To nie był udany wieczór dla polskich biegaczek startujących w halowych mistrzostwach świata. Udział w imprezie już po biegach eliminacyjnych zakończyły Martyna Galant oraz Weronika Lizakowska.
Lizakowska początkowo biegła na czele stawki, ale pod koniec rywalizacji wyprzedziły ją kolejny rywalki. Ostatecznie Polka finiszowała szósta z czasem 4:10.50.
– Chciała być w pierwszej trójce, ale nie wyszło. Naprawdę bardzo się starałam. Liczyłam, że będę mogła tutaj powalczyć. Niestety od początku biegu czułam, że mam ciężkie nogi. Przykro mi, że nie dowiozłam do Glasgow tej formy, którą miałam przed i podczas halowych mistrzostw Polski – powiedziała reprezentantka Polski.
Druga z naszych zawodniczek startujących na dystansie 1500 metrów Martyna Galant mimo ambitnego biegu finiszowała czwarta z czasem 4:15.57 i także zakończyła swoje starty w globalnym czempionacie.
– Miałam plan żeby trzymać się trzeciego miejsca, aby jak najmniejszym kosztem awansować do finału. Niestety nagle rywalki odskoczyły, a ja poczułam niemoc. Nie wiem skąd ona się wzięła, bo moja forma powinna zwyżkować. Dziś coś nie wypaliło, chociaż jeszcze wczoraj czułam się świetnie i wszystko wskazywało, że nie będzie problemu z kwalifikacją – powiedziała Galant.
Na finiszu biegu Galant nie brakowało dramaturgii. Kilka metrów przed metą upadła liderka biegu, Irlandka Healy.
– Irlandczycy w mojej obecności złożyli protest. W nim oczywiście mogliśmy upatrywać szansy na awans naszej zawodniczki, ale skończyło się inaczej. Po dokładnej analizie wideo widać było, że nie doszło do żadnego kontaktu między zawodniczkami. Healy po prostu bardzo osłabła na ostatnich metrach – mówił po biegu Filip Moterski, pełniący w Glasgow funkcję kierownika technicznego reprezentacji Polski odpowiadającego m.in. za składanie protestów.
Jutro drugi dzień zmagań w Emirates Arenie. W porannej sesji na starcie zobaczymy m.in. Ewę Swobodę oraz Jakuba Szymańskiego.
Glasgow, Maciej Jałoszyński / foto: Marek Biczyk