Menu
1 / 0
Aktualności /

ME w Helsinkach – niedziela: brąz Nogi i sprinterek

ME w Helsinkach – niedziela: brąz Nogi i sprinterek

W tym samym czasie, kiedy złoty medal w rzucie młotem zdobywała Anita Włodarczyk, po przeciwległej stronie stadionu na metę wbiegała kończąca sztafetę 4x100 m Ewelina Ptak. Przed nią były tylko: Niemka i Holenderka (faworyzowane Ukrainki nie ukończyły rywalizacji). To oznaczało, że biało-czerwone obroniły brązowy medal zdobyty dwa lata temu w Barcelonie.

 

W tym samym czasie, kiedy złoty medal w rzucie młotem zdobywała Anita Włodarczyk, po przeciwległej stronie stadionu na metę wbiegała kończąca sztafetę 4x100 m Ewelina Ptak. Przed nią były tylko: Niemka i Holenderka (faworyzowane Ukrainki nie ukończyły rywalizacji). To oznaczało, że biało-czerwone obroniły brązowy medal zdobyty dwa lata temu w Barcelonie.

 

Wtedy skład Polek wyglądał następująco: Marika Popowicz, Daria Korczyńska, Marta Jeschke i Weronika Wedler. Ta ostatnia ma jednak za sobą kontuzje i do Helsinek nie przyjechała. Godnie – zarówno w półfinale jak i w finale – zastąpiła ją Ewelina Ptak. Polki uzyskały rezultat 43.06, który dał im brąz i postawił kropkę nad „i” jeśli chodzi o olimpijską kwalifikację. – Pozdrawiam serdecznie Weronikę i życzę jej powrotu do zdrowia – powiedziała Ewelina. – Biegłam jako ostatnia i czułam presję. Wczoraj wyrzuciło mnie na bok przy ucieczce, dziś była bardziej skoncentrowana. Może trochę asekuracyjnie ruszyłam, ale skutek był bardzo dobry. Przyznam, że miałam stan podgorączkowy, walczyłam z chorobą. Ale najważniejsze, że udało mi się wygrać walkę na bieżni – dodała.

Idealna zmiana miała miejsce przy zejściu z pierwszego wirażu. Marika Popowicz oddała pałeczkę Darii Korczyńskiej na ostatnim metrze strefy zmian. – Nie miałam żadnych wątpliwości, że wszystko jest w porządku i spokojnie, w tempo uciekałam Marice – mówi Daria. – W tym sezonie zasłużyłyśmy na ten medal. Pozdrawiamy dziewczyny, których nie było z nami na bieżni. Wszystkie tworzymy jedną ekipę.

Drugi wiraż to odcinek, na którym znakomicie poradziła sobie Marta Jeschke. – To dzięki jej specyficznemu, krótkiemu, drobnemu krokowi – śmiała się Korczyńska. – Wiele osób narzekało na ten wiraż. Ja też na początku się denerwowałam, ale Daria mnie uspokajała. Na pewno mi to pomogło. Trener mówił mi, że muszę być bardzo skupiona. Udało się, jesteśmy niezwykle szczęśliwe – powiedziała Jeschke. – Nasza sztafeta to sukces, zwycięstwo, torpeda, energia. Miała być ambitna i na medal. Udało się. Ta pewność siebie to między innymi zasługa naszej psycholog pan Kasi Selwant. Obroniłyśmy brąz, zakwalifikowałyśmy się na igrzyska. To jest cudowna chwila – cieszyła się Marika Popowicz.

Swój półfinałowy bieg na 110 m pł wygrał Artur Noga. Piąty zawodnik poprzednich mistrzostw Europy awansował do finału z czasem 13.43. Na ostatnim płotku wyprzedził Ladjego Doucoure, podwójnego mistrza świata (110 m pł i 4x100 m) sprzed siedmiu lat, właśnie z helsińskiego stadionu. Francuz zupełnie pogubił się na finiszu i odpadł z rywalizacji. W finale Noga wystartował na 5. torze. Tradycyjnie rozpędzał się z każdym metrem i wpadł na metę tuż za Rosjaninem Szubenkowem i Francuzem Darienem. Czas 13.27 to wyrównany rekord Polski i oczywiście nowy rekord życiowy Artura. – Jestem zadowolony z tych mistrzostw, mam za sobą trzy dobre biegi. Byłem przygotowany na rekord Polski. Dziś jeszcze nie udało się go pobić, ale jestem bardzo blisko. Mój start nie wygląda już tak katastrofalnie jak 2-3 lata temu. Staramy się to poprawić z trenerem. W półfinale wystartowałem ładnie, w finale gorzej. Ale całe szczęście, że jestem szybszy na drugiej części dystansu. Muszę znów wziąć się za trening i przygotowywać się do igrzysk. Mamy jeszcze miesiąc, moja forma powinna zwyżkować. Jeśli będzie zdrowie, wszystko pójdzie do przodu. Ten medal to pieczątka pod moja ciężką, dotychczasową pracą – powiedział Artur.

Polscy kibice liczyli na medal męskiej sztafety 4x400 m. Trener Józef Lisowski dokonał dwóch zmian w porównaniu z półfinałem. Kamila Budziejewskiego i Michała Pietrzaka zastąpili doświadczeni: Marcin Marciniszyn i Kacper Kozłowski. Polacy zajęli czwarte miejsce z czasem 3:02.37. Na pierwszej zmianie pobiegł tym razem mistrz Polski, Piotr Wiaderek, który w półfinale kończył rywalizację. – Jestem zmęczony, ale gdybym miał pobiec jeszcze raz i pomóc w zdobyciu medalu, chętnie bym to zrobił. Byle tylko nie przegrać tego trzeciego miejsca. Nie mogę sobie tego darować. Pobiegliśmy 3 sekundy szybciej niż w eliminacjach, ale to nie wystarczyło – powiedział Wiaderek. - Wczoraj zbiegłem z toru jako szósty, dziś oddałem pałeczkę jako czwarty. Nie jesteśmy z siebie zadowoleni. Czegoś zabrakło, nasz czas nie jest powalający, coś musiało nie wyjść. Teraz czas na analizę – dodał Jan Ciepiela, który biegł na drugiej zmianie. – Czujemy niedosyt, chcieliśmy zakończyć te mistrzostwa medalem dla Polski, ale nie udało się. Mamy żal do siebie, choć daliśmy z siebie wszystko. Ten czas daje nam awans na igrzyska. Szkoda tylko tego straconego medalu w Helsinkach – mówił Marcin Marciniszyn. - Wyprułem z siebie ile mogłem. Trudno było zacząć, bo odebrałem pałeczkę na piątek pozycji. Ciężko się biegało, bo wiraże tu wyrzucają. Trzeba włożyć tu w każdy bieg więcej sił niż na innych stadionach. Chcieliśmy bardzo wywalczyć tu medal, jednak tym razem nie wyszło – zakończył Kacper Kozłowski.

Ostatnie miejsce w finałowym biegu na 4x400 m kobiet zajęły nasze reprezentantki. One ukończyły rywalizację z czasem 3:30.17, a to również im zapewniło wysokie miejsce w światowym rankingu i olimpijski awans. Podobnie jak w półfinale polską sztafetę rozpoczynała Agata Bednarek. Przekazała pałeczkę Justynie Święty, a ta Magdalenie Gorzkowskiej, która zastąpiła w składzie Igę Baumgart. Tradycyjnie już bieg kończyła Anna Jesień. – Pobiegłyśmy szybciej niż wczoraj i to jest najważniejsze, każda z nas dała z siebie wszystko, pobiegłyśmy odważnie. Zawsze walczę do ostatnich metrów, podobnie było dziś. Walczyłyśmy z czasem – powiedziała Jesień. – Starałam się pobiec lepiej niż wczoraj, bo w półfinale przestraszyłam się trochę pierwszego toru. Dziś zaczęłam odważniej, do końca i jest chyba lepiej – dodała Agata Bednarek. – Dziś na pewno jestem bardziej zadowolona niż po półfinale, bo dobiegałam do mety ostatkiem sił. Zeszłam z wirażu ostatnia, a to nie jest łatwa sytuacja. Mimo to starałam się walczyć do końca – mówiła Święty. – Mam nadzieję, ze dobrze zastąpiłam Igę. Chciałam zacząć odważnie i gonić rywalki z całych sił. Mam pozytywne odczucia, bo biegło mi się lepiej niż w biegu indywidualnym – stwierdziła Magdalena Gorzkowska.

Bartosz Nowicki dał z siebie wszystko w finale na dystansie 1500 m. W trakcie wolnego biegu trzymał się czołowej grupy, na ostatnią prostą wbiegł na trzeciej pozycji. Ostatnie metry to zacięta walka. Polak zdołał wyprzedzić pochodzącego z Kenii Turka Ilhama Tanui Ozbilena, ale musiał uznać wyższość kilku rywali. Ukończył bieg na piątej pozycji z czasem 3:46.69. – Coraz bardziej się przekonuję, że biegi na 1500 m to są biegi dla szaleńców. Zaczęliśmy dość spokojnie, ale później była niesamowita walka i duże przepychanki. Niektórzy się poprzewracali. Na nogach mam pełno ran, „pamiątek” z Finlandii. Dałem z siebie wszystko, jestem piąty w Europie i jestem zadowolony. Brakuje mi trzeciego biegu w Finlandii. Wczoraj byłem 7., dziś 5., może jutro byłbym na podium. Wierzę jeszcze w olimpijską kwalifikację, będę startował za tydzień i zobaczymy – powiedział Nowicki.

Ubiegłoroczny wicemistrz Europy w skoku w dal, Tomasz Jaszczuk zmierzył się z europejską czołówką w finale seniorskich mistrzostw w Helsinkach. W drugiej kolejce poszybował na odległość 7.90 (wiatr 1,4 m/s). To dało mu 8. pozycję, a więc miejsce w ścisłym finale. Polakowi nie udało się jednak poprawić tego wyniku, choć w trzech spalonych próbach skoczył dużo dalej. – Nie do końca jestem zadowolony. 7.90 skoczyłem bardziej na zaliczenie. Później nie miałem szczęścia do wiatru, ale ogólnie warunki do skakania były dziś dobre. Cieszę się jednak, ze miałem okazję skakać z bardziej doświadczonymi rywalami. Na kolejnych imprezach będę chciał już walczyć o medale – powiedział.

W konkursie finałowym dyskobolek wystąpiła Joanna Wiśniewska. Dwa lata temu w Barcelonie rzuciła 62.37, co dało jej brązowy medal. Tym razem nie udało jej się stanąć na podium i – na co bardzo liczyła – uzyskać wyniku 62 m, gwarantującego olimpijską kwalifikację. Polka zakończyła rywalizację po 3 kolejkach, zajmując 10. pozycję z rezultatem 57.72. – Od początku maja bardzo pogubiłam się technicznie. Narasta ci śnienie, przychodzi stres, trudno było mi odzyskać spokój. Cały czas myślałam o tym, by uzyskać minimum olimpijskie. Nie udało się, choć warunki dziś dopisały. Stać mnie jeszcze na zakwalifikowanie się do igrzysk. Może za tydzień jeszcze gdzieś wystartuję, zobaczymy – powiedziała.

Powrót do listy

Więcej