Menu
1 / 0
Aktualności /

ME Zurych 2014: niespodziewany brąz Urbanka!

ME Zurych 2014: niespodziewany brąz Urbanka!

Robert Urbanek sprawił wielką sensację zdobywając, z wynikiem 63.81, niespodziewanie brązowy medal mistrzostw Europy w rzucie dyskiem i wyprzedzając w klasyfikacji końcowej konkursu Piotra Małachowskiego.

Robert Urbanek sprawił wielką sensację zdobywając, z wynikiem 63.81, niespodziewanie brązowy medal mistrzostw Europy w rzucie dyskiem i wyprzedzając w klasyfikacji końcowej konkursu Piotra Małachowskiego.

 

Finał rzutu dyskiem był tym, na który kibice w Polsce czekali dziś z niecierpliwością. Media zapowiadały wielki polsko-niemiecki pojedynek, którego głównymi aktorami mieli być Robert Harting oraz Piotr Małachowski. Niestety bardzo niesprzyjające warunki pogodowe w Zurychu, w którym popołudniu wiał niezwykle silny wiatr oraz padał deszcz, sprawiły, że walkę o medale dyskobole rozpoczęli z ponad półgodzinnym opóźnieniem. Trudne warunki nie sprzyjały miotaczom. Jako pierwszy w kole stanął Małachowski – zawodnik wrocławskiego Śląska posłał dysk na 62.01. Chwilę później do koła wszedł kolejny z naszych potężnych mężczyzn, czyli Robert Urbanek. Drugi z podopiecznych Witolda Suskiego był stawiany w roli tego zawodnika, który w Zurychu miał zająć dobrą lokatę w wąskim finale. Tymczasem dyskobol MKS Aleksandrów Łódzki w pierwszej próbie uzyskał 63.67 i wysunął się na pozycję lidera konkursu. Chwilę później nieco dalej poleciał jednak dysk Roberta Hartinga (63.94) i Polak spadł na drugą pozycję. W drugiej serii słabiej spisał się Małachowski, a ponownie zaimponował Urbanek, który oddał swój najlepszy rzut w konkursie na 63.81 i umocnił się na pozycji wicelidera rywalizacji. W trzeciej kolejce świetny rzut miał Harting, który uzyskał 66.07. Lepszą próbę od Polaka miał również legendarny Estończyk Gerd Kanter, którego dysk pofrunął na 64.75. Na półmetku konkursu Urbanek był trzeci za Hartingiem i Kanterem. Za plecami czołowej trójki nierówną walkę z mokrym kołem (nad stadionem ciągle przechodziły silne opady deszczu) toczył Małachowski, któremu w piątej kolejce udało się uzyskać 63.54 i przesunąć się z szóstej na czwartą pozycję. W ostatniej serii rzutów nie doszło już do zmian i ostatecznie zwyciężył Harting przed Kanterem i Urbankiem. Dla Polaka brąz w Zurychu to największy sukces w dotychczasowej karierze. Harting został dziś natomiast pierwszym od ponad pół wieku dyskobolem, który obronił złoto mistrzostw Europy. Małachowski chwalił swojego młodszego kolegę.

- Robert już na treningach rzucał bardzo daleko, spokojnie był w stanie walczyć tu o srebrny medal. Wykorzystał warunki i swoje przygotowanie. Ciesze się, bo trenujemy razem. Nie tylko ja rzucam daleko, nie zostawiam po sobie pustki, ale jest ktoś kolejny. – powiedział mistrz Europy z 2010 roku.



Robert Urbanek, brązowy medalista mistrzostw Europy

W Zurychu nie było dziś mocnych na polskich średniodystansowców. Znakomicie w półfinałowych biegach wystąpili Artur Kuciapski, Adam Kszczot i Marcin Lewandowski. Jako pierwszy z trójki Polaków na zuryskiej bieżni zaprezentował się Kuciapski. Najmłodszy i najmniej doświadczony z polskiego tria 800-metrowców nie uległ presji wielkiej imprezy i pewnie, w świetnym stylu, dążył do mety. Zawodnik z Warszawy uzyskał czas 1:46.05, słabszy zaledwie o 0.01 sekundy od rekordu życiowego, i w swoim biegu uległ jednie jednemu z faworytów czempionatu – Francuzowi Pierre Ambroise Bosse (1:45.94). W drugim biegu na 200 metrów przed metą na czoło stawki wysunęli się Kszczot i Lewandowski. Doświadczeni Polacy nie oddali prowadzenia aż do mety mimo, iż za ich plecami atakował Amel Tuka z Bośni i Hercegowiny, medalista ubiegłorocznych mistrzostw Europy do lat 23. Polacy na metę wpadli jednocześnie – Kszczot uzyskał 1:47.12, Lewandowski 1:47.14. Wielkie emocje w finale biegu na 800 metrów – z udziałem aż trójki biało-czerwonych – czekają nas w piątek.

- Spełniło się, to co przepowiedziałem, czyli finał z udziałem trzech Polaków. Fajnie, żeby udało się z tego zdobyć co najmniej dwa medale. Mieliśmy z Marcinem wolniejszy bieg półfinałowy i zachowaliśmy siły na finał. Jestem przygotowany na każdą taktykę, zobaczymy jak ułoży się ten decydujący bieg. – powiedział Kszczot.

- Ja już wiem, jak zdobywa się złote medale mistrzostw Europy, Będę walczył jak lew do samego końca. Tworzymy historię polskiej lekkoatletyki i zamierzamy ją tworzyć również w finale. – dodał Lewandowski.


Marcin Lewandowski i Adam Kszczot walczyli z Amelem Tuką w półfinale mistrzostw Europy (foto: Marek Biczyk)

Znakomicie spisała się w półfinale biegu na 400 metrów Małgorzata Hołub. Polka walczyła dzielnie do ostatnich metrów, w swojej serii był trzecia z czasem 52.58 i wystąpi w piątkowym finale. Biegnąca na drugim torze w drugiej serii półfinałowej Justyna Święty z czasem 52.85 była siódma i w Zurychu indywidualnie już nie pobiegnie. Ciekawostką jest, że w finałowym biegu nie wystartuje żadna Rosjanka – przedstawicielki tego kraju od mistrzostw kontynentu w 1994 roku w Helsinkach zawsze stawały na podium w rywalizacji na dystansie 400 metrów.

Z trójki naszych 400-metrowców do finału awansował jedynie najszybszy w polskich tabelach Jakub Krzewina. Podopieczny Józefa Lisowskiego był w trzecim biegu półfinałowym czwarty i awans do finału zawdzięcza czasowi – 45.47. W piątkowym finale sprinter wrocławskiego Śląska pobiegnie po pierwszym torze.

- Teraz regeneracja, beczka z lodem, jakiś masaż i odpoczynek. Moja seria była najszybsza i trzeba było się mocno sprężyć, żeby awansować do finału. Tu może się zdarzyć wszystko. – powiedział Krzewina.

Łatwego zadania w półfinale nie miał wysoki Rafał Omelko, który z czasem 46.69 biegnąc po pierwszym torze był szósty i nie awansował do finału. Podobnie jak Omelko na półfinale swoją przygodę z biegiem na 400 metrów podczas szwajcarskiego czempionatu zakończył piąty w drugim biegu Łukasz Krawczuk (46.24). Ciekawostką jest brak awansu do finału przez Belga Kévina Borlée, brązowego medalisty mistrzostw świata z Daegu sprzed trzech lat.

Pełni nadziei byli polscy kibice po pierwszym półfinałowym biegu na 400 metrów przez płotki, w którym Patryk Dobek był trzeci i czasem 49.13 poprawił rekord życiowy oraz przesunął się na trzecie miejsce w polskich tabelach historycznych (przed nim są już tylko Marek Plawgo i Paweł Januszewski). Zawodnik SKLA Sopot, który mimo błędów technicznych pobiegł w Zurychu naprawdę rewelacyjnie, musiał czekać na wyniki pozostałych dwóch biegów. Niestety w trzeciej serii zawodnicy uzyskali lepsze czasy i Dobek nie awansował do finału (zabrakło 0.05 sekundy). Trzeba jednak przyznać, że poziom biegów półfinałowych był naprawdę wysoki, a postawa Polaka, który w tym sezonie miał przerwę związaną ze złamaniem ręki, jest godna pochwały.

- Między siódmym a ósmym płotkiem zmieniałem rytm, troszkę się zachwiałem i prawdopodobnie to zaważyło na wyniku. W końcówce dałem z siebie wszystko. – mówił podopieczny trenera Krzysztofa Szałacha.

Dopiero 15. lokatę, z wynikiem 13.59, zajęła w eliminacjach trójskoku Anna Jagaciak-Michalska. Polka niestety nie wywalczyła awansu do finału.

- Ciężko coś po takich skokach powiedzieć. Wyniki wypaczyła na pewno w pewnym stopniu pogoda i długie oczekiwanie w callroomie. Jeden skok spaliłam przez szalejący wiatr, w dwóch kolejnych odbiłam się sprzed belki. Szkoda, wynik 13.59 jest bardzo słaby, przykro mi, nie udało się. – tłumaczyła zawiedziona Ania.

Po dwóch dniach zmagań Polska z dwoma brązowymi medalami plasuje się na dziesiątym miejscu w klasyfikacji medalowej. Z siedmioma krążkami liderem tego zestawienia jest ekipa Wielkiej Brytanii. 

Polecamy wywiady z naszymi lekkoatletami na oficjalnym kanale YouTube PZLA.

Wyniki II dnia zawodów: Zurych

Maciej Jałoszyński/r

Powrót do listy

Więcej