Menu
1 / 0
Aktualności /

Joanna Fiodorow: zafascynowana kręceniem

Joanna Fiodorow: zafascynowana kręceniem

Ma 23 lata, za sobą już kilka startów w międzynarodowych imprezach, ale również wielkie plany na przyszłość. Joanna Fiodorow chce już wkrótce dołączyć do światowej czołówki specjalistek od rzutu młotem.

Ma 23 lata, za sobą już kilka startów w międzynarodowych imprezach, ale również wielkie plany na przyszłość. Joanna Fiodorow chce już wkrótce dołączyć do światowej czołówki specjalistek od rzutu młotem.

Sygnał, że jest na najlepszej drodze ku temu dała w minioną niedzielę w Bydgoszczy. Wygrała tam rywalizację młociarek, bijąc rekord życiowy (74.18) i wypełniając minimum na igrzyska olimpijskie w Londynie.

Po bydgoskim konkursie była wniebowzięta.

- Wierzyłam w uzyskanie minimum i w wynik w granicach 73 metrów. Rzuty techniczne na ostatnich treningach wyglądały bardzo dobrze. Trener był zadowolony, ja również. Po zawodach w Bydgoszczy panuje więc wielka radość. Zdaję sobie jednak sprawę, że to dopiero początek. Teraz liczy się przede wszystkim to, bym jak najlepiej przygotowała się do igrzysk olimpijskich.

- Ten bardzo dobry wynik z Bydgoszczy to efekt ciężkiego treningu w okresie zimowym?

- W poprzednim sezonie nie trenowałam zbyt ciężko, bo moim trenerem nie był jeszcze Czesław Cybulski. Byłam z nim na jednym obozie, później w Daegu, przed mistrzostwami świata też ćwiczyłam pod jego okiem. Ale cały czas były to treningi na moich planach. Dopiero jesienią 2011 przeszłam do pana Cybulskiego do Poznania. Tam zaczęła się – jak na mnie – bardzo ciężka praca. Wcześniej nie rzucałam 6-7 razy w tygodniu. Teraz codziennie robiliśmy technikę, pracowaliśmy na elementach, żeby wszystko zagrało. Mam nadzieję, że będzie tak fajnie grało cały czas.

- Czujesz się silniejsza fizycznie niż w ubiegłym roku?

- Jeśli chodzi o rekordy na sztandze, to nie jestem lepsza. Ale czuję się bardzo dobrze. Nie robimy tej sztangi zbyt dużo. Jak mówi trener: oszczędza nas na sztandze, a katuje na technice… I taka jest prawda. Sztanga nie jest w naszej konkurencji najważniejsza, liczy się przede wszystkim technika i szybkość. Przed rokiem miałam lepsze osiągnięcia w przysiadzie, rwaniu. Teraz moje dźwiganie jest na równym, stałym poziomie. W tym sezonie mam natomiast więcej rzucania.

Joanna Fiodorow podczas MME w Ostrawie (foto Marek Biczyk)

- Twój rekord życiowy ustanowiony w Bydgoszczy wynosi 74.18 m. To ogromny postęp w porównaniu z poprzednim rokiem, kiedy po raz pierwszy w karierze pokonałaś granicę 70 metrów.

- To było na młodzieżowych mistrzostwach Europy. Przyznam, że byłam wtedy w szoku, nie spodziewałam się takiego wyniku. To z pewnością było jakieś przełamanie. Uwierzyłam, że stać mnie na dalekie rzucanie. Dziś jestem szczęśliwa.

- A w Bydgoszczy padła kolejna bariera, 74 metry. To kolejny krok, nie tylko pod względem wynikowym, ale i psychologicznym.

- Z pewnością. Ale nie popadam w stan euforii. Przede wszystkim chciałabym się ustabilizować na wysokim poziomie, rzucać 73-74 metry, może coś do tego dokładać. Zobaczymy, wszystko okaże się w najbliższych startach.

- Nie masz oszałamiających warunków fizycznych jak na młociarkę.

- Trener mówi zawsze: twoim atutem ma być technika i szybkość. Mam nadzieję, że tak właśnie będzie. To jest najważniejsze. Jestem dynamiczna i mogę to wykorzystać. Ale muszę mieć tzw. „długie ręce”, „zawieszenie się na sprzęcie”. Cała reszta wyjdzie. Ciężka praca, intensywne treningi i będzie dobrze.

- Denerwowałaś się w pierwszych startach sezonu, kiedy nie udawało się wypełnić olimpijskiego minimum?

- Tak, cały czas w podświadomości siedział mi ten wynik: 71,5 metra. Co prawda rzuciłam tyle na początku maja w Białymstoku, ale ten mityng nie był na liście zawodów, na których można było wypełniać normy na igrzyska. Mimo to, cieszyłam się po tamtym starcie, bo ten rezultat potwierdzał moją wysoką formę. Później ciągle się denerwowałam, coś nie grało, niepotrzebnie się spinałam. Na szczęście w Bydgoszczy wszystko było tak, jak miało być.

- Możesz już spokojnie myśleć o olimpijskim starcie. Jaki jest Twój plan na Londyn?

- Przede wszystkim wejście do finału, a później walka o jak najwyższą lokatę i najlepszy wynik. Na razie muszę na spokojnie zobaczyć jak ten mój rzut w Bydgoszczy wyglądał. Czeka mnie też analiza tego konkursu z trenerem. A później – jak mówiłam – ciężka praca, mistrzostwa Polski, później zgrupowanie i nadzieja na jeszcze lepsza dyspozycję w Londynie. Na początek chciałabym tam rzucać w granicach 74 metrów, a później… zobaczymy.

- Masz w Polsce wielką rywalkę, byłą rekordzistę i mistrzynię świata. Ta świadomość motywuje Cię do jeszcze lepszych startów?

- Oczywiście, że tak. To moja koleżanka z rzutni, gonię ją, bo jest lepsza ode mnie. To dodatkowo mobilizuje. Staram się jej dorównać. Mam nadzieję, że w tym roku obie powalczymy o wysokie miejsca na igrzyskach. Na pewno będziemy też walczyć w konkursie na mistrzostwach Polski.

- Jakie z trenerem Cybulskim mieliście założenia wynikowe na obecny sezon?

- To bodajże 75 metrów, a więc jestem już blisko. Przydałoby się osiągnąć zaplanowany wynik w trakcie igrzysk.

- Skąd pochodzisz i jak zaczęłaś uprawiać tak specyficzną konkurencję, jaką jest rzut młotem?

- Pochodzę z Augustowa. Tam w szkole podstawowej, na małych zawodach wypatrzył mnie nauczyciel wf, pan Bogusław Sowól, który później został moim pierwszym trenerem. Biegałam wtedy na 60 metrów. Zaproponował mi współpracę, zachęcał do przychodzenia na treningi. Najpierw były to gry zespołowe – siatkówka, koszykówka, bo w podstawówce byłam jedną z najwyższych. Miałam więc predyspozycje do tych sportów. Myśleliśmy też o wieloboju. Lekkoatletykę zaczęłam jednak od pchnięcia kulą, później rzucałam oszczepem. Któregoś razu w Augustowie, na obozie sportowym był trener Robert Dźwigaj z Białegostoku. Zaproponował mi, żebym rzuciła młotem i… tak to się zaczęło.

- Pamiętasz swój pierwszy rzut?

- Tak, miałam wtedy 12 lat. Po prostu zamachnęłam się i rzuciłam. Dość nieporadnie, ale od razu mi się spodobało. Szczególnie kiedy patrzyłam na Malwinę Sobierajską, która dziś już co prawda nie trenuje, ale wtedy była na wspomnianym obozie w Augustowie. Przygotowywała się do mistrzostw świata juniorów. To było coś niesamowitego, to kręcenie w kole i mocny wyrzut. Byłam zafascynowana, złapałam bakcyla. Zaczęłam więc bawić się w tę konkurencje u siebie, w Augustowie. Trener kupił mi pierwszy młot – „trójeczkę”. Nie miałam oczywiście specjalistycznego sprzętu, rzucałam na przykład w zwykłych adidasach, bez rękawiczki. Ale nie miałam żadnych niebezpiecznych sytuacji podczas rzutów, nie przewracałam się, a młot leciał w tym kierunku, w którym chciałam.

Mityng w Halle (foto Marek Biczyk)

- Kiedy przyszły pierwsze sukcesy?

- Startowałam w olimpiadach młodzieży, mistrzostwach Polski w najmłodszej kategorii wiekowej. Ale moje wyniki nie były oszałamiające. Dopiero kiedy poszłam do pierwszej klasy liceum, do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Białymstoku moim trenerem został pan Robert Dźwigaj. Nauczył mnie tych właściwych podstaw rzutu młotem. Pierwszy medal zdobyłam w 2007 roku w mistrzostwach Polski juniorów w Białej Podlaskiej. Zostałam powołana do kadry, startowałam w juniorskich mistrzostwach świata i w młodzieżowych mistrzostwach Europy. Teraz jestem seniorką i wciąż walczę o lepszy wynik.

- Kiedy trafiłaś do trenera Cybulskiego?

- W Białymstoku pracowałam trzy lata z trenerem Bogusławem Chlebińskim. Ale po zdobyciu medali młodzieżówki w Ostrawie rozmawiałam z trenerem o mojej przyszłości. Żeby myśleć o zakwalifikowaniu się na igrzyska, a to był mój cel, musiałam podjąć nowe wyzwania treningowe. W Białymstoku miałam problem z dojazdami na stadion, mieszkałam daleko. A poza tym, chciałam się przygotowywać do głównej imprezy z jednym trenerem, a nie w domu trenować z kimś innym niż na zgrupowaniach. Żeby ta praca była płynna. Rozpoczęłam więc treningi z panem Czesławem Cybulskim i to daje rezultaty. Na bieżąco wyłapujemy błędy, widać kontynuację i postęp.

--------------------------------------

Joanna Fiodorow urodziła się 4 marca 1989 roku w Augustowie. Treningi młociarskie zaczęła jako 12-latka i w wieku młodziczki osiągnęła rezultat 36.01 (młotem o wadze 3 kg). Była wtedy zawodniczką Technika Augustów. Później przeniosła się do Białegostoku, a klub zmieniła na Prefbet Śniadowo Łomża. W bieżącym sezonie, od kiedy jej trenerem jest Czesław Cybulski, startuje już w barwach OŚ AZS Poznań.

W mistrzostwach świata juniorów w 2008 roku w Bydgoszczy odpadła w eliminacjach. Rok później była 4. w młodzieżowych ME w Kownie, a w sezonie 2011 w imprezie tej samej rangi w Ostrawie zdobyła srebro. Startowała też w Zimowym Pucharze Europy, w drużynowych ME, w Uniwersjadzie i w mistrzostwach świata wDaegu, gdzie odpadła w eliminacjach. Jest dwukrotną mistrzynią Polski juniorek, trzykrotną młodzieżową mistrzynią kraju i ma na koncie dwa medale seniorskich MP (brąz i srebro).

Jej rekord życiowy w pchnięciu kulą wynosi 12.18 m, a w rzucie oszczepem 35.56 m.

Powrót do listy

Więcej