Menu
1 / 0
Aktualności /

RIO 2016 – dzień II: Wicemistrz Małachowski!

RIO 2016 – dzień II: Wicemistrz Małachowski!

Tak jak 8 lat temu w Pekinie tak i teraz w Rio de Janeiro Piotr Małachowski stanął na drugim miejscu olimpijskiego podium. Złoto – w ostatniej kolejce odebrał mu Niemiec – Christoph Harting.

Tak jak 8 lat temu w Pekinie tak i teraz w Rio de Janeiro Piotr Małachowski stanął na drugim miejscu olimpijskiego podium. Złoto – w ostatniej kolejce odebrał mu Niemiec – Christoph Harting.

 

Powtórzyła się więc historia z mistrzostw świata 2009 z Berlina, gdzie ostatnim rzutem Piotrka pokonał… Robert Harting. Teraz triumfował jego młodszy brat. Ale po kolei…

Rzut próbny Małachowskiego nie był rewelacyjny. Zresztą, rywale też nie rzucali daleko, bo o wietrze na początku konkursu mogli tylko pomarzyć. Mimo to w I kolejce Polak uzyskał bardzo dobry rezultat (67.32 m). Christoph Harting był o 5 metrów gorszy, ale bardzo dobrze konkurs otworzył drugi z Niemców (którego rodzice pochodzą z Polski) Daniel Jasiński, rzucając 65.77. W kolejnych próbach Machałek znów przekraczał granice 67 metrów, w najlepszej miał 67.55. Wydawało się, że „rzuca w innej lidze” – jak skomentował konkurs prezes PZLA, Jerzy Skucha. Ale decydująca była ostatnia kolejka, bo wtedy wreszcie zaczęło dobrze wiać. Jak królik z kapelusza wyskoczył Estończyk Martin Kupper (66.58). Natychmiast odpowiedział mu Jasiński (67.05), a chwilę później Harting rzucił 68.37. I wtedy przyszła kolei na ostatni rzut w konkursie, który oddawał Małachowski. – Oczywiście, że chciałem przerzucić Hartinga, ale byłem już zmęczony. Nie wykonałem w kole wszystkiego jak należy i wyszło tylko 65.38. Jest drugie w karierze srebro olimpijskie. Cóż, może złoto nie jest mi pisane? A może wszystko jest tak specjalnie ułożone, żebyście się musieli ze mną jeszcze męczyć kolejne 4 lata, do Tokio? – mówił Piotrek, uśmiechając się, z lekkim żalem w głosie. – Każdy w życiu ma swojego Hartinga, ja mam dwóch, braci. Ale na pewno nie mogę mówić o „klątwie Hartingów”. Cieszę się z tego, czego dokonałem w swojej karierze. Liczę na kolejne sukcesy i na to, że przez najbliższe lata wciąż będę na świecie sławił imię Polski – dodał ze łzami w oczach. Kilkanaście minut później stał na olimpijskim podium, ale po konferencji prasowej… poszedł na kontrolę antydopingową.

 

 

- Cieszmy się ze srebra Piotrka, to duże osiągnięcie. Rzucał równo, ale zabrakło tego jednego uderzenia – skomentował występ przyjaciel Tomasz Majewski. – To był niesamowity konkurs, w ostatniej kolejce zawodnicy się tasowali. W takich momentach trzeba być czujnym do końca. Ja brałbym w Rio srebro w ciemno, ale u mnie jest więcej kandydatów do złota niż w dysku – dodał. Natomiast prezes Skucha podsumował konkurs następująco: - Ogromne gratulacje dla Piotrka za ten srebrny medal. Od początku rzucał najlepiej, ale warunki pogodowe się zmieniły i wygrał Harting. Jestem zadowolony ze startów naszych lekkoatletów, z reguły nie zawodzą. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz będziemy się cieszyć.

 

Bardzo udane były eliminacje trójskoku dla Anny Jagaciak-Michalskiej. Już w pierwszym skoku poszybowała na odległość ponad 14 metrów (14.04). Minimum kwalifikacyjne do finału wynosiło 14.30, ale zawodniczki nie kwapiły się, by fruwać tak daleko. W drugiej próbie Polka miała 14.13, a w trzeciej znacznie dalej – niestety skok był minimalnie spalony. 14.13 to 10-ty rezultat eliminacji. – Bardzo się cieszę, że jestem w finale olimpijskim. Ten ostatni, spalony skok pokazuje, że mam duże możliwości, obym wykorzystała je w decydującej rozgrywce. Eliminacje są takie, że trzeba je po prostu przebrnąć. Jestem trochę zaskoczona, bo na obozie w Brazylii przed igrzyskami miałam różne przejścia związane z kłopotami żołądkowymi. Ale jak widać to już za mną i z niecierpliwością czekam na finał. Atmosfera na stadionie jest wspaniała, kibice dopingują nie tylko swoich – mówiła szczęśliwa.

Zadowolone mogą też być wszystkie trzy nasze biegaczki na 400 m, bo cała trójka awansowała do półfinału. Małgorzata Hołub z wynikiem 51.80, Justyna Święty 51.82, a Patrycja Wyciszkiewicz 52.02. Półfinały odbędą się w niedzielny wieczór.

A w poniedziałek przed południem finałowy bieg pań na 3000 m z przeszkodami. Dziś w drugiej serii eliminacyjnej rywalizowała Matylda Kowal. Dała z siebie wszystko, ustanowiła rekord życiowy (9:35.13), ale to było za mało, aby awansować do finału. Poziom był bardzo wysoki, w swoim biegu Matylda zajęła 8. miejsce. – Mogę powiedzieć, że byłam bardzo dobrze przygotowana przez trenera, wszystko sprzyjało i czułam się OK. Wynik jest satysfakcjonujący, choć pozostaje pewien niedosyt. Marzyłam o wejściu do finału. Mieć rekord życiowy z igrzysk to jest budujące. Byłam już w Londynie, tam nabyłam doświadczenie. Tutaj czułam się inaczej, lepiej i pewniej. Wiem, że mam potencjał na szybkie bieganie – powiedziała Matylda.

Powrót do listy

Więcej