Pierwszym trenerem Natalii Kaczmarek był, jeszcze w Gorzowie Wielkopolskim, Tomasz Saska. Od kilku lat opiekę szkoleniową nad świeżo upieczoną wicemistrzynią świata sprawuje ceniony wrocławski trener Marek Rożej. – Nie myślałem, że kiedykolwiek będę tak wzruszony jak po zdobyciu przez Natalię medalu w Budapeszcie – przyznaje.
Urodzony w 1976 roku Marek Rożej pochodzi ze sportowej rodziny ze świętokrzyskiego. Jego ojciec przez lata piastował funkcję szefa kieleckich i świętokrzyskich struktur lekkoatletycznych. Marek uprawiał bieg przez płotki będąc w tej konkurencji finalistą mistrzostw Polski. Karierę sportową wybrał także jego brat, reprezentant Polski na mistrzostwach świata juniorów młodszych w roku 2005. Marek Rożej po zakończeniu kariery został trenerem, a w ostatnich latach świętuje triumfy wspólnie z Natalią Kaczmarek. O tym ostatnim – wicemistrzostwie świata w biegu na 400 metrów – rozmawiamy z nim na błoniach Narodowego Stadionu Lekkoatletycznego w Budapeszcie tuż po dekoracji medalowej jego podopiecznej.
Marku, czy dociera już do Ciebie to co się stało w środowy wieczór w Budapeszcie?
Jeszcze nie do końca. To są emocje, których nigdy w życiu nie doświadczyłem. Myślę, że to jest radość nie do opisania.
Nigdy w życiu nie doświadczyłeś takiej radości też dlatego, że to jest pierwszy medal globalnej imprezy w biegu na 400 metrów od czasów Ireny Szewińskiej. Pięknie wpisaliście się na karty historii polskiej lekkoatletyki.
Zgadza się. Powiem szczerze, że dopiero gdy rozmawiamy z dziennikarzami i gdy wszyscy przychodzą nam gratulować to powoli dociera do nas co wielkiego zrobiliśmy. My po prostu skupiliśmy się na wykonaniu zadania. Robiliśmy wszystko żeby to zadanie wykonać.
Natalia mówiła wczoraj w rozmowie z dziennikarzami, że nie jest jeszcze gotowa na bieganie poniżej 49 sekund. Czy takie bieganie jest w jej zasięgu niebawem? Czy ten trening, który teraz będzie przygotowywać w kontekście sezonu olimpijskiego będzie na to pozwalał?
Myślę, że tak. Jak widać po progresji wyników Natalii w ostatnich latach to co roku poprawia się o te kilka dziesiątych. Robimy zatem wszystko żeby w tą stronę dalej podążać. Natomiast na pewno nie nastawiamy się na pobijanie rekordów, czy ustalanie barier wynikowych. Skupiamy się na tym żeby walczyć o jak najwyższe cele na imprezach docelowych, czyli o miejsca. Tutaj niekoniecznie wyniki są ważne. Na imprezie docelowej zawsze czeka nas ciężki turniej. Tak było tutaj – Natalia miała trzy biegi w cztery dni w bardzo ciężkim klimacie i w mocnej stawce. Już w eliminacjach trzeba było pobiec kosmicznie szybko.
No właśnie – Natalia już w pierwszym biegu eliminacyjnym poprawiła tutaj czasem 50.02 rekord mistrzostw świata.
Na to też byliśmy przygotowani. Wiedzieliśmy kogo ma za rywalki i ile dziewczyn jest na tak wysokim poziomie. Byliśmy na to gotowi.
Mówiłeś o tych trudnych warunkach klimatycznych jakie panują w Budapeszcie. Na weekend synoptycy zapowiadają jeszcze większe upały niż dotychczas. Temperatura ma osiągnąć aż 37 stopni. Wtedy będą rozgrywane sztafety 4 x 400 metrów. Czy Natalię zobaczymy i w eliminacjach i w finale?
Nie mogę tego jeszcze zdradzić, bo nie odbyło się jeszcze spotkanie z dziewczynami. Jest na pewno do dyspozycji trenera i na eliminacje i na finał. Wszystko zależy od serii i od toru. Natalia z pewnością jest gotowa na jeszcze dwa biegi.
Budapeszt, Maciej Jałoszyński / foto: Tomasz Kasjaniuk