Menu
1 / 3
Aktualności /

MŚ Doha 2019 - dzień II: Joanna Fiodorow wicemistrzynią świata!

MŚ Doha 2019 - dzień II: Joanna Fiodorow wicemistrzynią świata!
MŚ Doha 2019 - dzień II: Joanna Fiodorow wicemistrzynią świata! MŚ Doha 2019 - dzień II: Joanna Fiodorow wicemistrzynią świata! MŚ Doha 2019 - dzień II: Joanna Fiodorow wicemistrzynią świata!

Wielki sukces Joanny Fiodorow. Polka rzucając 76.35 poprawiła rekord życiowy i została na Khalifa International Stadium w Dosze wicemistrzynią świata w rzucie młotem!

Fiodorow rozpoczęła mocnym uderzeniem. Rzucała jako trzecia i od razu machnęła 76.35! Rekord życiowy poprawiony o 1,26 metra! To dawało Polce drugie miejsce za Amerykanką DeAnną Price, która liderowała z wynikiem 76.87 (później poprawiła się na 77.54). Fiodorow przyznała, że już wczoraj wiedziała, że jest w stanie zawalczyć o medal.

- Już po kwalifikacjach wiedziałam, że stać mnie na taki wynik, na poprawienie rekordu życiowego. Nie wiadomo jednak było co to da. Ten pierwszy rzut był rewelacyjny, a później już za bardzo chciałam. Myślałem, żeby pokonać Amerykankę. Wdarły się błędy techniczne. Ale to już nie ważne bo jestem wicemistrzynią świata! – cieszyła się podopieczna Malwiny Wojtulewicz, która jutro odbierze na Khalifa International Stadium srebrny medal.

Reprezentująca od blisko dekady AZS Poznań młociarka oceniła, że sam konkurs nie był do końca idealny.

- To były dobre zawody, miałam oprócz tego rzutu na 76 metrów też takie na 74. Ale czułam, że są błędy techniczne, które wynikały z tego, że za bardzo chciałam – analizowała przebieg zmagań.

Przed pochodzącą z Augustowa młociarką teraz chwila przerwy i kolejne treningi.

- Muszę przepracować ciężką zimę i dopiero będę myślała o starcie w Tokio. Póki co jestem zmęczona sezonem, a trenerka już zapowiedziała trudne przygotowania do kolejnego – powiedziała.

Wicemistrzyni świata podkreśla, że bardzo ważna jest dla niej atmosfera jaka panuje w grupie szkoleniowej.

- Po igrzyskach w Rio zmieniłam trenera i to wyszło mi na dobre. Trzy lata temu chciałam kończyć karierę, ale Malwina mnie przekonała do pozostania w sporcie. Znamy się od lat, kiedyś nawet razem trenowałyśmy. Ona doskonale mnie rozumie, jest moją przyjaciółką i trenerką. Świetne kontakty mam też z Wojtkiem Nowickim. Będę mu tutaj mocno kibicowała – obiecała.

Joanna Fiodorow medal mistrzostw świata zadedykowała zmarłemu ojcu.

Do półfinału sprintu na 100 metrów awansowała Ewa Swoboda. Gdy wpadła na metę eliminacyjnego biegu wydawało się, że zajęła trzecie – premiowane bezpośrednim awansem do półfinału – miejsce. Po chwili okazało się, że uzyskała identyczny czas jak Niemka Gina Lückenkemper, czyli 11.29. Dokładna analiza pomiaru wykazała, że Swoboda przegrała z rywalką o 0.003 i musiała czekać na wyniki pozostałych biegów by dowiedzieć się czy przeszła do kolejnej rundy.

- Po rozgrzewce trenerka mówiła, że jest OK. Dobrze wyszłam z bloków i tyle. Nie lubię biegania na pierwszym torze, tutaj nie miałam do kogo się przyrównać na ostatnich metrach – komentowała start podopieczna Iwony Krupy, która do półfinału awansowała z małym q.

Małą sensacją pachniało w biegu na 800 metrów z udziałem Adama Kszczota. Polak długo biegł na ostatnim miejscu. Na finiszowej prostej próbował jeszcze zaatakować, ale metę minął jako piąty. Uzyskał czas 1:46.20.

- Taktycznie to był dobry bieg, ale wyraźnie czegoś zabrakło na końcu. Powinienem sobie tutaj lepiej poradzić – oceniał Kszczot, który do półfinału awansował, podobnie jak Swoboda, z małym q.  

Na półfinale przygodę z mistrzostwami świata zakończył płotkarz Patryk Dobek. W sobotni wieczór na Khalifa International Stadium uzyskał 50.18 i zajął siódme miejsce.

- Nogi dziś nie niosły. Chociaż jeszcze na stadionie rozgrzewkowym pokonałem trzy płotki i wydawało się, że jest dobrze to zaraz na głównej arenie już tego nie czułem. – mówił Polak.

Nie poradziła sobie z trudem półfinału Anna Sabat. Pokonała 800 metrów w 2:04.00 i zajęła w swojej serii odległe siódme miejsce.

Z pierwszego miejsca w drugiej serii eliminacyjnej sztafety mieszanej do finału awansował polski zespół. Ekipa w składzie Wiktor Suwara, Anna Kiełbasińska, Małgorzata Hołub-Kowalik i Rafał Omelko uzyskała czas 3:15.47. Chwilę wcześniej znakomity poziom miał pierwszy wyścig kwalifikacyjny. Zwycięstwo odnieśli w nim Amerykanie, którzy jednocześnie czasem 3:12.42 ustanowili rekord świata. W tej samej serii czwarci na mecie Brytyjczycy wynikiem 3.12.80 odebrali biało-czerwonym rekord Europy.

Z trójki polskich tyczkarzy do finału awansował jedynie Piotr Lisek. W eliminacjach był bezbłędny – zaliczył w pierwszych próbach 5.45, 5.60, 5.70 oraz 5.75.

- Nie mogę powiedzieć, że skoki na tym poziomie są perfekcyjne. Takie mają przyjść na innych wysokościach. To były trudne eliminacje, trwały bardzo długie. Teraz czas na regenerację – komentował eliminacje Lisek, który dodał, że mocno tęskni za swoją nowonarodzoną córeczką.

W drugiej grupie Paweł Wojciechowski po zaliczeniu 5.70 i trzech zrzutkach na kolejnej wysokości musiał liczyć na łut szczęścia. Podobnie jak 8 lat temu w Daegu potrzebował potknięć rywali. Niestety tak się nie stało i bydgoszczanin pożegnał się z mistrzostwami świata. Jego los podzielił także Robert Sobera – po zaliczeniu 5.60 podopieczny Dariusza Łosia miał trzy nieudane podejścia na 5.70. 

Żaden z trójki polskich dyskoboli nie przebrnął eliminacji. Piotr Małachowski start rozpoczął od przekroczonego rzutu i mimo uzyskania w drugiej serii 62.20 pierwszy raz nie wystartuje w finale mistrzostw świata. Małachowski poważnie zaczął rozważać zakończenie kariery sportowej.

- Nie pracowała głowa. Skoro przychodzę na stadion i nie potrafię poprawnie technicznie wykonać rzutu to znaczy, że właśnie głowa nie pracuje. Bardziej myślałem o wyniku, odległości, a nie o technice. Po jesiennych igrzyskach wojska w Wuhan chyba zastanowię się czy warto jeszcze kontynuować karierę – zapowiedział popularny Machałek. Stojący obok jego menadżer Marcin Rosengarten skomentował to tylko krótkimi słowami „żołnierz tak nie mówi, żołnierz po porażce wstaje i idzie dalej”.

Startujący w grupie B Robert Urbanek oraz Bartłomiej Stój uzyskali odpowiednio 61.78 oraz 61.79 i zajęli odległe miejsca. Obaj nie byli zadowoleni ze swojego występu.

- Nie chcę się specjalnie tłumaczyć, ale ten rok jest dla mnie ciężki. Fizycznie i psychicznie. Zmieniłem trenera i trudno było mi się przestawić. Później zaczęło się układać, ale przyszła kontuzja. To jednak nie tłumaczy tego, że dziś powinienem rzucić ok. 64 metrów. Nie zmienia to faktu, że im człowiek jest lepiej nastawiony po sezonie tym lepiej uporać się z eliminacjami, które są zawsze specyficzne. – komentował Urbanek.

W nocy czekają nas jeszcze emocje związane z chodem na 50 kilometrów panów. Na starcie trasy poprowadzonej bulwarem przy Zatoce Perskiej stanie m.in. trójka Polaków – Artur Brzozowski, Rafał Augustyn i Rafał Sikora.

Wyniki II dnia mistrzostw świata: Doha

Doha, Maciej Jałoszyński & rav / foto: Marek Biczyk

Powrót do listy

Więcej