Menu
1 / 0
Aktualności /

HME 2013: sobota – profesor Lewandowski, błysk młodzieży

HME 2013: sobota – profesor Lewandowski, błysk młodzieży

W porannej sesji drugiego dnia mistrzostw z dobrej strony pokazali się debiutanci w tego typu imprezie, ale na słowa uznania zasługują też doświadczeni zawodnicy. Przede wszystkim Marcin Lewandowski, który mimo problemów zdrowotnych wygrał swoją serię eliminacyjną na 1500 m i awansował do finału.

W porannej sesji drugiego dnia mistrzostw z dobrej strony pokazali się debiutanci w tego typu imprezie, ale na słowa uznania zasługują też doświadczeni zawodnicy. Przede wszystkim Marcin Lewandowski, który mimo problemów zdrowotnych wygrał swoją serię eliminacyjną na 1500 m i awansował do finału.

 

Niewiele brakowało, a Lewandowski w ogóle nie wystartowałby w tych mistrzostwach. Dzień przed przylotem do Szwecji dopadło go przeziębienie. – Wciąż nie czuję się najlepiej, lekarz kadrowy, z którym się konsultowałem, zasugerował nawet, żebym się wycofał z rywalizacji. Ale ja jestem walczakiem. Postanowiłem pobiec i oczywiście nie żałuję. Mam nadzieję, że również w finale zaprezentuję się z najlepszej strony – powiedział, kilka minut po tym, jak wygrał II serię eliminacyjną z czasem 3:42.60. Od początku biegł bardzo mądrze. Trzymał się na końcu stawki, a do ataku ruszył po 800 metrach. Z łatwością mijał kolejnych rywali, a na ostatnich metrach „połknął” Francuza Simona Denissela i jako pierwszy przekroczył linię mety.

W niedzielnym finale Lewandowski pobiegnie ramię w ramię z Bartoszem Nowickim. Brązowy medalista HME sprzed dwóch lat na tym dystansie zajął 3. pozycję w I serii. To był najszybszy bieg eliminacji i dzięki czasowi 3:40.15 Nowicki awansował do najlepszej dziewiątki szwedzkich mistrzostw. – Identycznie było dwa lata temu w Paryżu, też awansowałem z czasem i też zająłem trzecie miejsce w swojej serii. I teraz najlepsze: również za Turkiem i Hiszpanem, czyli tak jak dziś! Może więc w finale będzie powtórka z Paryża. W każdym razie czuję się bardzo dobrze, jestem  w formie i potrafię mocno walczyć na końcówce biegu. Wierzę, że się uda – mówił rozradowany.

W ostatniej serii biegł tegoroczny halowy mistrz Polski, Szymon Krawczyk. Wziął udział w mocnej przepychance, ale wygrał ją i utrzymał pozycję. Później jednak wyraźnie opadł z sił i z czasem 3:47.84 zajął 7. miejsce w tej serii.

Z dobrej strony pokazał się w Göteborgu nasz skoczek w dal, Adrian Strzałkowski. Już w pierwszej kolejce poszybował na odległość 7.87. Tylko centymetr bliżej od rekordu życiowego, ustanowionego w tym roku. Później było 7.83 i 7.57. W debiucie w seniorskiej imprezie Strzałkowski zajął 10. miejsce. - Jestem zadowolony, że skoczyłem na swoim poziomie, choć wydaje mi się, że mogło być jeszcze lepiej. Czułem się dobrze i rozbieg też mi pasował. Miałem nadzieję na awans, ale w drugim skoku nie wyszło mi lądowanie, w trzecim rozbieg i nie udało się. Mimo to jestem dodatkowo zmotywowany, będę ciężko trenował i mam nadzieję, że w lecie uzyskam lepsze wyniki – powiedział podopieczny trenera Leszka Lipińskiego. Niespodzianką było odpadnięcie w eliminacjach obrońcy mistrzowskiego tytułu, Niemca Sebastiana Bayera.

Powody do zadowolenia miał inny debiutant na imprezie tej rangi, tyczkarz Robert Sobera. Czwarty zawodnik mistrzostw świata juniorów z 2010 roku skakał dziś bardzo dobrze – w pierwszych próbach zaliczał 5.20, 5.40, 5.50 i 5.60 – ten ostatni wynik to rekord życiowy poprawiony o 10 centymetrów. Wtedy zmienił tyczkę (dotychczas jeszcze nie skakał na sprzęcie o takich parametrach). Takie skoki dały mu 5. miejsce w pierwszej grupie kwalifikacyjnej i awans do niedzielnego finału. Nic więc dziwnego, że Robert był zadowolony ze swojej postawy. – Nie miałem nic do stracenia, nie czułem presji, skakałem jakby to był trening i do pewnego momentu szło znakomicie. Mogłem pokonać 5.70, ale tyczka która wziąłem była jeszcze nie wypróbowana. Może gdybym miał do dyspozycji jeden skok więcej dałbym radę… Dobry rozbieg i atmosfera dużych zawodów zmobilizowały mnie do dobrego skakania, mam nadzieję, że w finale będzie jeszcze lepiej – stwierdził 22-letni zawodnik AZS AWF Wrocław.

Jego kolega po fachu, Piotr Lisek wyrównał w eliminacjach rekord życiowy (5.50). Strącił poprzeczkę na 5.60 i przeniósł dwie próby na 5.70 (tylko pokonanie tej wysokości dałoby mu awans do finału). Nie udało się.

Z sobotniego startu z pewnością nie może być zadowolona Kamila Stepaniuk. Halowa mistrzyni Polski w skoku wzwyż, finalistka HME sprzed 4 lat, która w tym roku skoczyła 1.92, dziś dopiero w 3. próbie zaliczyła 1.85, a na 1.89 trzykrotnie strąciła poprzeczkę. – Wielka szkoda, bo czułam się bardzo dobrze. Popełniłam jednak błędy nad poprzeczką i zamiast 1.92, albo 1.94, skoczyłam tylko 1.85 –p powiedziała zasmucona. Została sklasyfikowana na 17. pozycji.

 

Wyniki na str: http://la.sportresult.com/ajax/eaa2.asp?event_id=10012100000003

 

Powrót do listy

Więcej