Menu
1 / 0
Aktualności /

KAMILA STEPANIUK: To było niesamowite!

KAMILA STEPANIUK: To było niesamowite!

Niedawno skończyła 27 lat, ma na koncie kilka złotych medali mistrzostw Polski i… niesamowity rekord kraju. W niedzielę w Opolu Kamila Stepaniuk skoczyła wzwyż 1.99 m.

Niedawno skończyła 27 lat, ma na koncie kilka złotych medali mistrzostw Polski i… niesamowity rekord kraju. W niedzielę w Opolu Kamila Stepaniuk skoczyła wzwyż 1.99 m.

 

To był niesamowity konkurs. Dwie Polki – Justyna Kasprzycka i Kamila Stepaniuk – wypełniły normę na MŚ w Moskwie (1.95), a Kamila poszybowała jeszcze wyżej – ponad poprzeczkę zawieszoną na 1.99. To oznacza rekord Polski poprawiony o 2 centymetry!

 

- Wiedziałam, że jestem w formie – przyznaje Kamila Stepaniuk. - Już od jakiegoś czasu trener utwierdzał mnie w przekonaniu, że mogę skoczyć nie tylko 1.95, ale i wyżej. Jednak gdyby ktoś dzień wcześniej powiedział mi, że pobiję rekord Polski – chyba bym mu nie uwierzyła. To co się stało to coś niesamowitego. Do Opola przyjechałam już w sobotę, dość wcześnie, bo po 15-stej. Zrobiłam lekki rozruch i byłam nastawiona optymistycznie. W niedzielę pojechałam na stadion o 13-stej, konkurs zaczął się o 15.30. W ogóle cały ten dzień minął naprawdę szybko. Ale ja tak lubię, bo nie przepadam za przeciągającym się oczekiwaniem na start.

- Ostatnio w Polsce pogoda płata figle. Nie obawiałaś się, że w Opolu burza może wam zepsuć plany?

- Nie myślałam o tym. Na szczęście nic złego się nie przydarzyło. Damski konkurs odbywał się przy bardzo dobrej pogodzie, później, podczas męskich zawodów było już nieco chłodniej. Ale deszcz wstrzymał się do końca konkursu. Dopiero po ostatnim skoku zaczęło kropić, a wieczorem w Opolu lało już jak z cebra i przeszła burza z piorunami.

- Może to na wiwat po rekordzie Polski... Dostałaś od razu gratulacje od lekkoatletycznych gwiazd, których przecież tego dnia w Opolu zjawiło się sporo?

- Tak, gratulowali pan Jacek Wszoła, Artur Partyka, panowie Trzepizur i Olczyk. Wspaniale zachowała się też publiczność. Dostałam także mnóstwo smsów, odebrałam gratulacje telefoniczne od przyjaciół. No i oczywiście jedną z pierwszych osób, które mi pogratulowały była pani Danuta Bułkowska, poprzednia rekordzista Polski.

- No właśnie. Miała do Ciebie żal, że zabrałaś jej rekord?

- Oczywiście, że nie. Mówiła, że bardzo przeżywała ten dzisiejszy konkurs, a kiedy skoczyłam 1.99 łezka zakręciła jej się w oku. Była bardzo wzruszona.

- Jak przebiegał niedzielny konkurs? Od jakiej wysokości zaczęłaś?

- Od 1.78. Planowałam zacząć od 1.82, ale skoki próbne kompletnie mi nie wychodziły. Niezbyt dobrze się czułam, bolały mnie nogi. To pewnie ze stresu, bo byłam bardzo zdenerwowana. Wielkie emocje, adrenalina, serce waliło mi przez cały konkurs. W sumie lubię się trochę zestresować w trakcie konkursu i tak skakać, ale tym razem poziom tego stresu był ogromny. Postanowiliśmy więc z trenerem spróbować od niższej wysokości. Udało się. Później 1.82, 1.86, 1.90, 1.93, 1.95 i 1.99. Wszystko w pierwszych próbach!

- Założenie na dzisiejszy konkurs to było 1.95 i minimum na mistrzostwa świata?

- Na pewno tak, ale kiedy skoczyłam już tę wysokość trener krzyknął, że na tym konkurs się nie kończy i mam skakać dalej, bo to był jeden z lepszych skoków, jakie oddałam. Podszedł do mnie też pan Jacek Wszoła i poradził, bym niczego nie zmieniała, tylko skoczyła kolejną wysokość tak samą jak 1.95.

- Poprzedni rekord Polski wynosił 1.97. Dlaczego skakałaś 1.99, a nie 1.98?

- Organizatorzy tak rozpisali poszczególne wysokości w konkursie, że po 1.93 miała być wysokość 1.96. Jednak kiedy zostałyśmy we trzy – ja Justyna i Iza – doszłyśmy do wniosku, że lepiej będzie, gdy spróbujemy skakać 1.95, czyli minimum na mistrzostwa świata. Sędziowie poszli nam na rękę, zmienili wysokość. Później miałyśmy iść co 2 centymetry w górę. 1.97 byłoby wyrównaniem rekordu Polski, więc uznaliśmy z trenerem, że to bez sensu. Nie można było przełożyć poprzeczki na 1.98, więc musiałyśmy się z Justyną zmierzyć z wysokością 1.99. I udało się!

- To był idealny skok?

- Jeszcze nie wiem. Muszę z trenerem obejrzeć nagranie.

- Musnęłaś poprzeczkę?

- Chyba nie, w każdym razie nie poczułam, bym jej dotknęła. Trener stwierdził, że poszłam trochę za bardzo na poprzeczkę, ale nie ma się co dziwić. To już była przecież niesamowita wysokość.

- Co czułaś, kiedy stanęłaś na początku rozbiegu?

- Chciałam tylko powtórzyć to, co zrobiłam na 1.95, bo to był naprawdę bardzo dobry skok. W ogóle nie patrzę na poprzeczkę przed skokiem, wolę nie wiedzieć jak to wygląda. Patrzę naprzeciwko, albo spuszczam wzrok. Teraz też nic nie pomyślałam. Tylko stanęłam i pobiegłam. Mam uregulowany rozbieg, wyznaczony każdy krok. Dziś było trochę komplikacji, bo na początku nie wychodziło. Musiałam odsunąć rozbieg. Ale przed skokiem na 1.93 wróciłam do poprzednich ustawień i wyszło znakomicie.

- A po udanym skoku na 1.99…

- …wielka radość. Podbiegłam do trenera i… nie zapomnę jego miny. Stał z rękoma założonymi na głowę i patrzył w górę! Też nie mógł w to uwierzyć. Podbiegli do mnie pani Bułkowska, pan Trzepizur, pan Wszoła – pogratulowali mi. Bardzo miłe uczucie.

- Pomyślałaś już, komu zadedykujesz ten rekord?

- Nie, ale na pewno wielkie podziękowania należą się mojemu trenerowi, Michałowi Lićwince. To on mnie zmobilizował, po tych wszystkich problemach ze zdrowiem namówił mnie do treningu. Największe dzięki dla niego i oczywiście dla moich rodziców, którzy zawsze wspierali mnie w trudnych momentach. Bardzo dziękuję również trenerowi Kuczyńskiemu, z którym trenowałam 10 lat. Nie zapomniałam o tym, że to przecież on nauczył mnie skakać.

- W Opolu 1.95 skoczyła Justyna Kasprzycka, za wami są też zawodniczki, które stać na skoki po 1.90 i wyżej. Zrobiła się całkiem fajna grupa polskich skoczkiń wzwyż.

- To jest bardzo dobre, bo jedna drugą nakręca, mobilizuje. W końcu ta konkurencja wskoczy w Polsce na odpowiedni poziom, bo nie ukrywajmy, że ostatnio przez kilka lat to mężczyźni wiedli prym. Kobietom szło słabiej.

- Gdzie planujesz kolejne starty? Dobrze byłoby potwierdzić tę wysoką formę skacząc jeszcze co najmniej 1.94-1.95.

- Na razie planujemy trochę odpuścić i skupić się na treningu. Przygotowuję się do Uniwersjady, która odbędzie się na początku lipca, po niej mistrzostwa Polski. Wcześniej prawdopodobnie wyskoczą mi jeszcze Drużynowe Mistrzostwa Europy. No i mistrzostwa świata w Moskwie.

- Nie będziesz szukała na siłę startów w mityngach?

- Nie, żadnych mityngów. Zaczęłam sezon 5 maja, trochę startowałam, więc muszę teraz potrenować, żeby optymalna forma przyszła na najważniejsze imprezy w tym sezonie.

- Ale przecież masz obecnie drugi wynik w światowych tabelach? To daje przepustkę do wielkich mityngów, na przykład Diamentowej Ligi.

- Zdaję sobie z tego sprawę. Przyznam nawet, że jestem gotowa, żeby rywalizować z najlepszymi, bo przecież trenuję i skaczę już od lat. Moją menedżerką jest Niemka Vera Michallek, zobaczymy jak dalej potoczy się moja kariera. Jednak na razie musze się skupić na najważniejszych tegorocznych zawodach. Mam ostatnią szansę startu w Uniwersjadzie, bardzo miło wspominam poprzednią taka imprezę. No i mistrzostwa świata.

- Tu też wspomnienia chyba nie najgorsze. 4 lata temu skakałaś w Berlinie. Nie weszłaś do finału, ale w eliminacjach zaliczyłaś 1.92.

- Duże emocje, 16 miejsce w eliminacjach, skok na moim poziomie, ale nie udało się wejść do finału. Mam nadzieję, że tym razem będzie lepiej.

- Na koniec pytanie o to, jak świętowałaś niedzielny rekord?

- W sumie to nie było żadnego specjalnego świętowania. Odłożyliśmy to na później, jak już wrócę z Opola do domu.

Powrót do listy

Więcej