Menu
1 / 0
Aktualności /

Żaneta Glanc: Marzę o rekordzie Polski

Żaneta Glanc: Marzę o rekordzie Polski

Choć to dopiero połowa maja na światowych listach damskiego rzutu dyskiem – w rejonach wyników 65 metrów i lepiej – zrobiło się bardzo ciasno. Sporo zawodniczek na początku sezonu prezentuje wysoką formę. Wśród nich jest Polka, Żaneta Glanc, która kilka dni temu w Łodzi uzyskała rezultat 65.33 m.

Choć to dopiero połowa maja na światowych listach damskiego rzutu dyskiem – w rejonach wyników 65 metrów i lepiej – zrobiło się bardzo ciasno. Sporo zawodniczek na początku sezonu prezentuje wysoką formę. Wśród nich jest Polka, Żaneta Glanc, która kilka dni temu w Łodzi uzyskała rezultat 65.33 m.

W sobotę wystartuje w prestiżowym mityngu rzutowym w niemieckim Halle, gdzie będzie miała kolejną okazję do pobicia rekordu Polski (to rezultat 66.18, należący od 1988 roku do Renaty Katewicz). Po ubiegłotygodniowych zawodach w Łodzi jest już spokojna o występ na igrzyskach i mocno podbudowana wynikiem, lepszym od jej dotychczasowego rekordu życiowego o 1.34 m.

- Warunki w Łodzi  były sprzyjające, choć czuło się chłód. Na szczęście dobrze nam wiało, więc można było rzucić daleko.

- Twój najlepszy wynik z łódzkiego konkursu to 65.33. Rekord życiowy poprawiony o grubo ponad metr. Skąd tak znakomita dyspozycja?

- Generalnie z ciężkiej pracy, którą zrobiliśmy w okresie przygotowawczym. Zdrowie dopisało i mogłam trenować „na maksa”. Jestem przygotowana na duże wyniki, choć przyznam, że nie spodziewałam się takich rezultatów już w pierwszym starcie. Do Łodzi jechałam z myślą, żeby wypełnić normę olimpijską. Udało się i teraz mogę już spokojnie przygotowywać się do igrzysk. Czułam się mocna, aczkolwiek w pierwszym rzucie w Łodzi zachowałam się jak amatorka… W głowie miałam myśl o tym, że to inauguracyjny start, trzeba pokazać się z dobrej strony. To chyba trochę mnie sparaliżowało. Oddałam asekuracyjny rzut, zupełnie nieudany. Pukałam się w głowę i pytałam, czemu się tak stresuję. Na szczęście emocje szybko minęły. Uspokoiłam się i później było już dobrze.

Żaneta Glanc podczas mistrzostw świata w Daegu (foto Marek Biczyk)

- Jak przygotowywaliście się z trenerem Jerzym Sudołem do sezonu? Czy w perspektywie igrzysk pracowaliście nad czymś szczególnym?

- Treningi były podobne jak w poprzednich latach. Może trochę więcej pracowaliśmy nad techniką. W siłowni poprawiłam chyba wszystkie swoje rekordy życiowe. Teraz przekładamy to na moc i szybkość. Tego rodzaju pracę wykonywałam już wcześniej, tylko teraz wskoczyłam na wyższe obciążenia, poprawiłam „życiówki”. Jestem szybsza, mam mocniejsze nogi, dlatego w kole powinnam być bardziej dynamiczna. Mam nadzieję, że ustabilizuję się na wyższym poziomie niż w poprzednich latach. Ale na razie mamy początek sezonu, nie wiem jak pójdzie mi dalej. Nie mam pojęcia na ile naprawdę mnie stać.

- Trenerzy, którzy oglądali Cię na zgrupowaniach mówią, że jesteś w stanie pobić rekord Polski.

- Zawsze marzyłam o rekordzie Polski i wierzę, że wreszcie go pobiję. Myślę o tym od kilku lat. Czy zrobię to już w tym sezonie? Wiele wskazuje na to, że tak. Razem z trenerem liczymy na taki wynik.

- Idealnie byłoby uzyskać rekordowy wynik w Londynie, w konkursie olimpijskim, bo to mogłoby zagwarantować Ci medal. W kilku ostatnich igrzyskach do tego, by stanąć na podium wystarczały wyniki na poziomie 66, 65, a niedawno w Pekinie nawet 62 metry. Jak trzeba się psychicznie nastawić do zawodów w stolicy Anglii?

- To kolejna duża impreza, muszę do niej podejść bardzo poważnie. Oczywiście w Londynie wystartują zawodniczki, które bardzo dobrze znam, ale to będzie wyjątkowy konkurs. To w końcu igrzyska, a więc stawka jest ogromna. Można zyskać więcej niż gdziekolwiek indziej.

- Kto w Londynie będzie szczególnie mocny?

- Oczywiście Niemka Mueller, Kubanka Barrios, Chinki Li i Tan. Tegoroczne wyniki w czołówce listy światowej są już naprawdę na wysokim poziomie, około 68 metrów. Nie ma co się czarować. Jednak konkurs olimpijski rządzi się swoimi prawami. Najważniejsza jest stabilizacja formy. Zobaczę, jak daleko rywalki będą rzucać na Diamentowej Lidze i w kolejnych zawodach.

- A Ciebie czeka w tym sezonie dużo startów?

- W pierwszej części sezonu na pewno nie. Przede mną start w Halle, tam zresztą wybiera się wielu Polaków. Później będę rzucała w Hengelo. Następnie będzie Diamentowa Liga w Stanach Zjednoczonych, potem w Oslo. Muszę się w końcu pospotykać z moimi zagranicznymi koleżankami, bo dawno ich nie widziałam. Stęskniłam się za nimi… Na pewno się ucieszymy na to spotkanie. Kolejnymi zawodami będą już mistrzostwa Polski. A więc nie zapowiada się zbyt dużo startów.

--------------------

Żaneta Glanc pochodzi z Poznania. Tam też mieszka i trenuje w klubie OŚ AZS Poznań. Jej szkoleniowcem jest Jerzy Sudoł. Jako juniorka nie odnosiła większych sukcesów. Podczas MME w 2005 roku odpadła w eliminacjach, pierwszy medal MP seniorek wywalczyła dwa lata później. W sezonie 2008 po raz pierwszy złamała barierę 60 metrów (6 czerwca w Kędzierzynie-Koźlu uzyskała wynik 61.26). Pojechała też na igrzyska olimpijskie do Pekinu, ale jako jedyna z dyskobolek nie zaliczyła w eliminacjach żadnej próby.

Rok później była już dużą niespodzianką MŚ w Berlinie, ocierając się o podium. Ostatecznie zajęła 4. lokatę, którą powtórzyła w 2011 roku w Daegu. Ma też na koncie dwa medale Uniwersjady (srebro w 2009 i złoto w 2011) i drugie miejsce w światowym finale IAAF w 2009 roku.

Powrót do listy

Więcej