W pierwszej sesji rozgrywanych na rzymskim Stadio Olimpico lekkoatletycznych mistrzostw Europy do finałów awansowali dyskobol Oskar Stachnik, kulomiotka Klaudia Kardasz, Aleksandra Płocińska w biegu na1500 metrów oraz Kinga Królik i Alicja Konieczek w rywalizacji na 3000 metrów z przeszkodami. Dobrymi startami zmagania w stolicy Włoch rozpoczęły płotkarki i płotkarze, a w półfinale rywalizacji na 800 metrów zameldował się Filip Ostrowski.
Świetnie starty w rzymskich mistrzostwa rozpoczęła płotkarka Klaudia Siciarz. Mająca w tym sezonie przeciętne starty krakowianka w rundzie eliminacyjnej uzyskała wartościowe 12.94.
– Ten bieg to taki promyk nadziei, szczególnie biorąc pod uwagę, że ta forma wzrastała. Miałam w tym sezonie wzloty i upadki, ale ostatecznie na imprezie na której mi zależało uzyskuję najlepszy wynik sezonu. Myślę, że mam jeszcze rezerwy i bardzo mocno wierzę, że zakręcę się koło życiówki – powiedziała po zejściu z bieżni Klaudia Siciarz.
Bez problemu do półfinału awansowała również Marika Majewska. Uzyskała czas 13.11 zajmując w swojej serii trzecie miejsce.
– To duża impreza więc ten stresik był, ale starałam się go wyrzucić. Wydaje mi się, że mogłam pobiec lepiej technicznie, bardziej w linii. Jest zatem coś do poprawy – mówiła Marika Majewska, która w tym sezonie zaimponowała uzyskując w Gorzowie Wielkopolskim czas 12.90.
Za falstart została zdyskwalifikowana trzecia z naszych płotkarek, czyli Klaudia Wojtunik. Na szczęście w wyniku interwencji polskiej ekipy Polce przyznano ostatecznie drugą szansę i w sesji wieczornej pobiegnie w samotnym biegu walcząc o awans do półfinału. Generalnym sponsorem reprezentacji Polski jest Grupa ORLEN.
Równie dobrze jak płotkarki zaprezentowali się w piątkowych biegach eliminacyjnych panowie rywalizujący na dystansie 110 metrów przez płotki. Spokojnie do kolejnej rundy awansowali Krzysztof Kiljan (13.78) oraz Jakub Szymański (13.53). Drugi z Polaków uzyskał najlepszy wynik eliminacji, mimo pewnych błędów na dystansie.
– Chciałem zrobić tutaj rekord życiowy już w tym pierwszym biegu. Poczułem jednak, że zahaczam płotki, więc wolałem zwolnić. To było celowe działanie, poczułem, że zahaczam dwugłowym i nie mogłem przez to szybko schodzić z płotka. Nie chciałem ryzykować wywrotką, szczególnie, że to tylko pierwsza runda. Przed nami półfinał i tam będzie walka o życie – zapowiedział Szymański.
Płotkarz Sopockiego Klubu Lekkoatletycznego przyznał, że wraz z kolegami chciałbym nawiązać do biegu sprzed 50 lat, gdy w finale mistrzostw Europy w Rzymie srebrny i brązowy medal wywalczyli Leszek i Mirosław Wodzyńscy.
– Mój obecny trener był zawodnikiem byłego trenera kadry Andrzeja Radiuka, który z braćmi Wodzyńskimi zdobył medale tutaj w Rzymie. To byłaby piękna historia gdybyśmy to powtórzyli. Jest na to szansa, bo odpadli już niektórzy liderzy. Damian Czykier jest w formie, ja też. Jeśli dostaniemy się do finału, to tam może zdarzyć się wszystko i będzie walka o medale – zapewnia Szymański.
Do półfinału rywalizacji na 800 awansował Filip Ostrowski. Zawodnik Rodła Kwidzyn, podopieczny Stanisława Jaszczaka, stoczył niezwykle zaciętą walkę na ostatnich metrach. Ostatecznie finiszował trzeci z czasem 1:46.37.
– Snajper. Trzeba było walczyć. Bieg nie był za szybki, więc finisz był bardzo mocny. Wszyscy lecieli mocnym gazem. Trzeba było się rzucać, ale najważniejsze jest to, że się udało – powiedział Ostrowski.
Niestety z dalszą rywalizacją pożegnali się Michał Rozmys (1:47.46) oraz Mateusz Borkowski (1:46.12). O braku awansu tego drugiego, liczącego na kwalifikację z czasem, zadecydowała piekielnie mocna czwarta seria, w której cała ósemka zawodników pobiegła poniżej 1:46.00.
– Szczerze mówiąc to jestem zadowolony z mojego biegu. Zaryzykowałem zgodnie z planem, żeby ruszyć mocno na 300 metrów przed metą. Musiałem mocno szarpnąć i to kosztowało mnie trzecią pozycję – mówił później Borkowski.
Jedyną Polką w finale biegu na 1500 metrów będzie Aleksandra Płocińska. Zawodniczka Kondycji Piaseczno długo biegła na czele stawki drugiej serii eliminacyjnej, by dopiero na ostatnich metrach uznać wyższość rywalek. Finiszowała piąta z czasem 4:12.53.
– Taktyka była zupełnie inna. Miałam trzymać się pierwszej szóstki. Wyszło tak, że zaczęłam prowadzić i nadawać tempo. Na końcu było trochę nerwów, liczyłam ile dziewczyn mnie wyprzedza. Miałam mocne ostatnie 200 metrów, ale rywalki mają jednak lepsze życiówki, więc to była ich przewagą – powiedziała Płocińska.
Bez kwalifikacji pozostały dziesiąta w drugiej serii Martyna Galant (4:15.31) oraz dwunasta w pierwszym biegu Sofia Ennaoui (4:13.71).
Do niedzielnego finału rywalizacji kobiet na dystansie 3000 metrów z przeszkodami awansowały dwie Polki. Jako pierwsza sztuki tej dokonała Kinga Królik, czwarta w swej serii z czasem 9:31.84.
– Bardzo się cieszę z tego awansu. Przed startem miałam chrapkę na finał, ale wiadomo, że na bieżni wszystko się może zdarzyć. Na szczęście wywalczyłam ten awans i widzimy się w niedzielnym finale – mówiła zawodniczka z Pabianic.
W drugiej serii rywalizacji na belkach na drugiej pozycji finiszowała Alicja Konieczek. Starsza z sióstr Konieczek uzyskała czas 9:29.76 i zapowiedziała, że teraz będzie potrzebowała dobrze odpocząć.
– Teraz muszę się dobrze zregenerować, zjeść dobrą włoską pizzę. O medal będzie ciężko, ale zdarzyć się może wszystko. Trzy dziewczyny są tutaj na świetnym poziomie, ale wszystko się może zdarzyć. To są przeszkody. Dziś był rwany bieg, a to dużo kosztuje. Co chwilę ktoś się urywał. Do tego dochodził upał – mówiła po biegu Alicja Konieczek.
Dziewiąta na mecie drugiej serii była z kolei Aneta Koniczek. Finiszowała z rezultatem 9:41.23 i nie awansowała do finału. W niedzielę z trybun będzie mocno wspierać siostrę oraz Kingę Królik, podczas ich walki o medale.
W finale pchnięcia kulą wystartuje Klaudia Kardasz. Przedpołudniowe eliminacje zakończyła z wynikiem 17.76 i zapowiedziała, że teraz potrzebuje dobrego wypoczynku, aby w pełni sił przystąpić do wieczornego startu.
– Wstałam dziś wcześnie, więc teraz marzę o odpoczynku. Muszę wyłączyć te emocje żeby udało mi się zasnąć w ciągu dnia. Dyspozycja jest bardzo dobra, liczę na dobre wyniki wieczorem, ale najpierw muszę się zregenerować – powiedziała Kardasz.
Na eliminacjach zmagania w mistrzostwach Europy zakończyła 20-letnia Zuzanna Maślana.
Rzucając 62.52 dziesiąte miejsce w kwalifikacjach rzutu dyskiem zajął Oskar Stachnik i tym samym awansował do wieczornego finału tej konkurencji. Z kwalifikacji nie mógł z kolei cieszy się Robert Urbanek. Doświadczony dyskobol w najlepszej próbie uzyskał 60.75 i odpadł z dalszej rywalizacji.
– Włosi wylali nowe koło i dużo osób miało z tym problem. Ono się już teraz po prostu się sypie. Natomiast moje odczucia są takie, że na treningach gdzie oddaję rzut za rzutem jestem w stanie się przełamać i jakoś to wygląda. Na takich zawodach się usztywniam, ciało tak reaguje. To nie był mój dzień. Miałem nadzieję na próbę w okolicach 62 metrach, ale przez to oczekiwanie na próbę nie miałem luzu – powiedział Urbanek.
Paulina Ligarska (SKLA Sopot) rywalizację w siedmioboju zaczęła od pokonania 100 metrów przez płotki w 13.96. W skoku wzwyż Polka po zaliczeniu w trzeciej próbie 1.71 miała nieudane skoki na 1.74 i po pierwszych dwóch konkurencjach ma na koncie 1851 punktów i zajmuje 21. Miejsce. Dziś przed podopieczną Michała Modelskiego jeszcze starty w pchnięciu kulą i biegu na 200 metrów.
W trójskoku wynik 13.26 nie pozwolił Adriannie Laskowskiej awansować do finału. Także wszystkie polskie dyskobolki nie wywalczyły przepustek do finału. Daria Zabawska rzuciła 59.02, Weronika Muszyńska 55.62, a Karolina Urban 55.47.
Rzym, Maciej Jałoszyński / foto: Tomasz Kasjaniuk