkodzić może mi też klimatyzacja.

- W tym roku wypełniłaś normę kwalifikacyjną na igrzyska, uzyskując bardzo dobry czas. 1:29:44. To nowy rekord Polski i oczywiście Twoja nowa „życiówka”.

- Poprawiłam się o 3 minuty, poprzednio miałam wynik 1:32:44 z 2010 roku, kiedy to wywalczyłam kwalifikację na mistrzostwa Europy. W Barcelonie niestety nie ukończyłam rywalizacji. Na trasie było dość ciężko. Zaczęłam spokojnie, a później zbyt mocno poszłam do przodu, ścięło mnie. Może źle wyglądałam technicznie, sędziowie mają zawsze rację, pogodziłam się z tym. Teraz w Sarańsku nie miałam żadnego wniosku o dyskwalifikację, żadnego upomnienia. To mnie cieszy, bo Puchar Świata to przecież także duża i ważna impreza. Czysto przeszłam też zawody w Dudincach i Zaniemyślu. O technikę nie muszę się już więc chyba martwić, ale oczywiście będę nad nią pracowała.

- Rekord Polski dodał Ci pewności siebie w perspektywie igrzysk olimpijskich?

- Oczywiście, ale podchodzę do tego jeszcze z dużym dystansem. Niby mam najlepszy wynik w Polsce, jednak kwestia olimpijskiej kwalifikacji w chodzie kobiet nie jest jeszcze rozstrzygnięta. Może się przecież zdarzyć, że dziewczyny będą miały trzy wyniki lepsze od mojego. Ja poprawiłam się o trzy minuty, więc jest to możliwe także jeśli chodzi o moje koleżanki. Wszystko rozstrzygnie się podczas mistrzostw Polski.

- Jakie są Twoje mocne strony? Poprawiłaś technikę i wytrzymałość?

- Tak, jestem dobrze przygotowana do sezonu pod względem wytrzymałościowym. Wynik, który osiągnęłam w … bardzo mnie zaskoczył. Uwierzyłam, że mogę szybko chodzić, podniosło mnie to na duchu.

Paulina Buziak przed wylotem na PŚ do Sarańska (foto Tomasz Kasjaniuk)

- Byłaś obiecującą zawodniczką już jako juniorka młodsza. W mistrzostwach świata w Sherbrooke zajęłaś czwarte miejsce. Wydawało się, że twoja forma wystrzeli w wieku seniorskim, ale na to trzeba było czekać kilka lat.

- To prawda. Jeszcze w mistrzostwach Europy juniorów byłam dziesiąta, to samo miejsce zajęłam w młodzieżowych mistrzostwach Europy. Później przeszedł dołek, ale mam nadzieję, że to już za mną.

- A przed Tobą igrzyska olimpijskie.

- Zawsze marzyłam, żeby wystartować w tej największej sportowej imprezie. Cztery lata temu nie udało mi się zakwalifikować na igrzyskach w Pekinie, nie byłam dobrze przygotowana. Teraz jest już dużo lepiej.

- Miałaś momenty zwątpienia? Chciałaś odpocząć, albo rzucić chód?

- Tak. To było w 2004 roku, kiedy uzyskałam czas gwarantujący start w mistrzostwach świata juniorów w Grosseto. Jednak później trzeba było potwierdzić wynik i wygrać mistrzostwa Polski juniorów. Zajęłam, drugie miejsce i do Grosseto nie pojechałam. To mnie mocno zniechęciło, ale jakoś się przełamałam i zostałam w sporcie.

- Kto na świecie rządzi w chodzie wśród kobiet?

- Oczywiście Rosjanki, ciężko się przebić. Ale trzeba w siebie wierzyć, postarać się i walczyć o swoje.

- Jaką taktykę przyjmujesz na trasie? Idziesz odważnie, czy masz dużo cierpliwości?

- W Sarańsku poszłam dobrze taktycznie. Zaczęłam spokojnie, prawie na końcu. Później trzymałam tempo i z każdym kilometrem „połykałam” rywalki. Wyprzedzanie zawsze jest bardziej budujące niż bycie wyprzedzanym. Warto być cierpliwym.

- Pochodzisz z Mielca…

- Podobnie jak Rafał Sikora i Rafał Augustyn. Na początku brałam udział w zawodach szkolnych w biegach, głównie przełaje i biegi uliczne. Tam wypatrzył nas trener Wójtowicz i zachęcił do uprawiania chodu.

- Szybko „złapałaś” odpowiednią technikę?

- Dość szybko. Po dwóch miesiącach treningu wystartowałam w pierwszych zawodach – o Puchar Obrońców Poczty Gdańskiej. Wygrałam, mimo że nie byłam jeszcze tak naprawdę świadoma o co… chodzi w tym chodzie. Ale to zwycięstwo dodało mi skrzydeł.

- Co jest najtrudniejsze w chodzie sportowym?

- Przed zawodami na pewno stres, który trzeba przezwyciężyć. A już w trakcie samego chodu – ostatnie kilometry. Trzeba wtedy utrzymać to, co wypracowało się wcześniej, nie stracić przewagi albo nadrobić stratę. A przecież idzie się wtedy n a ogromnym zmęczeniu.

- Życzymy więc dużej wytrzymałości i powodzenia na olimpijskiej trasie w Londynie!

Powrót do listy

Więcej