Menu
1 / 0
Aktualności /

KAROLINA TYMIŃSKA: Znów będę mogła poczuć dumę z orzełka…

KAROLINA TYMIŃSKA: Znów będę mogła poczuć dumę z orzełka…

To będą jej drugie igrzyska. W 2008 roku w Pekinie zajęła 8. miejsce w siedmioboju (następnie, po dyskwalifikacji jednej z rywalek przesunęła się na 7. pozycję). Teraz Karolina Tymińska liczy na to, że uda jej się poprawić tę lokatę podczas igrzysk w Londynie.

To będą jej drugie igrzyska. W 2008 roku w Pekinie zajęła 8. miejsce w siedmioboju (następnie, po dyskwalifikacji jednej z rywalek przesunęła się na 7. pozycję). Teraz Karolina Tymińska liczy na to, że uda jej się poprawić tę lokatę podczas igrzysk w Londynie.

 

Tymińska była jedną z naszych kandydatek do olimpijskiego medalu. W ostatnich latach kilka razy ocierała się o podium największych międzynarodowych imprez. Jednak podczas zgrupowania klimatycznego miała problemy z kością piszczelowa, uraz nie pozwolił jej na normalne treningi. Na szczęście wróciła do zdrowia i do wysokiej dyspozycji. Kilka dni temu udało jej się spełnić warunki stawiane przez PZLA (chodziło o uzyskanie 4300 pkt w pięciu z siedmiu wielobojowych konkurencji) i została włączona do olimpijskiej reprezentacji Polski na Londyn.

 

- Bardzo się z tego cieszę, tyle lat pracy i wyrzeczeń nie poszło na marne. Ten cel, który sobie zakładałam, czyli start na igrzyskach, na szczęście uda się zrealizować. Oczywiście zakładam sobie też dużo wyższe cele, ale po kontuzji, której doznałam w tym roku walczyłam o to, by w ogóle wyjechać do Londynu. Jestem zadowolona z ostatnich startów, jeśli nie będę już odczuwała żadnych dolegliwości i nie wydarzy się nic nieprzewidzianego, powinno być naprawdę dobrze. Muszę przecież poprawić rekord życiowy…

- Jak ocenisz swoje wyniki w tych dwóch ostatnich startach – w Białogardzie i w Warszawie?

- Z wyniku 13.55 na płotkach jestem zadowolona, bo nie miałam rywalek, z którymi mogłabym się pościgać. A przecież w tej konkurencji potrzebna jest rywalizacja z kimś szybszym, żeby się bardziej zmobilizować. W skoku wzwyż brakuje mi jeszcze trochę treningu, ale mam nadzieję, że nadrobię to w ciągu trzech tygodni, które zostały do startu. Chciałabym nabrać więcej pewności. Jest dość dobrze, ale trzeba jeszcze lepiej zaprezentować się technicznie. Kula wypadła OK, 200 metrów pierwszy start, pewnie gdybym przebiegła się jeszcze raz, kilka dni później, byłoby sporo lepiej. Na 600 metrów uzyskałam 1:29, więc też dobrze. W Warszawie rzucałam też oszczepem, uzyskując 41.17. To już fajny wynik, choć wiem, że stać mnie na jeszcze dalsze rzuty – widać to było na treningach. Ale pierwszy start po kontuzji ma to do siebie, że człowiek jest trochę spięty. Nie byłam pewna na co mnie stać.

- No właśnie, po ubiegłorocznych mistrzostwach świata mówiłaś, że bierzesz się za porządny trening oszczepnicy. Widać już efekty?

- Tak, współpracowałam ze specjalistą od oszczepu, trenerem Głogowskim. Mam nadzieję, że połączę wszystkie elementy, które składają się na dobry rzut i zaliczę lepsze próby niż 41 metrów – stać mnie na to.

- Wróćmy do kontuzji nogi, która na pewien czas wyeliminowała Cię z treningu. Kiedy pojawił się ból?

- Podczas zgrupowania w RPA, po halowych mistrzostwach świata. Ale nie chcę już wracać do tej sprawy, to nie jest czas ani miejsce na roztrząsanie tego. Chcę się skoncentrować na tym, żeby jechać do Londynu i walczyć tam. W każdym razie cały czas mam zabiegi, które mają pomóc mi wrócić do pełni zdrowia.

- Wyniki pokazują, że jesteś w stanie uzyskać niezły rezultat w trakcie igrzysk. Na co Cię stać?

- Ciężko powiedzieć, na pewno chciałabym się znaleźć w czołowej ósemce w Londynie.

- A co może dać rekord Polski? Przypomnijmy, że już w zeszłym roku przymierzałaś się do pobicia rekordu Małgorzaty Nowak – 6616 pkt.

- Pewnie medalu to nie da… Ale trzeba wziąć poprawkę na to, że w Londynie może padać, a w deszczu dzieją się różne rzeczy… Zobaczymy.

- A faworytki olimpijskiego siedmioboju to…

- Ennis, Dobrynska, Czernowa, Fountain, która ostatnio zrobiła ponad 6400 punktów. Podobno Oeser jest dobrze przygotowana, Josipienko ma już w tym sezonie wynik ponad 6500. Francuzka Djimou dobrze wypadła podczas mistrzostw Europy w Helsinkach. Silnych rywalek będę miała sporo, poziom na pewno będzie wysoki.

- To będą Twoje drugie igrzyska. Jak wspominasz start w Pekinie, gdzie zajęłaś siódme miejsce?

- Uważam, że wystartowałam tam super. Biłam rekordy życiowe, było więc bardzo dobrze. Teraz też liczę na „życiówki”, mimo problemów zdrowotnych jakie się ostatnio pojawiły. Jestem mocno zdeterminowana. Nawet kiedy miałam tę kontuzję wierzyłam, że zdążę się wykurować na Londyn. Teraz, gdy doszłam do jakiegoś poziomu jestem pewna, że będzie jeszcze lepiej. Nie po to trenowałam tyle lat, żeby teraz się załamać i odpuścić. Trzeba iść dalej i walczyć. W życiu kieruję się taką samą zasadą. Niepowodzenia mnie nie załamują.

- Jesteś bardzo doświadczoną zawodniczką, często kończysz rywalizację podczas wielkich imprez w ścisłej czołówce. Niej ma już chyba mowy o stresie, który mógłby zepsuć Ci start? W Pekinie bardzo się denerwowałaś?

- Nie , pamiętam tylko, że czułam ogromną dumę z tego, że mogę wystartować w takich zawodach z orzełkiem na piersi. Podczas innych mistrzowskich imprez ta świadomość chyba nie jest tak mocna. Cieszę się więc, ze znów będę mogła to poczuć - w Londynie. Igrzyska to igrzyska, nie da się tego porównać do niczego innego.

- Pochodzisz z Babimostu, tam też po raz pierwszy zetknęłaś się z lekkoatletyką.

- W trzeciej klasie podstawówki bardzo szybko pobiegłam na 60 metrów. Później dobrze skakałam w dal, dobrze biegałam 300 metrów przez płotki, 600 metrów, startowałam w kuli. Ogólnie w wielu konkurencjach, ale najwyższy poziom prezentowałam w skoku w dal i w sprintach. Na zajęcia SKS-u w szkole w Babimoście chodziłam do państwa Przygockich, trzy razy w tygodniu, to tam wszystko się zaczęło. Uprawiałam różne dyscypliny sportu, nie tylko lekkoatletykę. Później poszłam do liceum ogólnokształcącego numer 7 w Zielonej Górze. Tam trenowałam z panem Jerzym Walczakiem. Chciałam skakać w dal, ale trener powiedział, żebym na razie zrobiła ogólnorozwojówkę i spróbowała wieloboju. Po pierwszym roku poszło dobrze, byłam 8. na mistrzostwach świata juniorów młodszych. A dalej już się jakoś potoczyło.

 

-----------------------------

Karolina Tymińska urodziła się 4 października 1984 roku w Świebodzinie. Reprezentowała kluby: Iskra Babimost, Lubtour Zielona Góra, ZKL oraz ZLKL Zielona Góra, AZS AWFiS Gdańsk, a od 2011 roku jest zawodniczką SKLA Sopot.

Jej pierwszy międzynarodowy start w wielkiej imprezie to mistrzostwa świata juniorów młodszych w 2001 roku w Debreczynie. Zajęła tam 8. miejsce, przekraczając barierę 5000 punktów w siedmioboju. W IO 2008 była siódma (przesunęła się z 8. pozycji po dyskwalifikacji Ludmiły Błońskiej), w mistrzostwach świata startowała trzykrotnie (2007 – 15, 2009 – nie ukończyła, 2011 – 4), w halowych MŚ również trzykrotnie (2008 – 6., 2010 – 6., 2012 – 4.). Podczas ME 2006 odpadła w eliminacjach skoku w dal, a w siedmioboju nie ukończyła rywalizacji. W 2010 roku w imprezie tej samej rangi w Barcelonie była 5. W halowych ME w 2005 roku była 8., w 2007 roku – 7., w 2009 – 5., w 2001 – 4.

Wielokrotnie startowała w Superlidze Pucharu Europy, najwyżej plasując się w 2006 roku – na drugim – i w 2009 roku – na trzecim miejscu (w tym sezonie Polski drużynowo wygrały rywalizację w PE).

Ma na koncie 3 tytuły mistrzyni Polski w siedmioboju, w sezonie 2011 triumfowała w biegu na 100 m pł, zdobywała też medale w skoku w dal. Ośmiokrotnie była mistrzynią kraju w hali (pięciobój, w dal, 60 m pł). Jej rekord życiowy w siedmioboju wynosi 6544 pkt (100 m pł: 13.12; wzwyż: 1.78; kula: 15.11; 200 m: 23.39; w dal: 6.63; oszczep: 41.32; 800 m: 2:05.21).

Jej trenerem jest były wieloboista, Michał Modelski. W ubiegłym roku wygrała klasyfikację Złote Kolce na najlepszą polską lekkoatletkę.

Powrót do listy

Więcej