Menu
1 / 0
Aktualności /

AGNIESZKA DYGACZ: wiem z kim lepiej nie zadzierać…

AGNIESZKA DYGACZ: wiem z kim lepiej nie zadzierać…

Polski Związek Lekkiej Atletyki wyśle do Londynu komplet chodziarzy – czyli po trzy osoby na 20 i 50 km wśród mężczyzn oraz trzy chodziarki na 20 km. Jedną z reprezentantek Polski będzie Agnieszka Dygacz.

Polski Związek Lekkiej Atletyki wyśle do Londynu komplet chodziarzy – czyli po trzy osoby na 20 i 50 km wśród mężczyzn oraz trzy chodziarki na 20 km. Jedną z reprezentantek Polski będzie Agnieszka Dygacz.

 

Podczas niedawnych mistrzostw Polski w Bielsku-Białej Dygacz zajęła czwarte miejsce w rywalizacji na 20 km.

 

- Nie udało Ci się zdobyć tytułu mistrzyni Polski, ale na mecie byłaś uśmiechnięta i wyglądałaś na bardzo szczęśliwą.

- Oczywiście, cieszyłam się nie tyle z miejsca w mistrzostwach Polski, ile z tego, że udało mi się utrzymać pozycję w rankingu, gwarantująca olimpijską kwalifikację. A niebezpieczeństwo było, bo jedna z koleżanek też miała minimum na igrzyska, ale nieco słabszy wynik ode mnie. Nie poprawiła go jednak w Bielsku-Białej i to ja jadę do Londynu. W trakcie startu w mistrzostwach Polski szłam więc na początku tak, żeby kontrolować wynik. A kiedy już wiedziałam, że Kasia Kwoka nie uzyska wystarczającego rezultatu, żeby mnie wyeliminować, miałam już spokojną głowę. Chciałam dojść do mety treningowo i udało się. Zakwalifikowanie się do reprezentacji było najważniejsze. Teraz mogę już spokojnie trenować z myślą o igrzyskach.

- Minimum olimpijskie wypełniłaś w ubiegłym roku. W obecnym sezonie uzyskiwałaś nieco słabsze wyniki.

- W tym roku wszystko robię pod kątem igrzysk. Moja najwyższa forma ma przyjść właśnie w sierpniu w Londynie. Ostatnio miałam trochę kontuzji, naderwałam mięsień dwugłowy. Miało to miejsce w końcówce lutego. Do startu w Zaniemyślu trenowałam cztery tygodnie. Udało mi się potwierdzić formę po 1,5 miesiąca braku treningu –w tym czasie w ogóle nie byłam stanie chodzić. Jestem więc bardzo zadowolona. Niestety, nabawiłam się kolejnej kontuzji. Naderwałam przyczep mięśnia, nie mogłam ruszać jedną ręką. To utrudniało poprawne wykonanie techniki, zaburzało koordynację. Ale mam nadzieję, że teraz wyleczę rękę do końca i wszystko będzie w porządku.

- Polska wysyła na londyńskie igrzyska komplet chodziarzy i chodziarek. To świadczy o dużej konkurencji na krajowym podwórku.

- Poziom polskiego chodu jest bardzo wysoki, zarówno u kobiet jak i u mężczyzn. Minima PZLA zostały mocno zaostrzone w porównaniu z normami ustalonymi przez IAAF. A mimo to nawet PZL-owskie minimum, czyli 1:31:30 na 20 kilometrów kobiet nie dawało prawa wyjazdu na igrzyska. Ja i Agnieszka Szwarnóg wystartujemy w Londynie, bo uzyskałyśmy 1:30:56. Natomiast Paulina Buziak poszła jeszcze szybciej. A zatem widać, że poziom kobiecego chodu bardzo się podniósł. Mam nadzieję, że udowodnimy to też na igrzyskach.

- W tym sezonie to właśnie Paulina Buziak jest najlepszą z polskich chodziarek. Musisz ją gonić. To Cię mobilizuje?

- Oczywiście. Następnym razem chciałabym ją pokonać. Może na igrzyskach…

- Jaka będzie Twoja taktyka na olimpijski start?

- Nie ustalałam jeszcze z trenerem taktyki, ale wiadomo, że trzeba tam będzie pilnować wysokiego miejsca, a nie porywać się na rekordowe wyniki. Chciałabym powalczyć o czołową „ósemkę”. To daje szansę na odpowiednie szkolenie w kolejnym sezonie, a to przekłada się na lepsze wyniki i rozwój każdego sportowca. Będę walczyła. Faworytkami będą Rosjanki, Chinki, Hiszpanki.

- To kwestia tradycji chodu w tych krajach, czy wielkiej liczby młodych chodziarzy i dobrej selekcji?

- Jeśli chodzi o Rosję i Chiny to oczywiście ten aspekt ilościowy jest bardzo widoczny. Kiedy jeżdżę na zawody do Rosji widzę, jak dzieci już w wieku przedszkolnym zaczynają uprawiać chód sportowy. Trenerzy mają z kogo wybierać, są tam specjalne szkoły chodu. Nic więc dziwnego, że później seniorskie mistrzostwa kraju są rozgrywane na poziomie mistrzostw świata.

- Wspomniałaś o rosyjskich dzieciach zaczynających przygodę z chodem. A jak Ty zaczynałaś?

- To było bardzo późno, miałam 17 lat. To mój dziesiąty rok treningów. Wcześniej biegałam sobie, tak dla siebie, bez żadnych zawodów. W chorzowskim parku w soboty organizowano imprezy pod hasłem „Biegaj z nami”. Ja pochodzę z Siemianowic, to bardzo blisko tego parku. Brałam więc udział w tych biegach. Poznałam kolegę – Michała – który zaciągnął mnie do klubu AZS AWF Katowice. Rozpoczęłam więc treningi z trenerem Stanisławem Marmurem. Najpierw miałam biegać, ale to był bardzo krótki epizod. Trener Marmur powiedział, żebym przeszła jedno okrążenie na stadionie. Spojrzał na mnie i zdecydował, że będę ćwiczyła chód.

- Pamiętasz swoje pierwsze zawody?

- Chyba nie, ale wiem jedno: na pewno w ich trakcie zostałam zdyskwalifikowana (śmiech). Na początku miałam duże problemy z techniką. Wychodziły na światło dziennie złe nawyki, które miałam. Ale później zostały one wyeliminowane i wszystko było dobrze. Moja technika bardzo się poprawiła i wnioski o dyskwalifikację dostaję bardzo rzadko, sędziowie nie mają większych zastrzeżeń.

Jak będą wyglądały Twoje ostatnie przygotowania do igrzysk?

- W najbliższym czasie czeka mnie obóz w Sankt Moritz. Tam spędzę prawie miesiąc, czeka mnie mocny, objętościowy trening. Później wracamy do Spały, skąd przenosimy się już do Londynu.

- Jakie masz doświadczenia z dużych międzynarodowych imprez? W kilku już startowałaś. Nie będzie wiec stresu charakterystycznego dla debiutantów.

- Tak, choć jakiś stres zawsze jest. Ale on nie różni się specjalnie od tego, który odczuwamy przy okazji innych startów. Rywalizuje się przecież z tymi samym zawodniczkami. Mam wystarczające doświadczenie, wiem za kim się ustawić, kto ruszy do przodu, kto będzie pilnował czołówki. Taktykę mam już w głowie. Wie, kogo się trzymać, a z kim lepiej nie zadzierać.

 

--------------------------------------

Agnieszka Dygacz urodziła się 18 lipca 1985 roku w Chorzowie. Jej pierwszym trenerem chodu był Stanisław Marmur, a od 5 lat ćwiczy z Szymonem Wdowiakiem. Reprezentuje barwy klubu AZS AWF Katowice.

Ma na koncie 4 złote medale mistrzostwa Polski na 20 km (2008-2011) i dwa tytuły halowej mistrzyni Polski na 3000 m (2010-2011). W 2004 roku wystartowała w Pucharze Świata juniorów, gdzie zajęła 6. lokatę. Była też 14 (2005) i 13 (2007) w młodzieżowych mistrzostwach Europy. Najwyższe miejsce, jakie wywalczyła w zawodach Pucharu Świata to 29. lokata z 2008 roku. W kolejnym sezonie była 28. w mistrzostwach świata w Berlinie, a w 2010 roku ukończyła rywalizację w mistrzostwach Europy na 12. pozycji. O jedno miejsce wyżej była w sezonie 2009 podczas Uniwersjady w Belgradzie.

 

Powrót do listy

Więcej