Menu
1 / 0
Aktualności /

ME W AMSTERDAMIE - dzień IV: kulomioci i sztafety w finałach

ME W AMSTERDAMIE - dzień IV: kulomioci i sztafety w finałach

Obaj polscy kulomioci, którzy reprezentują nasz kraj w mistrzostwach Europy w Amsterdamie, awansowali do niedzielnego finału. Dalej niż Konrad Bukowiecki i Michał Haratyk pchnął tylko dwukrotny mistrz świata, David Storl.

Obaj polscy kulomioci, którzy reprezentują nasz kraj w mistrzostwach Europy w Amsterdamie, awansowali do niedzielnego finału. Dalej niż Konrad Bukowiecki i Michał Haratyk pchnął tylko dwukrotny mistrz świata, David Storl.

 

W pchnięciach próbnych bardzo dobrze spisywał się Michał Haratyk. – Miałem dwie próby poza granicę wyznaczonego minimum (20.30). Ale w konkursie coś nie szło. Musiałem się trochę wyciszyć, skoncentrować i w dopiero w trzeciej kolejce się udało – mówi podopieczny trenera Piotra Galona. Jego najlepsza próba to 20.45 m. Dokładnie 20 centymetrów dalej pchnął Konrad Bukowiecki. W I kolejce miał 19.80, w drugiej 20.65. Aż podskoczył i uniósł ręce w geście triumfu. – Tak daleko nie pchałem jeszcze nigdy na międzynarodowej seniorskiej imprezie mistrzowskiej – przyznaje Konrad. – Ale przecież doskonale zdaję sobie sprawę, że to jeszcze nie jest to. Stać mnie na więcej, choć przyznaję, że tempo jest szalone i sporo zmian kuli z lżejszej na cięższą. Jednak liczę na to, że w finale dołożę coś jeszcze do tego wyniku – zapowiada Konrad, który kilka dni po mistrzostwach Europy jedzie do Bydgoszczy, gdzie będzie bronił złotego medalu mistrzostwa świata juniorów.

Siłę w eliminacjach pokazał David Storl. Dwukrotny mistrz świata w pchnięciu rozgrzewkowym posłał kulę na odległość około 21.30-21.40. W pierwszej próbie konkursowej uzyskał 20.84, pewnie kwalifikując się do finału.

 

 Sztafeta 4x400 m kobiet w Amsterdamie

Iga Baumgart, Ewelina Ptak, Patrycja Wyciszkiewicz i Martyna Dąbrowska (fot. Marek Biczyk) 

 

Z bardzo dobrej strony pokazały się w eliminacjach obie polskie sztafety 4x400 m. W rywalizacji kobiet Polki pobiegły w składzie: Ewelina Ptak, Martyna Dąbrowska, Iga Baumgart oraz Patrycja Wyciszkiewicz. Uzyskały czas 3:27.72, niewiele przegrywając z Brytyjkami. Zarówno w polskiej jak i w brytyjskiej ekipie nie było dwóch czołowych zawodniczek (u nas Małgorzaty Hołub i Justyny Święty). Na pierwszym odcinku biegła Ewelina Ptak. – Pokazałyśmy, że nawet ten teoretycznie rezerwowy skład radzi sobie bardzo dobrze. Każda z nas jest w stanie pobiec szybko, bez problemu weszłyśmy do finału. Mam nadzieję, że to bardzo dobry prognostyk przed igrzyskami w Rio – mówi Ewelina. – Na sztafetę zawsze wstępują we nie nowe siły. Bardzo mocno pobiegłam 300 metrów, a ostatnią setkę kontrolowałam – dodała Patrycja. – Brytyjki były przed nami, dostałam pałeczkę druga, starałam się kontrolować to, żeby Włoszka mnie nie dogoniła. Udało się wykonać zadanie – powiedziała Martyna. – Włoszka przepychała mnie w strefie zmian, ale nie dałam się. W trakcie biegu ją blokowałam i nie dałam się. Jak zobaczyłam czas, to byłam pod wrażeniem. Dałyśmy tyle gazu, ile miałyśmy – śmiała się Iga.

Również w eliminacjach mężczyzn naszą sztafetę wyprzedzili tylko Brytyjczycy. Polacy w składzie: Michał Pietrzak, Kacper Kozłowski, Jakub Krzewina i Łukasz Krawczuk (odpoczywał finalista biegu indywidualnego – Rafał Omelko) zajęła drugie miejsce z czasem 3:02.09. – Wydaje mi się, że to bł mój dobry bieg. Jednak na pewno w finale trzeba będzie cos poprawić. Pierwsza zmiana nie jest moją ulubioną, ale chyba się udało – stwierdził Michał.

 

 

Kacper Kozłowski chwalił Michała Pietrzaka. – Zrobił dobrą robotę na pierwszej zmianie. Ja biegłem na zmianie z Pavlem Maślakiem. Nie było sensu się z nim ścigać, bo jest bardzo szybki. Dlatego spokojnie trzymałem trzecie miejsce, a chłopaki zrobili swoje – powiedział medalista MŚ z 2007 roku. – Dla nas liczyło się wejście do finału i to, żeby się przetrzeć, ale się nie zajechać. Jest awans, jutro dojdzie do nas Rafał i powalczymy o jak najlepsze miejsce. Jestem fighterem, w sztafecie jeszcze bardziej się nakręcam – przyznał Jakub Krzewina. – Zbliżyłem się do Brytyjczyka na pierwszej prostej. W głowie pojawiła się myśl, żeby go wyprzedzić. Ale obaj mieliśmy siły na końcu. Czułem za sobą oddech Czecha, ale kontrolowałem całą sytuację – opisywał to, co działo się na bieżni Łukasz Krawczuk.

Eliminacji skoku wzwyż nie przebrnął Sylwester Bednarek. W drugiej próbie pokonał wysokość 2.23, ale na 2.25 już sobie nie poradził (chociaż w ostatniej próbie był już za poprzeczką, strącił minimalnie stopami). Został sklasyfikowany na 16. miejscu.

 

Powrót do listy

Więcej