Menu
1 / 0
Aktualności /

ME w Helsinkach – sobota: brąz Ziółkowskiego!

ME w Helsinkach – sobota: brąz Ziółkowskiego!

Szymon Ziółkowski zdobył pierwszy dla Polski medal 21. Mistrzostw Europy w Lekkiej Atletyce. Na helsińskim stadionie nasz młociarz wywalczył brąz, rzucając 76.67.

Szymon Ziółkowski zdobył pierwszy dla Polski medal 21. Mistrzostw Europy w Lekkiej Atletyce. Na helsińskim stadionie nasz młociarz wywalczył brąz, rzucając 76.67.

 

Mistrz olimpijski z 2000 roku i mistrz świata z 2001 roku nigdy jeszcze nie stał na podium mistrzostw Europy, mimo że w imprezie tej rangi startował czterokrotnie. Za piątym razem wreszcie się udało. I to w przeddzień 36. urodzin! Podczas sobotniego finału koło było mokre, chwilami zacinał naprawdę mocny deszcz. Ale to nie przestraszyło naszego młociarza, który przecież 12 lat temu w Sydney też rzucał w deszczu. Ziółkowski już w pierwszej próbie posłał młot na odległość 76.44. W lepszej dyspozycji tego dnia był Węgier Kristian Pars, który rozpoczął zawody od wyniku 78.57. Już ten rezultat dał mu złoto, a dalszej części konkursu poprawił się jeszcze na 79.72. Dalej od Ziółkowskiego rzucił jeszcze w 3. kolejce Rosjanin Aleksiej Zagornyj (76.51). Jednak kwestia srebra pozostawała otwarta do ostatniej kolejki. Wtedy Polak poprawił się na 76.67 i wyprzedził Rosjanina. Chwilę później Zagornyj poprawił na 77.40. Ziółkowski pozostał więc z brązem. To jego pierwszy medal w historii startów w mistrzostwach Europy. – Aleksiej okazał się niezbyt koleżeński, bo odebrał mi srebro w przeddzień moich urodzin. 1 sierpnia kończę 2 razy po 18 lat. To brzmi zdecydowanie lepiej niż 36… - śmiał się szczęśliwy „Ziółek” po zejściu ze stadionu. – Nerwów było dziś sporo, wynik, który uzyskałem dość słaby. Było chłodno, podobnie do dnia, w którym zdobywałem złoto w Sydney. Szkoda mi drugiego i trzeciego rzutu, w których popełniłem błędy. To mogły być lepsze odległości. Będąc doświadczonym zawodnikiem, wciąż stresuję się przed eliminacjami. Finał to już inna bajka. Tam stresować się już nie ma co. Ciężko powiedzieć, jak będzie w Londynie. Na dużych imprezach rzuca się zazwyczaj bliżej. Na razie ani Murofushi ani Kozmus specjalnie nie błyszczą. Zobaczymy co zaprezentują nasi dwaj koledzy, którzy na razie leżą gdzieś w ukryciu, zakopani pod gruszą na Białorusi… Dziś, kiedy mam już 36 lat mój trening wygląda inaczej niż na początku kariery, spokojniej. Nie jestem młodym gniewnym, który rzuca się na każde ćwiczenia. Ale taka jest kolej rzeczy. Najważniejsze, by dobrze przygotować się do Londynu – zakończył.

W finałowym konkursie rzutu dyskiem wystartował debiutant w imprezie tej rangi – Robert Urbanek. W I próbie widać było, że czuje respekt przed mokrym kołem (przed sesją popołudniową i w jej trakcie nad stadionem olimpijskim nastąpiło oberwanie chmury) uzyskał odległość 61.96. W drugiej kolejce dysk poszybował ponad metr dalej – 62.99. Jednak Polakowi w żadnej z następnych prób nie udało się już poprawić wyniku, podczas gdy rywale rzucali daleko. Faworyt Robert Harting posłał dysk na odległość 68.30 i zdobył swój pierwszy złoty medal ME (dwa lata temu przegrał z Piotrem Małachowskim). Drugi był Estończyk Gerd Kanter (66.53), a trzeci Węgier Zoltan Kovago (66.42). – Trochę szkoda mi tego, że nie wykorzystałem formy, w jakiej jestem. Stać mnie było na dalsze rzuty. Niepotrzebnie się podpalałem i za wszelka cenę chciałem rzucić daleko. Mogłem podejść do tego spokojniej i skupić się na technice. Ale ścisły finał mistrzostw Europy w perspektywie igrzysk olimpijskich to nie jest chyba zły rezultat – powiedział Urbanek.

Nasz trójskoczek, Karol Hoffmann, który w eliminacjach po raz pierwszy złamał barierę 17 metrów (17.09), tym razem musiał się zadowolić odległością 16.74 (zaliczoną w pierwszej próbie) i szóstą lokatą w finale. Deszcz i zmienny wiatr nie ułatwiały zawodnikom zadania. Najlepiej w tej sytuacji poradził sobie doświadczony, 35-letni Włoch Fabrizio Donato, który zwyciężył z rezultatem 17.63. – To były moje pierwsze zawody seniorskie, jestem jeszcze nieustabilizowanym zawodnikiem. Brakuje mi trochę techniki, równego biegania na rozbiegu. Przy tych doświadczonych zawodnikach jestem początkującym trójskoczkiem. Na razie nie analizowałem jeszcze swoich skoków, na to przyjdzie czas po konkursie. Może to po prostu nie był mój dzień. Ale w sumie jestem zadowolony z tego konkursu. Na ten sezon założyliśmy z trenerem, że mam skoczyć 16.80. Wypełniłem ten plan z nawiązką. Mam jeszcze tydzień na wypełnienie normy kwalifikacyjnej na igrzyska, liczę na wynik 17.20 – powiedział Karol Hoffmann, którego ojciec, Zdzisław na stadionie w Helsinkach w 1983 roku zdobył złoty medal MŚ w trójskoku. – Mam nadzieję, że już wkrótce poprawię rodzinny rekord i że zrobię to na jakiejś wielkiej imprezie – dodał Karol.

W półfinałowym biegu sztafetowym 4x400 m trener Józef Lisowski postawił na następujący skład: Kamil Budziejewski, Jan Ciepiela, Michał Pietrzak i Piotr Wiaderek. Dał więc odpocząć tym, którzy stracili najwięcej sił w biegach indywidualnych (finalista Marcin Marciniszyn i półfinalista Kacper Kozłowski). Biało-czerwoni przegrali w I serii tylko z Brytyjczykami, wyprzedzili natomiast Niemców i Francuzów i z czasem 3:05.69 pewnie awansowali do finału. – Wszyscy pobiegliśmy na swoim poziomie i awansowaliśmy do finału. Nie wiadomo, czy na finał trener zmieni skład, czy zostawi taki jak był dziś. W każdym razie mam nadzieję, że w niedzielę uda się pobiec jeszcze szybciej. Próbowałem rozłożyć siły na całym dystansie. Pierwsze 200 poszedłem luźno, drugie wytrzymałem, a biegnący przede mną Francuz spuchł – powiedział Budziejewski. – Chyba zaprocentowały u mnie te dwa biegi indywidualne, które miałem na pierwszym torze. Czułem, że jakby to było 450 metrów to też dałbym radę. Wywalczenie w finale dobrego miejsca będzie trudne. Ta pogoda i trudne wiraże robią swoje. Pobiegliśmy dziś dobrze na każdej zmianie, a zajęliśmy drugie miejsce w serii z czasem ponad 3:05. Mam nadzieję, że w niedzielę pobiegniemy szybko. A czy to wystarczy na medal? Zobaczymy – powiedział Piotr Wiaderek.

Dużo szczęścia miały w półfinale 4x400 m nasze panie. Zajęły 5. miejsce w swojej serii z czasem 3:31.50. To identyczny rezultat, jak wynik uzyskany w II serii przez czwartą ekipę – Białoruś. Dopiero po analizie czasu co do tysięcznej sekundy okazało się, że to Polki awansowały do finału. – Były szybsze od Białorusinek o 0.008 sekundy – poinformował dyrektor sportowy PZLA, Piotr Haczek.

W niedzielę w Helsinkach ostatni dzień 21. Mistrzostw Europy.

 

Powrót do listy

Więcej