Menu
1 / 0
Aktualności /

MONIKA PYREK: To super nagroda

Monika Pyrek zdobyła w Berlinie swój trzeci medal mistrzostw świata (po brązie w Edmonton i srebrze w Helsinkach). Oto co powiedziała świeżo upieczona wicemistrzyni świata na Stadionie Olimpijskim:

Monika Pyrek zdobyła w Berlinie swój trzeci medal mistrzostw świata (po brązie w Edmonton i srebrze w Helsinkach). Oto co powiedziała świeżo upieczona wicemistrzyni świata na Stadionie Olimpijskim:

 

Jestem zadowolona. To mój duży sukces. Po problemach, które miałam przez ostatni miesiąc dostałam super nagrodę. Rozbieg był fajny, zmieniłam tyczki na najtwardsze. Trochę żałuję, że nie udało się skoczyć 4.75. Wykorzystywałam przy tym skoku najtwardszą tyczkę, jakiej kiedykolwiek używałam. Na pewno było mnie stać na lepszy rezultat niż 4.65.

Wiedziałam, że na ostatnich treningach jest coraz lepiej, skoczyłam nawet nad poprzeczką zawieszoną na 4.75. Ale jednocześnie czułam, że ciężko będzie to przenieść na zawody. Stąd ta nerwowość, jaka mi towarzyszyła w eliminacjach. Ale później, jak już wszędzie czytałam, że nie jestem faworytką, pomyślałam: co tam, trzeba walczyć i pokazać, że mogę zdobyć medal.

Fot. Adam Nurkiewicz/ www.mediasport.pl

 

Wiedziałam, że w pierwszej próbie trzeba skoczyć 4.65, byłam więc na tym skoncentrowana. Bardzo się cieszę, bo mamy w tyczce dwa medale. Tego nie mogliśmy wyśnić chyba w najpiękniejszych snach.

Okres po igrzyskach nie był dla mnie łatwy. Przygotowania do sezonu halowego były okrutne, nie chciałam w ogóle patrzeć na tyczkę. Poprosiliśmy PZLA o zapewnienie opieki psychologa. Udało się, to też na pewno zaprocentowało. Byłam dobrze przygotowana do sezonu. Mój trener postarał się o to, bym nie miała kontuzji. Medal olimpijski przegrałam przecież tym, że cały kwiecień 2008 byłam wyłączona z treningu. Później nie miałam pewności siebie i stabilizacji. Teraz wszystko było dobrze, tylko w pewnym momencie pokiełbasiło się z techniką. Ale wyszło jak wyszło, nie ma co wracać do przeszłości.

W Berlinie skakał mi się niemal jak w domu. To głównie za sprawą kibiców, którzy stawili się tu bardzo licznie. Moich znajomych ze Szczecina było około 50.

Fot. Adam Nurkiewicz/ www.mediasport.pl

 

Jelena Isinbajewa pokazała, że nie jest maszyną. Każdy ma chwile słabości, nam zdarzają się częściej, jej tylko raz na jakiś czas. Utrzymanie się na szczycie przez tyle lat nie jest proste. My się dziś cieszymy, a ona płacze. Wielokrotnie było odwrotnie. Fajnie by było, gdyby wreszcie z tego wynikowego „kosmosu” zaczęła schodzić na ziemię.

 

Notował RB

Powrót do listy

Więcej